niedziela, 12 kwietnia 2015

Od Luy( CD. John'a)

 Stanęłam na przeciw basiora. Pierwszym co zwróciło moją uwagę, pomijając kapelusz, były jego niezbyt wyraźne emocje. Poza tym dało się odczuć rozbawienie, nieznanego pochodzenia. Nie wiem kogo co bawiło, ale wyczuwałam ewidentną kpinę tej niezidentyfikowanej persony. Uśmiechnęłam się nieporadnie, usiłując wyglądać jak najniewinniej.
- A jak wygram, to będę mogła prowadzić następną rundę?
Próbowałam zrobić coś na kształt szczenięcych ślepi, ale coś średnio mi to wyszło.
- Śledziłaś mnie- zmienił temat.
- Czy ja wiem...-przekrzywiłam głowę i zrobiłam minę, która w moim mniemaniu, wyglądała na zamyśloną- Nazwałabym to raczej usilnym pobijaniu rekordów.
Wilk przewrócił oczami. Nie wyglądał na zbyt rozmownego, a mi się bardzo podobało to co miał na głowie. Podeszłam bliżej, za blisko nawet.
- Za jednym basiorem szłam tydzień- uśmiechnęłam się ewidentnie uwodzicielsko, o ile w moim przypadku można o czymś takim mówić.
Nie wiem czy byłam bardziej zaskoczona, czy też zadowolona gdy nie zareagował niczym ponad zmarszczenie brwi. Podeszłam jeszcze bliżej po czym gwałtownym ruchem łapy strąciłam mu kapelutek z czachy. Chwyciłam go w zęby i odskoczyłam. Przez kilka sekund stał w bezruchu z oczami zwężonymi w szparki. Podrzuciłam kapelusz, po chwili wylądował na mej głowie obsuwając się na lewe oko.
- Skoro nie lubisz ,,Czerwone-zielone" to może uda mi się przekonać cię do berka?- spytałam poprawiając skurzany obiekt na łepetynie- Hm?
Basior zrobił kilka ostrożnych kroków w bok. Nie emanował od niego gniew, co odrobinę mnie zasmuciło- czyżbym poniosła klęskę? Po chwili jednak coś wyczułam. Zdaje się że niespecjalnie ruszył go fakt odebrania mienia, a bardziej ja sama w sobie.
 Jeszcze lepiej.
 Postał tak około minutę po czym sprężystym, szybkim ruchem wyrzucił się w powietrze. Cofnęłam się o krok, tak że wylądował tuż przede mną. Nie wydaje mi się bym miała tu pole do jakiegokolwiek odgryzania się. Uskakiwałam więc za każdym razem gdy jego szczęki usiłowały mnie dosięgnąć. Nie wyglądał jednak na zbyt zaangażowanego, obchodził się chyba ze mną zbyt delikatnie. Jakby chciał tylko kapelusza, a nie zemsty. Kiedy tylko udało mi się od niego odsunąć na jakąś konkretniejszą odległość wykonałam, jak dla mnie, prostą iluzję,a w zasadzie dwie. Na ogół zalicza się ona do tych bardziej zaawansowanych, bo ruchomych, ale jak blisko 40 lat robisz jedno i to samo to...mało co wydaje się w danej dziedzinie trudne. Chwyciłam kapelutek w zęby i rzuciłam nim. Przeleciał nad gałęzią dębu i znikną z pola widzenia. Wyjaśniam że tylko iluzja poleciała dalej, prawdziwy leżał gdzieś w krzakach za mną.
 Spojrzałam na nieznajomego. Nie wyglądał na zachwyconego, a jednocześnie, o dziwo, nie zapowiadało się na to by poleciał za iluzją. Spojrzał na mnie jakoś nieobecnie. Znów wyczułam emocje kogoś kogo nie widziałam. Było to znowu rozbawienie. Zdaje się, że zachowanie tego tu przede mną bawiło owego jegomościa. Basior warknął cicho, jakby na tego wesołka. Chwila...co? Zagwizdałam, a przynajmniej na tyle na ile pozwala pysk.
- Zaczynasz słyszeć głosy? Co? Kolego?- przekrzywiłam głowę.
Ten westchnął. Pokręcił z niedowierzaniem głową jakby chciał powiedzieć ,,Dlaczego ja?".
- Oj, dooobraaa...- ,,pociągnęłam"- Nie bulwersuj się, kolego.
Zmarszczył brwi.
- Przestań mnie tak nazywać ,,koleżanko"- podkreślił ów zwrot tak by zabrzmiał on obraźliwie.
Uśmiechnęłam się, prawie że uprzejmie.
- Gdybyś się przedstawił mówiłabym ci po imieniu.
Przez parę minut milczał. Jego pysk wyginał się w serii grymasów, aż w końcu zawidniało na nim coś, co miało być chyba uśmiechem.
- Zgoda- powiedział- Kiedy oddasz mi kapelusz.
Roześmiałam się. Weszłam w zarośla. Po chwili znalazłam brązowy obiekt, stanęłam na przeciw basiora. Wyszczerzyłam się zarzucając sobie ów przedmiot na głowę.
- Chciałbyś- powiedziałam ,,stając na palcach" by zrównać się z nim.
Usiłowałam spapugować jego wyraz pyska, ale był on do tego stopnia zmarszczony, że zbrakło mi skóry.
- Wio! Wio! Wio koniku!- krzyknęłam zrywając się, fikając imitując podskoki, bardziej chyba sarnie niż końskie.
 W końcu basior przerwał mi zabawę przewracając na ziemię i odbierając zabawkę. Odwrócił się i ruszył przed siebie. Jak ten kowboj ku zachodowi słońca.
-Ej!- zawołałam podnosząc się i poprawiając grzywkę- Zero humoru...Oddałabym!
Zatrzymał się.
- Ta, już to widzę- rzucił przez ramię.
Westchnęłam. Jak raz miałam ubaw, bo niczyje emocje mi się po głowie nie walały, a tu mnie zbywa kolega co się nawet przedstawić nie raczył.
- Chociaż przedstawić byś się mógł- powiedziałam przybierając już zwykły sobie, beznamiętny, arogancki ton.
,,Kolega" uśmiechnął się, bo to chyba był śmiech.
- Miałaś oddać.
Zacisnęłam zęby deczko zirytowana.
- W takim razie pozostaniesz Kolegą.
Znowu to coś imitujące zwykły, wilczy śmiech.
- Możesz już nie mieć okazji- ledwo to powiedział ruszył dalej.
Przez chwilę jeszcze tak siedziałam wiodąc wzrokiem za swoim ,,Kolegą". Po czym wcisnęłam głowę między liście krzaka i wyjęłam z nich oryginał kapelusza. Podrzuciłam go do góry, by wylądował na mej głowie.
- Idiota- mruknęłam uśmiechając się szeroko.
Podbiegłam zrównując się z nim. Basior zwolnił na widok tego czegoś na mej głowie. Po chwili zorientował się, że iluzja na jego łepetynie znikła. Zrobiłam poważną minę specjalisty.
- Jeden z wyższych poziomów iluzji, za pomocą których obiekt może się zdawać wyczuwalny dla wszystkich zmysłów.
Zdjęłam z siebie ,,czapkę" i założyłam ją z rozmachem basiorowi tak, że leżała teraz trochę krzywo.
- Teraz oddałam.

John'ie Van Coś Tam? Mam cichą nadzieję, że nie obrazisz się za to drobne wyzwisko.






4 komentarze:

  1. Zadowolony jesteś Kolego?
    ~ Lua

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem x3 Rozumiem, że bawimy się w magię?
      ~ John Van cośtam

      Usuń
    2. Czy mi się zdaje czy to było wyzwanie?
      ~Lua

      Usuń
    3. Pewnie przegram, bo znam tylko słówka z łaciny ale czemu nie XD

      Usuń