wtorek, 21 kwietnia 2015

Od Blue (C.D. Behemota): “Chcę czegoś więcej.”

Słucham wilka w milczeniu. Albo właściwie słuchałam wilka w milczeniu, gdyż przed chwilą basior skończył swoją opowieść. Wyjaśnił mi z grubsza na czym polega jego klątwa, chociaż wcale o to nie pytałam. Nie wiem, czy to dlatego, że Behemot źle zrozumiał moje pytanie, postanowił mi zaufać czy po prostu nadal jest zmęczony i obecnie nie za bardzo się tym przejmuje.
Raczej ta trzecia opcja.
-Nie musiałeś aż tyle mówić.- oświadczam w końcu.-Pytałam się tylko ile to trwa.- dorzucam zadowolona. Basior rzuca mi nieokreślone spojrzenie.
Kiedy Behemot opowiadał mi o klątwie, dowiedziałam się jednej, istotnej rzeczy. Chociaż jesteśmy zupełnie inni, to posiadamy podobna klątwę! Nie wiem, czy powinnam się cieszyć, czy smucić. Czy w ogóle powinnam na to jakoś zareagować.
Czekam aż basior coś powie, ale ten nada milczy.
-Wiesz…- odzywam się w końcu.- w zamian za to, też ci o czymś opowiem.
-O czym?- wilk marszczy brwi.
Rozglądam się przez chwilę.
-Chodź, wyjdźmy stąd. Ta jaskinia mnie przeraża. Masz siłę chodzić?- Behemot kiwa głową. Wychodzimy powoli z jaskini. Zwalniam kroku, aby nie narzucić od razu wilkowi szybkiego tempa. Z resztą, i tak nigdzie się nie spieszymy.
-Zaufałeś mi w kwestii swojej klątwy, więc ja też mogę ci powiedzieć coś o sobie.- mówię kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz.
-Nie mówisz mi opowiadać. Dla niektórych to trudny temat.
-Dla ciebie też, nie? Okey, dla mnie to nic takiego.- przyznają się w końcu. Wiem, że basior mi nie wierzy.- Ech… wytłumaczę ci to w inny sposób. Chodź.- ciągnę basiora za sobą.
Wchodzimy ostrożnie na skały. W końcu udaje nam się dotrzeć na niewielka skarpę, z której widać większą część naszego obozowiska. Możemy obserwować stąd część watahy, pod warunkiem, że nie odejdą za daleko.
-Widzisz ich?- jest to pytanie retoryczne, więc kontynuuję swoją wypowiedź.- Znam dobrze większość tych wilków. Każdy z nas jest przeklętym. Ale nie każdy lubi o tym wspominać.
-Co masz na myśli?- widzę, że basior jest jeszcze trochę zdezorientowany. Muszę trochę zwolnić. Tłumaczę wszystko zbyt chaotycznie.
-Mówię, że chociaż jesteśmy ze sobą w miarę blisko, nie każdy mówi o swojej klątwie. To normalne, bo dla większości jest to trudny temat. Znam klątwy tylko kilku wilków, ale większość powiedziała mi o nich, gdyż chcieli się zrewanżować.
-Zrewanżować? Mieli u ciebie dług wdzięczności?- parskam śmiechem i kręcę przecząco głową.
-Jasne, że nie! Po prostu, kiedy opowiedziałam im o swojej klątwie, część chyba poczuła, że powinna opowiedzieć coś o sobie. A nie tylko słuchać co mają do powiedzenia inni.
-Nadal nie mogę pojąć do czego zmierzasz.
-Ech… nie wstydzę się swojej klątwy. Jako jedyna z watahy, bądź jako jedna z niewielu. Skoro każdy wie, że jesteśmy przeklęci, to po co na siłę to ukrywać? Nie mówienie o klątwie nie sprawi, że o niej zapomnisz. Ani, że przestaniesz być przeklętym. Tak mi się wydaje.- przerywam na chwilę. Chcę dać basiorowi chwilę czasu. Kątem oka widzę, jak obserwuje część stada.
Jestem ciekawa w jaki sposób nas postrzega. Skoro nie chce dołączyć do watahy, nie czuje się jak jej członek, musimy być dla niego tylko i wyłącznie przeszkodą. Notuję sobie w głowie, aby później go o to zapytać.
-Ha! Wiesz, kiedy słuchałam twojej opowieści odkryłam jedną rzecz.
-Mianowicie?
-Mamy bardzo podobne klątwy.- patrzę na basiora, ciekawa jego reakcji.
-Doprawdy? W takim razie, na czym polega twoja?- pyta się mnie w końcu. Cieszę się, że sam zadał to pytanie, chociaż wilk najwyraźniej nie jest z siebie dumny. Nie wiem czy dopiero teraz doszło do niego, że to bardzo bezpośrednie pytanie i spora część z nas mogłaby się za to obrazić. A więc ktoś po raz pierwszy ma szczęście, że trafił akurat na mnie.
-Widzę duchy.- mówię krótko. To przykuwa uwagę basiora. Nie patrzy na mnie ciekawskim wzrokiem, ale widać, że te słowa zwróciły jego uwagę.- A tak dokładnie, dusze zmarłych wilków. One z kolei, aby być widocznym, pobierają ode mnie energię. To jak błędne koło. Nie da się tego przerwać. Ale jest też spora różnica między naszymi klątwami.
-Dusze nie są z tobą bezpośrednio złączone, prawda? Ich istnienie nie jest od ciebie zależne, chociaż tylko ty potrafisz je dostrzec?
-Yhym. I wilki o „zdolnościach parapsychicznych”. Ale, tak. Właśnie tak to wygląda. Dlatego też nie pobierają teraz ode mnie energii. One mają świadomość, rozumiesz? To zaskakujące, ale chociaż są martwe, potrafią funkcjonować jako zjawy. Dlatego też żaden z nich się tutaj nie zapuszcza.- mówię, pokazując otaczające nas góry.- Nie boją się wędrówki, ale nie mają potrzeby chodzenia po górach.
-Czyli… po prostu dajesz im siłę?
-Nie, one ją kradną. Tylko, że ja nie wiem jak je od tego powstrzymać. Zabrzmi to głupio, ale trochę się do nich przyzwyczaiłam. Wiesz… żyłam ponad rok w odosobnieniu i dusze wilków, były jedynymi istotami, z którymi mogłam rozmawiać.
-„Rozmawiać”? Nigdy nie przypuszczałem, iż coś takiego jest możliwe.
-To zależy na jakie duchy trafisz. Większość z nich nic nie mówi, to prawda. Albo z przerażenia, albo nieufności. Istnieje wiele zjaw, które nękały mnie i straszyły przez tygodnie. Ale część dusz jest niegroźna. Często widuję młode szczeniaki. Bawiące się razem.
-To nie jest aż tak przerażające.- stwierdza ostrożnie basior. Kręcę głową.
-Mi też z początku tak się zdawało. Do póki nie dotarło do mnie, że tych dzieci już nie ma. Z początku cieszyłam się, że widzę również niegroźne duchy. Ale później, zdałam sobie sprawę z tego, że gdzieś tam są rodzice, przyjaciele, a może i całe stada, które opłakują ich śmierć. Myślę, że to właśnie boli najbardziej. Świadomość, że ktoś za nimi tęskni, a tylko ty je widzisz.
Wzdycham głośno.
Właśnie na tym to wszystko polega. Moja klątwa nie sprawia mi bólu fizycznego. Nie ogranicza mnie w żaden sposób, ani nie daje nowych możliwości. Ona jest po prostu smutna. I nic więcej.
-Wybacz, nie spodziewałem się.- wyznaje w końcu wilk. Taksuję go wzrokiem.
-Nikt się nie spodziewa.- uśmiecham się smutno.- Ale nigdy więcej nie przepraszam za nic. To ja tutaj mówię, ty mnie do niczego nie zachęciłeś. Jasne?
-Skoro tak to widzisz.- basior wzdycha i patrzy na mnie obojętnie. Po chwili znów się odzywa.- Skoro już skończyłaś, to może w końcu sprawdzisz co u Azzai, hm…? Ciągle ze mną siedzisz, a twierdziłaś iż to ja nie chciałem jej pomóc.- posyłam wilkowi groźne spojrzenie. Zaskakuje mnie ta nagła zmiana tematu, ale odpowiadam na jego pytanie.
-Jesteś niemożliwy. Oczywiście, że w i e m co się stało z Azzai!- udaję poruszoną. Kładę się na ziemi i zgarniam kosmyki włosów, które wpadły mi do oczu.
-Ach, doprawdy? A więc czemu wcześniej…
-Wkręcałam cię. Byłam ciekawa twojej reakcji. A ty tak po prostu mi uwierzyłeś. Oczywiście, że pytałam co z Azzai! Nawet pocieszaliśmy z Marvel’ em Eloy’ a. Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to spadła z przepaści i nikt nie wie gdzie teraz jest. Mam nadzieję, że znalazła jakiś bezpieczny szlak, tam na dole.- dodaję zaniepokojona. Tak, naprawdę mam nadzieję, że z Azzai wszystko w porządku.
Zerkam na siedzącego obok Behemota. Wilk po chwili zmienia pozycję i również kładzie się na ziemi. Wpatruje się przed siebie. Chcę zobaczyć co takiego zwróciło jego uwagę, więc odwracam wzrok w tym samym kierunku.
Ale tam nic nie ma.
Basior tak po prostu patrzy się w przestrzeń. W nicość. Nie mam pojęcia, czy jest w niej coś fascynującego, ja tego nie dostrzegam, czy może po prostu wilk nad czymś rozmyśla, a jego wzrok powędrował w pierwszą lepszą stronę.
Ponieważ rozmowa nagle ucichła, ja również zaczynam nad czymś rozmyślać. Póki co, do mojego umysłu trafiają pojedyncze, chaotyczne wspomnienia, które razem niczego nie znaczą. Jednak w końcu udaje mi się uczepić jednego obrazu, zdarzenia i nad nim rozmyślać.
Myślę o tym co dzieje się wokół.
Jak szybko każde z nas się zmienia. Dlaczego spędzam czas z nieznanym mi wilkiem? Dlaczego jesteśmy w stanie tak szybko zmieniać nasze usposobienie? Raz jesteśmy weseli, a chwilę później złościmy się, tylko po to aby zacząć płakać. A kiedy łzy wyschną, znów zaczynamy się śmiać. Dlaczego wilki zachowują się tak różnie? Z resztą, to samo tyczy się mnie. Przez te ostatnie kilka dni, co chwila staję się inną wilczycą. Inną Blue.
Zaczynam się śmiać.
-Co tak cię bawi?- pyta się basior ze stoickim spokojem w głosie.
„Ech… tylko on ciągle jest taki sam”- myślę. Jednak zaraz przypominam sobie widok cierpiącego Behemota, więc szybko prostuję swoje myśli „No… prawie ciągle.”
-Nic. Po prostu… bawi mnie ta cała sytuacja. To jak szybko jesteśmy w stanie się zmienić. Dlaczego najpierw martwię się o Azzai, potem na ciebie krzyczę, a chwilę później jestem w stanie pocieszać Eloy’ a? Dlaczego jestem w stanie wyzywać cię od egoistów, płakać, a później się tobą opiekować? A zaraz później słuchać o twojej klątwie i jeszcze opowiedzieć o swojej. A w dodatku…- chcę mówić dalej, ale basior nagle mi przerywa.
-Jak to „opiekować”?!- tym razem nie stara się ukryć zdumienia. Zacinam się. Ten fragment niechcący mi się wymsknął, ale dobrze, że nie powiedziałam niczego więcej.
-Nieważne. Zapomnij o tym.- mówię ostro. Jednak basior ignoruje ton mojego głosu.
-Tylko, że…
-Nie było tematu.- przerywam Behemot’ owi, zanim ten w pełni się wypowie. Czuję, że znów się rumienię, chociaż mam nadzieję, że nie jest to aż tak widoczne, jak mi się zdaję. Jednak na wszelki wypadek odwracam głowę. Wiem jednak, że to nic nie da, więc po prostu ukrywam twarz w przednich łapach. Może to wygląda trochę bardziej naturalnie.
Nie mam pojęcia jak teraz zacząć rozmowę, by nikogo nie urazić, więc dla bezpieczeństwa leżę cicho. Widzę, że Behemot się czemuś przygląda, ale już nie patrzy w nicość. Patrzę jak obserwuje watahę. Znów jestem ciekawa co teraz sobie o nas myśli. Może rozważa dołączenie do nas? Nie, oczywiście, że nie rozważa. Chcę tak myśleć, ale wiem, że to nie prawda.
A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że czuję się zawiedziona. Ale czym?! Przecież znam wilka zaledwie kilka dni. Nie rozmawiam z nim aż tak często. Tak naprawdę, to niczego o nim nie wiem, a on nie wie niczego o watasze. Dlaczego więc miałby do nas dołączyć? Dlaczego więc j a c h c ę aby on do nas dołączył?!
„Ha! Przyznałaś się sama przed sobą.”
„Do niczego się nie przyznałam.”- nie mam zamiaru do się niczego przyznawać. Zwłaszcza jeśli jest to nieprawdą.
W końcu nie wytrzymuję. Podnoszę wzrok, wpatrując się wilkowi w oczy i pytam:
-Słuchaj, wiem, że przez pytanie które chcę ci zadać zaraz wybuchnie kolejna sprzeczka, ale dłużej już tak nie wytrzymam.- basior odwraca głowę odrobinę, aby móc na mnie spojrzeć. Wzdycham i zaczynam mówić:
-Ale powiedz, proszę. Dlaczego taki jesteś? Nie myślałeś o tym, aby do nas dołączyć?
-Nie.- odpowiedź jest tak chłodna, że aż boli.
-Dlaczego?
-Nie musisz tego wiedzieć.- basior podnosi się. W głębi serca wiedziałam, że tak to się skończy. Ale jednak chciałam go o to zapytać. Zwykłe „nie” mi nie wystarczy. To nie jest dostateczna odpowiedź.
„Chcę czegoś więcej”
Zanim wilk odejdzie, chwytam go za łapę. Behemot patrzy na mnie wzrokiem mordercy, jednak jestem w stanie to zignorować. Ja również jestem w stanie posłać mu takie spojrzenie, więc nie robi ono na mnie wielkiego wrażenia.
-Już ci mówiłem.- warczy.
-To nie wystarcza.- odpowiadam spokojnie.
-W takim razie… czego jeszcze chcesz?
„Czegoś więcej”
-Powiedz mi tylko co będzie później? Kiedy w końcu odnajdziemy resztę watahy i będziemy w stanie poszukać kolejnego miejsca do zamieszkania. Co będzie dalej? Co później zrobisz? Zostaniesz z nami? Pójdziesz własną drogą? Czy chociaż raz obejrzysz się za siebie?

Behemot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz