piątek, 24 kwietnia 2015

Od Sonei (CD. Ikany): Młoda wadera

Rozważam słowa wadery.
Z tego, co zrozumiałam, to obecna sytuacja, w jakiej znalazła się wataha, jest dość nietypowa. Po wojnie stado podzielił się, lub też zostało rozdzielone na dwie grupy. Jednak część, w której znajdowała się Alfa jest… gdzieś. Muszę użyć tego słowa, gdyż ani Ikana, ani tym bardziej ja, nie wiemy gdzie mogły pójść wilki, które towarzyszyły wcześniej białej waderze.
-Nie chcesz?- pytam, wskazując na martwego dzika. Odrywam kawałek mięsa, aby Ikana zrozumiała co mam na myśli.
Wadera „wzrusza ramionami” i również zatapia kły w zwierzęciu.
-Wiesz gdzie jest twoja grupa? Ten Beta, który cię zostawił?- pytam po dłuższej chwili milczenia.
-Nie zostawił, tylko…
-… opuścił. Wyszedł gdzieś „na chwilę” z innym wilkiem, ale nie wiesz gdzie. Z kolei ty zostałaś tutaj sama. Jasneee…- wzdycham. Wadera patrzy na mnie dziwnym wzrokiem, więc zaraz dodaję.- Słucha, możemy to ubierać w ładne słówka, tylko, że nie ma to najmniejszego sensu. Ja widzę to tak, jak widzę. Ale chociaż wilk, w pewnym sensie cię opuścił, to chyba nie na zawsze, nie?- teraz biała wilczyca kiwa głową, jakby w końcu zaakceptowała moje wyjaśnienie.
-Muszę ich odnaleźć.- stwierdza rzeczowo. Zaraz jednak precyzuje zdanie.- W pierwszej kolejności Sohę i Jason’ a. Później trzeba rozejrzeć się za grupą Jenny. Mam nadzieję, że są już niedaleko.-nie mam bladego pojęcia kim jest Jenna. Ani też dlaczego Alfa chce najpierw znaleźć Jason’ a i Sohę, których imiona też nie za wiele mi mówią. Jednak nie pytam się ani o jedno, ani o drugie. Zamiast tego mówię:
-Skoro chcesz wyruszyć sama w góry, będziesz potrzebowała kogoś, kto zna te tereny. I ma jakieś pojęcie o leczeniu, na wypadek gdyby cos ci się stało. Jeśli chcesz, mogę ci pomóc.- a później znów wracam do jedzenia, jakby nigdy nic. Zupełnie jakby składanie takich ofert było dla mnie chlebem powszednim.
-„Pomóc”? To znaczy… chciałabyś do nas dołączyć? I szukać reszty nieznanych ci wilków?- kiedy Ikana wypowiada to zdanie na głos, zdaję sobie sprawę z tego, jak głupio brzmi.
-A jestem zaproszona?- pytam i uśmiecham się słabo.
-Oczywiście.- odpowiada spokojnie. Zaraz jednak marszczy brwi.- Dlaczego chcesz mi pomóc?
-Również szukam rodziny.- mówię w końcu. Ikana przez chwilę przestaje zajmować się martwym dzikiem i patrzy na mnie.- A konkretnie, starszej siostry. Uznałam, że znajdujemy się w podobnej sytuacji. Poza tym, może przez przypadek natknę się na wilka, który ja widział. Albo cos o niej wie.
-Hm… siostra…- Ikana zamyśliła się na chwilę.- A jak wygląda ta wadera?
-I tu leży pies pogrzebany. Nigdy nie widziałam jej na własne oczy.
-To znacznie komplikuje sprawę.- stwierdza. Wzruszam ramionami.
-Być może. Ja jednak nie mam zamiaru się poddać. Opuściłam przyjaciół i wędruję ponad pół roku, aby odnaleźć nieznaną mi wilczycę. Wiem, że z twojej perspektywy wygląda to głupio, niemądrze i zapewne naiwnie.- posyłam Ikanie znaczące spojrzenie.- Czasem sama zastanawiam się czemu to robię. Czy na pewno warto. Tylko, że teraz zaszłam zbyt daleko, aby zawrócić.
-W porządku.- oświadcza Ika.- Może gdzieś tam cię rozumiem. W końcu sama nie wiem gdzie jest moje stado. Ale przynajmniej wiem jak wyglądają tamte wilki i znam ich imiona.
„Ja też znam imię siostry. Nazywa się Blue.”- myślę, jednak nie mówię tego na głos.
Nie wiem czy to rozsądek, czy też przesadna ostrożność każe mi tego nie robić. Ja jednak postanawiam się ich słuchać. Przynajmniej przez chwilę.
-Wspomniałaś wcześniej o Przeklętych, prawda?- zmieniam temat, przypominając sobie naszą wcześniejszą rozmowę.- Ty również jesteś jednym z nich? Jednym z n a s ?
Wadera w odpowiedzi kiwa głową.
-Tak. Reszta stada również.
-Wiedziałam.- mówię zadowolona.- W takim razie, całkiem miło wiedzieć, że jest nas więcej.
-No, to zależy jak na to patrzysz.- stwierdza rzeczowo.
Patrzę niepewnie na waderę. Nie sądzę aby naprawdę tak myślała. Gdyby wolała zostać „samotną Przeklętą”, nigdy nie zakładałaby watahy, do której należą tylko i wyłącznie wilki posiadające klątwę. Nie wierzę wilczycy, ale nie wypowiadam się na ten temat. Nie mówię jej co myślę.
-Być może masz rację.- Stwierdzam, jednak zaraz dodaje szeptem, tak aby moja rozmówczyni tego nie słyszała- z dużym naciskiem na być m o ż e.
-Słucham? Mówiłaś coś.- przychodzi mi do głowy co najmniej kilka odpowiedzi, ale z żadnej nie korzystam.
-Nic, nic. Chodźmy lepiej.- mówiąc to, podnoszę się z ziemi.
-Gdzie?- posyłam Ikanie błagalne spojrzenie.
-Która z nas powinna się bardziej martwic o twoje stado? Ty czy ja, hm..?- odpowiadam pytaniem na pytanie. Wadera zrozumiała iluzję, gdyż wstaje i rusza przodem.
-W takim razie, idziemy. Nie, ty prowadź. Znasz te tereny lepiej ode mnie.
Kiwam głową i obejmuję prowadzenie. Jednak dziwnie się czuję. Nie jestem przyzwyczajona do obejmowania dowodzenia. To niekomfortowe, prowadzenie kogokolwiek i wskazywanie komuś drogi. Nawet jeśli jest to tylko jeden wilk.
Dlatego też, po chwili idziemy w miarę równo.

~Tu mniej więcej mieści się opowiadanie od Toshiko~

Idziemy z Ikaną od jakichś pół godziny. To nie dużo, ale droga, jaka mamy przed sobą jest bardzo męcząca i uciążliwa. Przez to, czuję się jakbyśmy szły ponad pół dnia.
-Ech… nie sądziłam, że będzie aż tak ciężko.- mówi w końcu Ikana.
-Ciii.- uciszam Alfę. Ta patrzy się na mnie ze zdziwieniem. Wykonuję gest, który mówi, aby Ikana zaczęła się skradać. Wadera nie do końca rozumie o co mi chodzi, ale po chwili obie czołgamy się, brzuchem przy ziemi.
Kiedy docieramy do niewielkich zarośli, pokazuję Ikanie sarnę. Ta uśmiecha się z zadowoleniem. Wychodzi na przód, a ja skradam się tuz za nią. Po chwili biała wilczyca lekko trąci moje ramię.
-O co chodzi?- szepczę.
-Tam jest jakiś szczeniak. –mówi ściszonym głosem. Odwracam się, w kierunku wskazanym przez Alfę. Faktycznie! Naprzeciwko nas stoi młoda wadera. Dopiero teraz dostrzegam, że jest bardzo wychudzona.
-A może pomożemy jej upolować sarnę?- mówię w końcu, wskazując młodą waderę.


Ikana? A może Toshiko? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz