piątek, 3 kwietnia 2015

Od Blue (C.D. Behemota): Jeśli chodzi o polowanie...

Jakiś czas temu spotkałam pewnego wilka. W sumie… to ciężko mi go opisać. W ogóle się nie przestawił, nie powiedział skąd jest. Spytał się tylko czy tu jest jakaś wataha i odszedł. Tak po prostu. W sumie to ciężko mi to jakoś skomentować… nawet złośliwe.
„Witam, wnioskuję iż pani jest z tutejszej watahy” przypomniało mi się jak zwrócił się do mnie basior. Pierwszy raz mnie wtedy zatkało. Jaka znowu p a n i ? Że niby to było d o m n i e ?!
Parsknęłam śmiechem. Wilka już dawno ze mną nie było, więc mogłam sobie powspominać tą dziwną rozmowę bez żadnych konsekwencji.
Spojrzałam w niebo. Było niebiesko- różowe. Za jakiś czas słońce będzie się chować za horyzontem. Przypomina mi się, że obiecałam Jennie pójść na polowanie. Musimy przecież jeść coś innego niż króliki. Trzeba tylko najpierw zebrać jeszcze kilka wilków. Sama mogę upolować najwyżej młodą (lub dość starą) sarnę. A wszystko przez mój cholerny wzrost. I brak jako takiej siły fizycznej. Stawiam sobie więc jeden cel: znaleźć kilka wilków do pomocy. Myślę kto mógłby mi pomóc. Część wilków jest „niedysponowana” z powodu przedawkowania alkoholu więc lista robi się coraz krótsza. Chcę aby poszła ze mną Rira.
-Przecież ona ma opaskę na oku!- przypominam sobie. Wzdycham…
Może, w takim razie Marvel i Asher mogą ze mną pójść? Nie… Asher może niech zostanie z Rirą (default smiley xd). Sama z Marvel’ em upolujemy więcej niż jeden wilk, ale to nadal będzie za mało. Przydałyby się jeszcze dwa wilki. Co najmniej.
Noż cholercia! Czemu tamte trzy się upiły?! Nie dość, że połowa stada jest gdzieś… gdzieś daleko, to jeszcze nie każdy jest przytomny. Chyba nic już mnie w życiu nie zaskoczy.
Docieram do miejsca, gdzie jeszcze dwa dni wcześniej większość z nas leżała przy ognisku. Kiedy wpatruję się tak w opustoszałe miejsce, do mojej głowy wdzierają się wspomnienia. Widzę jak walczymy z kanibalami. Później, po wojnie zostajemy na noc na tej malutkiej polanie. „Widzę” Eloy' a, który rozpala ognisko, Azzai która rozmawia z Hiro… a później walkę Hiro z Eloy' em. Uciszającą ich Jennę i Varvadę. Dostrzegam kruki Asher’ a i zranioną Rirę. Odruchowo chcę do niej podejść, ale „obraz” zaraz się rozpływa. Zniknął tak nagle, jak się pojawił. Później widzę Marvel’ a i jeszcze te nowe wilczyce. Nie zamieniłam z nimi ani słowa, ale z tego co słyszałam to, cóż… powiedzmy, że doszło do pewnych nieporozumień i sporów, częściowo z ich powodu. Ale ja się do nich nie mieszam. Nie lubię widzieć czyichś łez, ale pocieszać też najlepiej nie umiem. Po prostu cudny charakter. Naprawdę często żałuję, że urodziłam się właśnie taka. Poza tym zdecydowanie za dużo myślę i rozmawiam ze sobą. Ponoć to pierwszy stopień do szaleństwa, nie?
Ale w jednej chwili uświadamiam sobie, że mi to nie grozi. Już jestem rąbnięta. Ale przynajmniej do końca pozostaję ze sobą szczera. I to się liczy!
Nagle słyszę czyjś głos. Na szczęście należy do żywej istoty, więc biegnę w jego stronę. Przedzieram się truchtem przez gęste drzewa. Nie mam ochoty biegać, zwłaszcza, że nikt nie woła o pomoc. To tylko głosy innych wilków. Kiedy docieram na miejsce widzę kilku członków naszej watahy. Jest tam Hiro i Marvel. Zaraz dostrzegam jeszcze Jennę i Rirę. I jest jeszcze Asher. A oprócz tego jakaś wadera, która stoi na tyle daleko, że nie mogę jej rozpoznać. No i jest jeszcze… ten wilk. A właściwie t e n wilk!
„…. iż Pani jest z tutejszej watahy…”
Dobra! Już dość tego! Zamknij się wreszcie!- upominam swój głos, który wbrew mojej woli wdziera mi się do głowy. Od czasu tej walki z kanibalami zdarza się to coraz częściej. Innymi słowy- mam popie***one we łbie. Czasem już tak bywa. W sumie, kogoś musiało to spotkać. Pech chciał, że wypadło ma mnie.
-...biała wadera, z charakterystycznym, niebieskim znakiem w okolicach prawego oka…- słyszę kawałek rozmowy. Podchodzę bliżej zaciekawiona. Nie wiem co powiedział ten nowy, ale kilka par oczu zwróciło się w jego stronę. Uznaję, że też powinnam tak zrobić, abym nie wyszła na „tą, która nie uważała”. Podchodzę więc jeszcze bliżej, do wilków. Ciemny basior mnie zauważył. Zmarszczył brwi i zaczął mnie taksować wzrokiem, tak jak zapewne ja taksowałam jego. Jednak zaraz się odwrócił do swojego rozmówcy. Lub rozmówczyni. Ciężko jest mi rozpoznać wilka, który stoi do mnie tyłem. Jednak kiedy przyglądam się bliżej, rozpoznaję Jennę. Ta odwraca się, kiedy mnie dostrzega i macha łapą, dając mi znak abym podeszła bliżej. Podchodzę więc i siadam obok wilczycy. Przez chwilę rozważam dodanie: „widzę, że jesteś już trzeźwa”, ale w porę gryzę się w język. Przypominam sobie, że nie jesteśmy same, a głupio byłoby abyśmy wyszli na stado „wiecznie pijanych wilków”.
-Jeśli chodzi o polowanie…- zaczynam, kiedy wadera na mnie spogląda.- to zbieram jeszcze wilki. Powinniśmy iść przynajmniej w czwórkę, tak mi się zdaje. Może Marvel się zgodzi, ale brakuje nam w takim razie jeszcze dwóch wilków.- kończę. Czekam aż Jenna zaproponuje kto może jeszcze iść. Ona zna resztę wilków zdecydowanie lepiej niż ja. Raczej będzie wiedziała kto ma teraz czas. Poza tym moja aspołeczna część mnie wołałaby nie pytać się każdego wilka, czy chce iść na polowanie.

Jenna? Behemot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz