niedziela, 5 kwietnia 2015

Od Sohy (CD Ikany)

 Przepychałem się między gorącymi ciałami.Czyjeś kły zaczepiły o moje ucho pazury skrobnęły o metal.Nigdzie nie wiedziałem Ikany ,kłębiące się wokół mnie wilki skutecznie zasłaniały mi widok i krępowały ruchy.Ostrzegawcze warknięcie.Błysk wściekłości w żółtych oczach.Strumienie śliny spływające z otwartego pyska.Jedyne co potrafiłem dostrzec w otaczających mnie wilkach to zagrożenie.
Któryś z wilków zarzucił łbem i zatopił zęby w moim odsłoniętym karku.Nie poczułem bólu ,wilk zdziwiony brakiem reakcji wyszarpnął kły z mojego ciała by zaatakować jeszcze raz.Nie zdążył.Zatopiłem kły w jego krtani.Trysnęła krew.Na chwile przed śmiercią jego pysk wykrzywił paskudny grymas niedowierzania.Jego towarzysze cofnęli się strwożeni.Przez chwile gdzieś w tłumie mignęła mi jasna sierść Ikany.
~Jest!-ucieszył się głos
Wbiłem się między wilki i zacząłem roztrącać je na boki.Po chwili znów straciłem Ikanę z oczu.Podskoczyłem usiłując wyjrzeć nad tłum szerzących kły wilków.Nic.Któryś z kanibali wskoczył mi na grzbiet.Straciłem równowagę.Grzmotnąłem bokiem w ziemię miażdżąc przy okazji łapę któregoś wilka.Ranny zawył wściekle i natychmiast zemścił się wbijając żeby w moją czaszkę.Krew zalała mi oczy.
-Dobry-zamruczał wilk i oblizał się chlapiąc krwią na wszystkie strony
Zachęcone tym wilki rzuciły się w moją stronę.Szarpały każdy odsłonięty kawałek mojego ciała.
~Co ty robisz?!-wydarł sie głos~Chcesz dać się zeżreć?
Byłem zbyt zajęty szarpaniem przelewającej się nade mną zbitej masy ciał by odpowiedzieć.Ziemia nasiąkła od krwi.Nie mogłem znaleźć oparcia na śliskim rdzawym błocku.Kolejny wilk wczepił się we mnie zębami.Jeśli nie uda mi się wstać rozszarpią mnie na strzępy.
 Nie powiem żeby ta wizja była kusząca.Zebrałem siły i podniosłem się przewracając kilku przygniatających mnie kanibali.Wziąłem głęboki oddech.Tak jak się spodziewałem kanibale znów skoczyli by przygnieść mnie do ziemi.Uskoczyłem w bok ślizgając się na krwawym błocie.Drobne szkarłatne kropelki wytrzaśnięte z futra na chwile zamarły w powietrzu.Czas się zatrzymał.
Na momęt wszystko zastygło.Zawierzyłem Ikanę.
Leżała na ziemi.Jakiś potężny wilk przyciskał jej lep do ziemi.
 Z dzikim rykiem rzuciłem się w tamtym kierunku.Walka znów wrzała.Kanibale gryźli się miedzy sobą wyrzucając w powietrze kępy wyrwanej sierści.
~Zabijmy go!-ryczał głos~On ją krzywdzi!
Spojrzałem na Ikane ponad walczącymi.Obcy basior wciąż przyciskał ją do ziemi.Na grzbiet miał narzuconą zbroje brakowało jego szczeka lśniła jakby była z metalu.
Jeszcze chwila.Dziesieć metrów.Pięć.Krew w moich żyłach płonęła.Widziałem napięte mięśnie na jego karku pot spływający po sierści.Wiedziałem gdzie zatopię żeby gdy go dopadnę.
 Nagle zatrzymałem się.Pociemniało mi przed oczami.Natknąłem się na przeszkodę z twardych ciał i ostrych zębów.Kanibale utworzyli żywy mur wokół swojego przywódcy.
~Na lewo-doradził głos
Rzuciłem się we wskazaną stronę.Bariera załamała się.Zaskoczeni kanibale przewracali się jak suche trawy.Rozrywałem tych którzy wciąż stali na nogach.Deptałem po ich ciałach.Na wszystkie strony bryzgała krew.
Nad krzykami rannych wilków wznosił się radosny głos.Tylko ja go słyszałem.Śpiewał.Coś we mnie się cieszyło.
Dotarłem do Ikany.Zakuty w kościaną zbroje wilk cofnął się i rzucił do ucieczki.Ocalali kanibale pośpieszyli za nim.
Wciaż nieprzytomny pochwyciłem najbliżej przebiegającego wilka.Zacisnąłem zęby na jego czaszce.Ta pękła z trzaskiem.kawałki kości wbiły mi się w podniebienie.Rozwarłem szczeki i wypuściłem ciało na ziemie.
-Nic ci nie jest?-spytałem odwracając się do Ikany
-Nie-odparła twardo choć widziałem że sie trzęsie.
Z rany na skroni ciekła jej krew, futro miała brudne i zmierzwione.Sam pewnie nie wyglądam lepiej.
Zbliżyłem się do alfy.
-Już nigdy cie nie opuszczę -szepnąłem sam zaskoczony tym co mówię
Jednocześnie dobrze wiedziałem ,że będę musiał to zrobić.Dopóki tamten z żelazną szczęką żyje ,dopóki żyje choć jeden kanibal Ikana nie jest bezpieczna

Ikana?tak w ogóle to przepraszam za rozrubie i tak dalej....i za to że nie umiem pisać opków ...

1 komentarz:

  1. Two thousandwhatever years later. Matko polko czytam stare opka i dopiero ogarniam jakie to wszystko było epickie a Soha uroczy ;_;
    ~Cholernie głupia ja alias Ika

    OdpowiedzUsuń