piątek, 10 kwietnia 2015

Od Jenny (CD. Vervady)

- Mnie nie oszukasz Ver - mówię z chytrym uśmieszkiem. Delta marszczy nos delikatnie i odwraca wzrok. Chyba szuka słów, żeby opisać to co siedzi jej w głowie. Rozglądam się więc, żeby miała chwilę.
Wszyscy jakoś się trzymają. Jasne, ostatnio ich pogoniłyśmy z Ver ale miałyśmy sporo czasu do nadrobienia, nie mogą wiecznie leżeć. Nie rozumiem, dlaczego tak zwlekają. Wątpię, żeby mnie lubili, Ver pewnie bardziej lubią. Ja nie jestem taka jak ona. A-a, zdecydowanie. Vervada jest przeważnie uśmiechnięta i raczej miła i dobra. Ja... jakoś mnie te klimaty nie ciągną, więc wiadomo jaka jestem. W każdym razie, nie rozumiem, o co tyle płaczu?! Im szybciej pójdziemy, tym szybciej rządy przejmie prawowita Alfa i po sprawie, mnie będą słuchać tylko jako medyka.
 Widzę, co się u kogo szykuje. No cóż, Azzai chyba na razie coś kombinuje z Rirą i Asherem, i o ile ogarniam, jest to związane z Silvaną. Ach, i nie jest to dobre, ale ja im nie zabronię. Mnie też się nie podoba to, że ona tak od razu leci do Eloy'a i jeszcze pitoli coś, że Azz nie powinna się do Eloy'a zbliżać... Bla, bla, bla... A co jej do tego?! Azz od początku kręciła z Ognistym, więc...
 Blue chyba lepiej się czuję, ale postanawiam jej na razie nie ruszać, niech trochę odpocznie. Choć Behemot chyba nie bardzo chce ją zostawić... No dobra, niech na razie siedzą, ale nie za długo, później tam wbiję i rozwalę tę sielankę, hihihiihiihi... Aczkolwiek sielanka nie jest dla wszystkich. Coś mi się wydaje, że Marvel nie jest do końca zadowolony z tego co się dzieje między Niebieską i Behciem. Oj biedny, nie trafił, a szkoda, bo jest na prawdę OK. No cóż, że tak powiem dramatycznie: "Życie jest okrutne i cza się zebrać, bo inaczej kaszana".
 - No więc ja myślę, że po prostu... - zaczyna Ver, więc przenoszę wzrok na nią. - po prostu brakuje mi reszty... i Paluku - dodaje pod moim krytycznym stwierdzeniem. Spuszcza wzrok i dziubie pazurem w ziemi.
 - Ver, posłuchaj. Ja myślę, że możemy wysłać... Albo lepiej... Nie, nie. To nie był dobry pomysł. Może zaczekamy do rana, jeśli Ptasio nie wróci, to idziemy. Znajdzie nas po śladach, ewentualnie poprosimy kruki Ashera, żeby go znalazły i przyprowadziły. Mam nadzieję, że tak się da, w porządku? - proponuję. Wadera kiwa głową i trochę się uśmiecha.
 - Wiesz, on jest na prawdę fajny. Lubię go... bardziej niż lubię. Ale teraz pojawiła się ta cała Stream i on woli z nią gadać.
 - Przecież szliście razem w parze.
 - Tak, ale do póki on się nie odłączył.
 - No tak... Ech, nie martw się. Znajdziemy go, pogadacie, potem znajdziemy resztę watahy i wszystko będzie po staremu, okey? No, to chodź. Trzeba im ogłosić, że mają się wyspać, bo jutro rano ruszamy i nie chcę, żeby jęczeli. - Uśmiecham się szeroko, na co Ver reaguje jak zawsze: też się uśmiecha i idziemy. Jednak wtedy ktoś mnie woła... No tak, tak woła tylko jeden wilk tutaj. Marvel.
 - Tak? - pytam.
~ Myślę, ze Blue czuje się lepiej. Chyba możemy ruszać.
 - Dzięki za info. I tak na marginesie, dzięki że ją obserwujesz. Mimo, że robisz to z innej przyczyny, niż ja, to dzięki - kończę z uśmiechem i odchodzę do Vervady na bok. Ona zdążyła już ogłosić, że ruszamy od razu, Behciu do niej przylazł. Podbiegam jeszcze szybko do Ashera i proszę, by wysłał kruka na poszukiwanie Paluku. Na szczęście, to nie problem.
 Idę więc pierwsza, z Ver obok siebie. Gdy patrzę na Ver, ona obserwuje Stream nienawistnym wzrokiem.
 - Pomogę ci zatrzeć ślady - mówię teatralnym szeptem.

<Vervada? :D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz