poniedziałek, 25 stycznia 2016

Od Riry (CD. Asher'a, Luy, Blade'a)

– Woho! Pobudka…! Pobudka, pobudka, pobudka! Wstajemy! Kto rano wstaje temu co?
I tak właśnie zaczął się mój dzień. Pochylałam się nisko nad Asherem, który najwidoczniej był tak padnięty, że przespał cały dzień, a nawet i noc! Tak słodko pochrapywał pod nosem, że aż szkoda było mi go budzić, no ale trza się zbierać.
– Asherku…! Słodziaku ty mój!
Razem z tymi słowami położyłam swoją łapę na jego barku i delikatnie nim potrząsnęłam. Dało to zamierzony efekt, bowiem basior poruszył się nieznacznie i zamruczał coś pod nosem. Minęło kilka sekund nim otworzył swe ślepia, widocznie nadal niewyspany.
– Witam w świecie żywych! – zawołałam wesoło, prostując się i spoglądając na niego z entuzjazmem.
– Rira… – burknął pod nosem, najwyraźniej chcąc złączyć wszystkie wątki.
– Długo spałem? -- zapytał niewyraźnie, pocierając łapą swoje oczy.
– Nooo... Nie, kilka godzin – skłamałam z uśmiechem. Dlaczego ma się obwiniać?
– Rozumiem... Ach, trzeba wreszcie ruszyć w dalszą drogę – oznajmił, wstając leniwie.
-- Właśnie! Więc podnoś się i idziemy! -- zawołałam, podskakując w miejscu. No, nie powiem... Dziś mnie wyjątkowo nosiło, a energia wręcz ze mnie tryskała...
-- Gdzie Jenna? -- zagadnął Asher, rozglądając się wokoło.
-- Nie wiem -- rzuciłam zgodnie z prawdą, bo ani na chwilę nie oderwałam wzroku od basiora, o rozglądaniu się już nie mówiąc.
-- Trzeba ją będzie poszukać... -- westchnął zrezygnowany, sprawiając tym samym wrażenie, iż nie jest zbytnio z tego powodu zadowolony -- Policzymy przy okazji wszystkie wilki, poinformujemy Ikanę i... Rira, co ty robisz? -- zapytał, widząc, że ze zdziwieniem wpatruję się w jakiś punkt nieopodal nas. Obrócił się, wędrując za moim spojrzeniem i ujrzał oddalającą się Luę od dwóch wilków: Blade'a i… jakiejś innej wilczycy.
– Rira…? – powtórzył swoje pytanie, tym samym poganiając mnie z odpowiedzią. Nie zamierzałam mu jej nawet udzielić, bowiem biegiem puściłam się w stronę granatowej wilczycy. Czy ona zrobiła to, co myślę?!
– LUA! – wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam i skoczyłam na mą ofiarę. Wilczyca od razu upadła pod moim ciężarem. – Lua?! Co ty odpitalasz, Lua?! – naskoczyłam na nią, z szeroko wytrzeszczonymi oczami. Co ona uczyniła?! Pocałowała Blade'usia! W policzek, co prawda, ale i tak go naznaczyła! Przecie on jest już przeznaczony innej! Co z Farce?! Farce jest już jego drugą połówką! Brakującym elementem w układance! Kawałeczkiem serduszka! Luuś! Coś żeż zrobiła?! Przecież… Przecież teraz ona będzie zdruzgotana i…
Chwila, chwila, chwila… To jest to! TAK! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam!?
Uśmiechnęłam się złowieszczo pod nosem, mierząc Luę od góry do dołu.
– Hehehe… – zaśmiałam się krótko, na co wadera spojrzała na mnie jak na wariatkę, z lekka przestraszona – Wiesz co? A może by tak to przeciągnąć...? – zapytałam, dalej szczerząc się na myśl o moim planie. TAK! MAM CAŁKIEM NOWY I LEPSZY PLAN!

***

– Ksz. Obiekt numer jeden na miejscu. Plan pod tytułem „Zakazane chwyty” rozpoczęty. Kryptonim „Zakochana”, na pozycje! Odbiór, ksz.
– Wiesz, że stoję koło ciebie, prawda? – odezwała się Lua, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem, patrząc jak mamroczę do zaciśniętej łapy, oparta o dość duży głaz, za którym miałam szczęście się schować i zająć dogodną pozycję do obserwowania całej akcji.
– Lua! Musimy wymyślić jakieś hasło, dzięki któremu będę mogła kontrolować Twoje poczynania! – zawołałam do niej, odwracając łeb.
– Spokojnie, myślę, że sobie poradzę – westchnęła, mając najwyraźniej dość mojego zrzędzenia.
– O,wiem! – wykrzyknęłam, wpadając na kolejny pomysł. – Pójdziesz tam i…
– Rira, do jasnej ciasnej, poradzę sobie – przerwała mi wadera, deczko się już niecierpliwiąc.
– Dobra, dobra. Idź! Cel namierzony! – powiedziałam przenikliwym szeptem, na co Lua przewróciła oczami i powoli wyszła zza mojej kryjówki. Szybko podparłam się łapami o kamień i schylona obserwowałam jak wilczyca podchodzi do Blade'a. Mam nadzieję, że jestem wystarczająco blisko, by słyszeć o czym rozmawiają… Gdy otworzyli pyski, dobiegły mnie pojedyncze urywki ich rozmowy.
– No, nie jest źle… – westchnęłam z ulgą pod nosem. Teraz tylko czekać na rozwój sytuacji…
Pokręciłam się trochę na moim miejscu, szukając wygodnego miejsca, po czym oparłam pysk na łapach, a łapy na głazie.
„Ahaha! Jak plan wypali to nareszcie wszystko się skończy! Farce i Blade będą razem! O, a ja się zabiorę za Blue… Tak! Hej, nawet mam pomysł na imię jej szczeniaczka! Rita! Czyż nie brzmi pięknie?! Ale chwilunia… Ach, Rita już jest zarezerwowana dla tej pierwszej parki… No to… Hmm… Ash! Tak, słodkie imię dla słodkiego szczeniaczka!”
W czasie, gdy rozmyślałam nad bliską przyszłością, moje czułe oko zauważyło ruch w zaroślach, nieopodal tamtej dwójki. Stali odwróceni, więc nie mogli tego zobaczyć, ale… Na futro mojej matki! FARCE! TAK! Wreszcie! Idzie, idzie! Zaraz nastąpi punkt kulminacyjny całego planu!
Lua! Blade! Do roboty!
Przeniosłam szybko wzrok z wielkim uśmiechem na pysku w stronę tamtej dwójki, lecz… Och, ona nic nie robi! Tylko rozmawiają! To nie fair! Mówiłam jej, że przecież… Ych! Lua! Lua, do cholery! Patrz, macham do Ciebie! Lua!
Moje kończyny zataczały nad niebieskim łbem jakieś fikuśne zawijasy tylko po to, by wadera zwróciła na mnie uwagę. Ale nie! Jak stała, tak stoi i nawet nie uraczy mnie jednym spojrzeniem. Trudno. Trzeba użyć hasła.
Otoczyłam mój pysk łapami, tym samym robiąc naturalny głośnik, lekko odchrząknęłam i krzyknęłam najbardziej kruczo jak tylko potrafiłam:
– KRA KRA! KRA KRA!
– Co to było? – usłyszałam głos basiora-ofiary, który począł się odwracać, szukając źródła dziwnego dźwięku. Natychmiast padłam na ziemię, bojąc się o moje zdemaskowanie.
– A, to pewnie te ptaszyska… – rzekła Lua, która położyła łapę na jego barku i ponownie skierowała go w stronę lasu. Wystawiłam łeb ze swej kryjówki, po czym zostałam zganiona sztyletującym spojrzeniem wadery. Uśmiechnęłam się przepraszająco, lecz po sekundzie znów zaczęłam żywo gestykulować. Wskazałam kilka razy na idącą niedaleko Farce, po czym złożyłam ręce jak do modlitwy i wbiłam „Zakochaną” błagalne spojrzenie.
Gdy wyszeptała nieme „Co?” zaraz dotknęłam swojego policzka. Wilczyca najwyraźniej zrozumiała, bowiem spojrzała na Blade'a i znów poczęła coś do niego mówić. Nie minęły dwie sekundy, ona już wcieliła w życie moją prośbę.
Ale… Chwila… Coś mi się tutaj nie zgadza… Miała go pocałować w policzek, racja?
W TAKIM RAZIE DLACZEGO TRZYMA SWÓJ PYSK NA JEGO USTACH?
Zamarłam.
Zresztą tak samo jak stojąca nieopodal wadera, która przypatrywała się temu wszystkiemu w niemałym szokiem.
Gdy otrząsnęłam się z wielkiego zdziwienia, pisnęłam cicho, od razu tłumiąc ten dźwięk przyciskając łapę do pyska.
„Lua… LUA?! COŚ ŻEŻ UCZYNIŁA?! Miał być policzek! PO-LI-CZEK! A nie cholerne usta! Luaaaa…”


Lua? Blade? Heh, drama musi być, nie? ^ ^”

sobota, 23 stycznia 2016

Od Luy (CD Eris i Grim'a): Dowód mojego szaleństwa.

Jeszcze parę minut i eksploduję. Mieliśmy chyba iść, prawda? Ja rozumiem, że przybłędy trzeba przygarniać, ale potrzeby i zachcianki Luy też ważne są. Prawda? Prawda, ale niestety nikt tego nie rozumie. Trzeba jakoś zwrócić na siebie uwagę.
 - Ty...-,, Anielica" chyba chciała coś powiedzieć na temat Wężyka, ale weszłam jej w słowo. Niewykluczone, że uratowało to jego śliczną mordkę.
 - Dlaczego ona jest upadłym aniołem? Z pewnością nie jest ładniejsza ode mnie- stwierdziłam patrząc na Blade'a z wyrzutem- No chyba, że to przy upadku tak się zniekształciła. Wtedy nie chciałabym być na jej miejscu.
Teraz i we mnie utkwiła wściekłe spojrzenie. O dziwo jednak więcej negatywnych emocji kłębiło się wokół niej niż w samej waderze. Ciekawe. Podejrzewałam, że to element klątwy. Nikt nigdy nie nazwał mnie geniuszem, ale to nie znaczy, że nim nie jestem. Zakładam, że sieje dookoła niezgodę, ale jak dotąd nikt nie rzucił się nikomu do gardła więc mogę się mylić. Chociaż basiorowi nie za bardzo podobało się, że się wtrąciłam widać i czuć było, że z trudem powstrzymuje śmiech.
 - Lua...
 - Co, zepsułam ci podryw?- powiedziałam uśmiechając się szelmowsko.
Wilk spojrzał na mnie jak na wariatkę, to znaczy tak jakby wcześniej nie wiedział że nią jestem. Gdybym była telepatką najpewniej usłyszałabym coś w rodzaju ,,Co ci naglę odbiło?" albo ,,Dobrze się czujesz?". Po chwili jednak i on się uśmiechnął.
- A i owszem. Zazdrosna?
,,Anielica" cofnęła się lekko zdezorientowana. No, i teraz już raczej nudno być nie powinno.
- Jak najbardziej!- powiedziałam to z takim przekonaniem na jakie tylko było mnie stać- Czuję się niedowartościowana! Odkąd dołączyłam do tej watahy nikt ze mną nie flirtował! To rujnuje moje morale!
Przez chwilę Blade miał taką minę jakby nie wiedział, czy mówię poważnie czy, to tylko element przedstawienia. No i w sumie słusznie, bo rzeczywiście kiepsko się czuję gdy nikt nie chwali mojej urody. Ostatnim basiorem z jakim igrałam był ten typ od ghula, ale to było dawno i tylko przez kilka sekund. W dodatku ostatecznie pomylił mnie z morową dziewicą.
 Z emocji Wężyka wyczytałam, że jest w stanie zamyślenia. Najpewniej zastanawiał się co powinien na to odpowiedzieć.
- Niech zgadnę- zaczął uśmiechając się złośliwie- Nudzisz się i szukasz kogoś kto się z tobą pobawi. Mam rację?
Wytrzeszczyłam na niego oczy. O rzesz... Od kiedy basiory potrafią myśleć? Przeszło mi przez myśl, że może i on cierpi na Empatię, ale to by było głupie. Tak, czy inaczej trafił w sedno. Chyba nawet nie musiałam mu tego mówić, bo szczęka mi lekko opadła i od prawie minuty się na niego gapiłam.
- Wiesz, nikt cię tu nie trzyma- powiedział nie przestając się szczerzyć.
Ni stąd ni zowąd do głowy wpadł mi szaleńczy pomysł. To znaczy... Dla mnie w miarę normalny, ale dla większości byłoby to coś tak bezdennie głupiego i bezsensownego, że szłoby się za taki pomysł pokroić. Spojrzałam na Wężyka i uśmiechnęłam się uroczo, a może nawet trochę uwodzicielsko.
- Jak ty mnie dobrze znasz- powiedziałam podchodząc do niego- Kochany jesteś.
Pocałowałam go w policzek i wyminęłam idąc w pierwszym lepszym kierunku. Z emocji wilka domyśliłam się, że nie wie czy powinien się teraz szyderczo uśmiechnąć. Zapytacie ,,Co to miało być?". To moi drodzy było pożegnanie. Buziak na do widzenia. Ledwie oddaliłam się od Blade'a znikąd wyskoczyła na mnie czarna wadera. Jej błękitne włosy walnęły mnie w oczy zarówno dosłownie jak i w przenośni. Rira.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć wadera wyrzuciła z siebie potok słów.
 -  LUA! Lua?! Co ty odpitalasz, Lua?!
Zaniemówiłam. Szybka jest. Ja tak szybko nawijać nie umiem. Musiałam wyglądać jak kompletna idiotka tak się na nią gapiąc. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że chyba zadała mi pytanie. Jednak nim zdążyła  otworzyć pysk Rira cicho się zaśmiała i spojrzała na mnie jakoś dziwnie.
 - Aaa... Hehehe... Wiesz co? A może by tak to przeciągnąć...?
Uniosłam do góry brew.
- Eeee... Że co proszę?
Wadera roześmiała się nieco głośniej. Miałam niepokojące przeczucie, że właśnie uruchomiłam zegar zagłady.
- Słuchaj, złotko...- zaczęła- Ja to widzę tak: zazdrość, zawiść, MIŁOŚĆ!
Wytrzeszczyłam na nią oczy. Zachowywała się jakby jej ktoś czegoś dosypał.
- Rira, ty się dobrze czujesz? Może powinnam zawołać Marvela albo...
- Nie, nie, nie!- błękitnowłosa wymachiwałam mi łapami przed nosem z taką prędkością, że dostałam oczopląsu- To tylko natchnienie!
Przemilczałam fakt, że widywałam już takich co natchnienia doznawali właśnie po zjedzeniu kolorowych grzybków.
- Słuchaj, Ri... Ja nie wiem o co ci chodzi, ale może zwróć się z tym do Jen...
- O, nie, nie, nie, nie. Jenna się nie nada!- weszła mi w słowo rozmówczyni- Ale, ty jesteś w sam raz!
Odpuściłam sobie dalsze próby porozumienia się z waderą. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest na haju.
- No chyba, że...-kontynuowała swój monolog-To tamto było na serio...
Otwarłam szerzej pysk.
- Nie!- zawołałam- Nie serio!
Myślałam, że Rira nie potrafi się już szerzej uśmiechać. Myliłam się.
- O. To w takim razie mamy umowę...

Basior przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Zastygł nade mną. No cóż... taka sytuacja...
- Może gdybyśmy znali się trochę dłużej to nie miałabym nic przeciwko, ale bądź proszę tak miły i zejdź ze mnie.
Wilk zamrugał energicznie, po czym  odsunął się ode mnie o jakiś metr. Dźwignęłam się z ziemi. Jeszcze przez parę sekund wpatrywał się we mnie jakbym miała się zamienić w coś wyjątkowo paskudnego. Panująca cisza powoli robiła się niezręczna. To znaczy byłaby niezręczna gdybym znała takie słowo jak ,,niezręczność".
- Eeem... To można wiedzieć z czym tym razem zostałam pomylona?
Basior na chwilę uniósł do góry brwi, ale chyba doszedł do wniosku, że nie trudno mnie pomylić z jakimś potworem.
- Demonem, zdaje się.
Odetchnęłam  z niekrytą ulgą.
- No, to już jakiś postęp. Demon brzmi i pewnie wygląda dużo lepiej niż morowa dziewica.
Wilk uśmiechnął się jakby i on dostrzegał podobieństwo.
- Niewiarygodne, że ktoś mógł się tak pomylić.
W jego wypowiedzi było tyle sarkazmu, że aż dziwne że się nim nie udławił. Skrzywiłam się. Po ostatnich przeżyciach z Rirą byłam tak zmęczona psychicznie, że już nawet na przekomarzanki nie miałam ochoty.
- Tak, wiem. Trudno w to uwierzyć, ale jestem wilkiem. I, o dziwo, mam imię. Lua jestem.
Basior zaprezentował profesjonalny szelmowski uśmiech. Czyżby kolejna bratnia dusza? Przyda się jeśli Blade mnie znienawidzi.
- Grim.
Teraz i ja się lekko uśmiechnęłam.
- No i fajnie. A teraz choć bratku, trza cię przedstawić załodze.
Wilk przekrzywił lekko głowę.
- Jakiej załodze?
 Spojrzałam na niego jak na kompletnego przygłupa
- Przeklętym oczywiście- zabrzmiało to jakbym mówiła, że niebo jest niebieskie, a trawa zielona.
Grim już otwierał pysk żeby coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Uprzedzając twoje pytanie: gdy raczyłeś się na mnie wwalić nadepnąłeś na coś łapą. Masz bardzo ładną krew, Białasku.
,,Białasek" spojrzał na poduszeczkę łapy po czym uśmiechnął się do mnie tak szeroko jak potrafił. Gdybym nie była sobą mogłabym odczuć niepokój lub nawet strach na widok jego wykrzywionych, rozciętych warg. Ale nie. Mam dość ubogi zasób uczuć jak na kogoś muszącego wyczuwać każda emocję każdego napotkanego wilka.

- Sporo tego- mruknął Grim spoglądając na niemal całą watahę gotową do wymarszu.
Gdzieś na skraju tłumu dostrzegłam biały kształt. Ikana wróciła, ale nie było teraz czasu by przedstawiać jej Białaska.
- Będzie jakaś rozmowa kwalifikacyjna? - spytał uśmiechając się lekko.
Wzruszyłam barkami.
- Ja zamieniłam z nią tylko kilka zdań. Nie wiem czy w ogóle rozważała odmówienie komukolwiek. Nawet takiej szui jak ty.
Wilk zrobił obrażoną minę.
- Znamy się od może dziesięciu minut, a ty już mnie oceniasz?
Poprzestałam na złośliwym uśmiechu i zwróciłam głowę w kierunku watahy usiłując wypatrzeć Wężyka. Jest. Już mi go żal. Po kiego mi to? Nie wiem.
- No cóż, dzisiaj chyba Alfki nie poznasz. Chętnie dotrzymałabym ci towarzystwa podczas marszu, ale jest już ktoś kogo muszę popilnować- powiedziałam.
Grim tylko pokiwał głową uśmiechając się szeroko i wmieszał się w tłum, a raczej próbował. Kilka wilków niemalże podskoczyło na widok jego pyska. Wyszczerzyłam się, nawet nie wiem do kogo i  ruszyłam w kierunku Blade'a. Rira chciała bym się do niego przymilała i udawała, że mi się podoba, czego zresztą wcale nie muszę udawać. Wężyk jest w porządku, ale tak szczerze to widzę w nim tylko brato-wnuka. Typa pokręconego prawie tak samo jak ja. Więc grę aktorską mogę ograniczyć do minimum. Nie ma co rzucać mu się na szyję, czy coś w ten deseń. Wystarczy zachowywać się naturalnie... Co w sumie może oznacza właśnie rzucanie się na szyję...
- No-powiedziałam stając u boku basiora- Tym razem nie będziesz mnie musiał holować.
- Jesteś pewna? Było całkiem zabawnie - uśmiechnął się szelmowsko.
Pomimo to wyczułam u niego drobne zmieszanie. Chyba nadal nie był pewien jak interpretować to co zrobiłam.
- Jeśli zechcesz będę się na tobie wieszać.

Blade? Nie bij ;__;


środa, 20 stycznia 2016

Nowa wadera Tytania

http://magiczna-wataha-mroku.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/620630/files/blog_md_4363657_6301127_tr_wilczyca133.jpg
Imię: Tytania
Płeć: Wadera, no chyba, że o czymś nie wiem...
Wiek: Hmm... o ile dobrze wiem, wadera liczy sobie 5 wiosen..
Partner: Wadera wprost marzy o tym jednym!
Rodzina: Aby uchronić braci, odeszła... Nie pamięta nawet ich imion. Ojca nigdy nie poznała, a matkę zabiła.
Stanowisko: Wojownik
Wykształcenie: Braciszek nauczył ją to i owo o medycynie. Ma też doświadczenie polityczne i wojskowe.
Charakter: Tytania jest raczej miłą i skromną waderą, ale gdy trzeba, potrafi zajść za skórę! Jest raczej nieśmiała i z lekka tajemnicza. Jest dobrze wychowaną waderą. Stara się być dobra, ale jej to za bardzo nie wychodzi. Potrafi dochować tajemnicy, a kiedy się wścieka jest nie do okiełznania. Niezwykle mocno nieufna. Kiedy staje się demonem, jest naprawdę...dziwna. Kochająca zadawać ból innym i sobie. Mówi do siebie zawsze w liczbie mnogiej, jest z lekka zboczona. Uzależniona od zabijania.
Historia: Urodziła się w ubogim domu w ubogiej rodzinie. życie miała spokojne, do póki przez przypadek zginęła. Tak! Zginęła! Matka jednak tak mocno ją kochała, że podpisała pakt z Mroku. A kimże jest ta Mroku? Demonem. A wracając... podpisała go. Pakt ten polegał na tym, że Tytania będzie zmuszona przyjmować ją do ciała. Po paru tygodniach wadera wróciła do swojej jaskini, jak gdyby nigdy nic. Nie pamiętała niczego tamtej nocy, w której zginęła. Po paru dniach okazało się, że wadera z niewiadomej przyczyny zabiła matkę. Nic nie pamiętała tamtego dnia. Braci nie było. Zostawiła im karteczkę, a sama uciekła z domu, i już więcej nie wróciła...
Klątwa: Mroku
Zasady klątwy: Jej matka podpisała pewien pakt, aby uratować życie Tytanii. Fakt: Daje on nieśmiertelność dziewczynie, odporność na różne metale, regenerację (która nie działa, jeżeli rana została zadana srebrem), ale i oznacza, że Tytania jest powiązana z pewnym demonem. Co kilka dni wadera musi przyjmować do ciała demona, który jest psycholem, zbokiem i... no... złem wcielonym. Wadera włada dzięki niemu czarną magią, ale co kilka dni musi oddalać się od watahy, aby jako demon nie zrobić nikomu krzywdy. Czasem w swojej głowie słyszy obce głosy i widzi zmarłych.
Głos:
(Chodzi o głos demona i dziewczyny)
Nick na howrse: Fragonia

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Od Ikany (CD Pax'a)

Wadera odciągnęła małe, dziwne rogate coś od swojej zdobyczy i puściła. Przez chwile przyglądała mu się krytycznie, usiłując ustalić czym właściwie jest. Niby wyglądało na bardzo małego basiora z rogami, w jej kręgach norma. Jednak ów basior był do tego stopnia poobijany, że gdyby się nie ruszał uznałaby go za ścierwo i to niekoniecznie wilcze. Wolała się więc upewnić. W sumie to rozważała nawet czy to nie jakiś zdeformowany szczeniak. Już miała spytać czy rodzice  nie nauczyli go, że nie ładnie jest kraść, ale powstrzymała się na wypadek gdyby jednak nie był szczeniakiem.
- Jesteś wilkiem, tak?
 Rogaty stworek usiadł.
- Może trudno w to uwierzyć, ale tak.- potwierdził beznamiętnym głosem po czym wyjrzał zza wadery i spojrzał na - Pozwolisz, że dokończę twój posiłek?
Ikana skrzywiła się z niesmakiem. Nie wiedziała już nawet co sama myśli i czuje. Wściekłość? Współczucie? Ale, tak właściwie, to z jakiej beczki jedno ma wykluczać drugie? W końcu, już się najadła.
- Tak- odparła.
Basior wstał i podszedł do jelenia po drodze potykając się o jakiś korzeń. Kiedy jadł uważnie go obserwowała. Nigdy się na anatomii nie znała, ale z tego co wiedziała to tylko przeklęci miewają rogi. W głębi duszy podziękowała pierwszemu lepszemu bóstwu za to, że ona ich nie ma. Miała w prawdzie już dość wielu Przeklętych na głowie, ale jeden więcej, do tego pokurcz, nie powinien wiele zmienić. Dlatego gdy tylko nieznajomy skończył konsumować jej posiłek rozpoczęła tradycyjną gatkę, której tak bardzo nie znosiła.
- Przeklęty, co?
Basior spojrzał w górę jakby chciał zobaczyć własne rogi, ale to chyba nie było możliwe.
- Niewątpliwie- powiedział.
- Całkiem  nieźle się składa- mruknęła wadera wstając- Bo widzisz, pewnego dnia przyszło mi do głowy założyć watahę tylko dla dziwolągów i do dziś nie wiem, czy to był dobry pomysł- stwierdziła usiłując wyliczyć w głowie wszystkie znane sobie klątwy- Tak, więc jeśli chcesz możesz się do nas podpiąć.
Basior przez chwilę milczał. Widać było, że intensywnie myśli. Postanowiła mu nie przeszkadzać, bo sama nie lubiła gdy ktoś przeszkadzał jej. W końcu wilk wstał i stanął obok.

-  Chwila, moment... To ile was w końcu jest?
Ikana przez chwilę usiłowała pozbierać myśli. Z trudem zapamiętywała imiona tych nowych.
- Sama nie wiem- westchnęła- Jednego policzyłam chyba z pięć razy, a sześcioro nie policzyłam w ogóle. Ale chyba coś pod trzydziestką.
Pax uniósł wyżej brwi, tak że wadera nie była pewna czy to ze zdziwienia, czy podziwu. Ale chyba, tego pierwszego, bo basior najpewniej już  zauważył, że nie do końca to wszystko ogarnia. Nie dość, że sama  się spóźniła, to do jej powrotu zgubiło się kilka wilków, które wcześniej, według Jenny, jeszcze niedawno tu były. Nie znosiła kogoś zostawiać, ale przywykła już do tego, że raz na jakiś czas ktoś znika i pojawia się po dłuższej, czy krótszej nieobecności. Niektórzy nie wracają w ogóle. Wadera zacisnęła zęby usiłując, nie myśleć o Sohy i Jason'ie. Niektórzy po prostu odeszli, ale ci dwaj niewątpliwie ponieśli śmierć. Nie widziała dlaczego jest jej z tego powodu tak żal. Wielokrotnie widziała śmierć, być może o wiele bliższych osób, minęło mnóstwo czasu, a jednak ona wciąż nie mogła zapomnieć tych ostatnich dwóch dni zanim spotkała Soneę. Kiedy przez chwilę, miała wrażenie, że Soha jednak nie jest bezmózgim, pozbawionym własnej woli, workiem mięsa. Nie brzmiało to do końca jak komplement, ale basior nie pożył dość długo by mogła pomyśleć cokolwiek innego. Nie mówiąc już o tym by coś powiedzieć.
 Zdarzały się Alfy, które spoufalały się i przyjaźniły z członkami watahy. Były też takie, które uważały ich tylko za swoich podwładnych.  A ona nie zaliczała się do żadnej z tych grup. Zbyt aspołeczna i zamknięta by tworzyć więzi, za mało władcza by rozstawiać po kątach. W zasadzie to pełniła tu głównie rolę przewodnika, i to kiepskiego.
 Otrząsnęła się z zamyślenia gdy dotarło do niej, że wszyscy zebrani się na nią gapią i czekają aż coś powie.
- Idziemy!- zawołała i poprowadziła watahę ku północy.