środa, 22 kwietnia 2015

Od Hiro ( CD. Eloy 'a ) :

Nie mogłem otrząsnąć się z oszołomienia.Te dziwne uczucie zmieszane z rezygnacją ,smutkiem i bólem sprawiło ,że życie straciło dla mnie najmniejszy sens.Nadal nie mogłem uwierzyć w to co się stało.Najgorsza była jednak świadomość ,że nic nie mogłem na to poradzić ,a niepewność pożerała mój umysł.Myśli kłębiły się...wokoło jednej i tej samej osoby. Azzai.
Nie mogłem sobie wybaczyć.Nie mogłem wybaczyć sobie tego ,że nie zrobiłem nic ,kiedy wadera mego serca opadała bezwładnie w dół przepaści.Biegłem do niej...chciałem pochwycić i trzymać ją tak mocno w swych objęciach ,aby ta była już zawsze bezpieczna.Lecz zawiodłem.Zawiodłem ją.Biegłem za wolno.Za późno dotarłem na miejsce całego zdarzenia.
Westchnąłem ciężko.Pochyliłem łeb.
Co mam teraz zrobić ?
Oczywiście ,że nic.Byłem bezsilny.
Im więcej myślałem tym bardziej dochodziłem do wniosku ,że jedyną osobą odpowiadającą za całe feralne zdarzenie jest nikt inny jak....Eloy.Tak ,to jego uważałem za winowajcę.Nie były to wilki ,które nie zdążyły pomóc Azzai.Nie była to Silvana ,która zepchnęła Azz.Był to Eloy.
Dlaczego ?
Głupie pytanie.Wszystko przecież zaczęło się od niego.To zwykły wilk bez serca. Raz rozkochuje w sobie jedną waderę ,a na drugi dzień ? Znajduje sobie nową...
Niepohamowana wściekłość zawładnęła mym umysłem.Ma moim pysku pojawił się grymas bólu i złości.On to rozpoczął...i on za to zapłaci.
Poderwałem się z ziemi jak oparzony.W oczach tliły się iskierki furii.Momentalnie wyczułem zapach basiora.Podążyłem tropem.Początkowo szedłem powoli ,bezszelestnie ociągając się.W miarę zbliżania się do wilka ,mój chód przyśpieszył.Oddech również.W uszach słyszałem jedynie szybkie bicie swego serca.Serca wypełnionego pustką.
Przyspieszyłem.Nie słyszałem już swych myśli.Tylko czułem...Czułem wściekłość...Furię....Żądzę mordu...
Wypadłem zza skupiska krzewów.Gałęzie owych krzewów były naszpikowane kolcami...Lecz ja nie czułem ich wbitych w me ciało.Nie czułem skaleczeń ,ani ran.Nie zwracałem uwagi na kropelki krwi zabarwiające moje futro...
Rzuciłem się na Eloy 'a.Tak po prostu.Bez zbędnych słów.
Szybko jednak odskoczyłem.Spojrzałem na basiora.Spojrzałem w jego oczy.
Na jego pysku malował się wyraz niedowierzania.Oszołomienia.Zdziwienia.
Zbliżyłem się i pochyliłem łeb nad leżącym na ziemi wilkiem.Zacisnąłem łapę na jego gardle.Niech zapłaci.
Basior nie poddał się jednak.Odepchnął mnie od siebie zamaszystym kopnięciem tylnych łap.
Osunąłem się na ziemię.Zanim zdążyłem zareagować wilk doskoczył do mnie.Przejechał ostrymi pazurami po moim pysku i nawet unik tego nie zapobiegł.
Nagle poczułem w pysku metaliczny posmak.Pojedyncze strużki ciemno-czerwonej krwi opadały leniwie na ziemię.Wstałem.Spojrzałem na przeciwnika.I nieoczekiwanie zaatakowałem.

Eloy ? A może ktoś inny ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz