niedziela, 5 kwietnia 2015

Od Moonlight: (CD Appalosa) Kiedy, ma się już dość.

Nie ma sensu by się kłócić. Moja klątwa nie pozwala mi bym, mogła odczuwać ciepło uczuć ale nie wzbrania dawania, tego ciepła. Nie kiedy mam po prostu dość, i poddaje się klątwie daje jej się ponieść, pozwalam by zimno mną zawładnęło. Nie odczuwam już takiego kontrastu.
-Appalosa czekaj, Paluku, proszę zaczekajcie.- Powiedziałam wzdychając.- Przepraszam za moje zachowanie ale to przez klątwę, nie potrafię tego wytłumaczyć. Tak się dzieje i już. Appalosa. Nie możemy iść po ciemku. Wtedy wychodzą Oni, i zaczynają polowanie. Gdyby nas zaczęli śledzić a my jakimś cudem znaleźli watahę mogli by zaatakować ze zdwojoną siłą, i rozbić naszą watahę znowu ponad to możemy narazić na śmierć wiele wilków. Nie mogę na to pozwolić. Dlatego sądzę, że w dzień było by lepiej. Kanibale z tych stron jak zauważyłam wolą noc, dlatego proszę posłuchajcie mnie i poczekajmy do rana.- Spojrzeli na mnie z powagą. Wiem, że uderzyłam w czuły punkt ale musiałam. Nie chcę by zginęli ci co są dla mnie jak rodzina.
-Ma sporo racji- Przyznał Paluk.
-No tak, dobrze poczekamy na to twoje słońce.- Powiedziała z grymasem i odeszła, kont jaskini. Niedługo będzie świtać. Chyba nikt nie będzie się do mnie odzywać. Pójdę do Appalosy.
-Moonli… Czekaj- Powiedział Paluku gdy się już zaczęłam obracać.- Myślę, że Appalosa ma podobną klątwę do twojej. I jej klątwa nie pozwala wyrażać prawdziwych uczuć, może troszkę jest łagodniejsza ale bardzo podobna. Proszę spróbuj ją zrozumieć.
-Dobrze- Powiedziałam i poszłam w stronę Appalosy. Gdy do niej podchodziłam zimno w około mnie wzrastało, gdy byłam na wyciagnięcie ręki temp. Wokół mnie wynosiła ok. -60 stopni Celsjusza. Nagle coś rozbłysło, oślepiło mnie. T-to… łapy Appalosy zapłonęły jakim cudem? Gdy podeszłam bliżej, coś rozbłysło. Głośny grzmot. No tak… podobna klątwa… więc wokół Appalosy są wysokie temperatury?! O nie a to oznacza…
-Szybko z jaskini!- Krzyknął Paluku. Appalosa i Paluku wybiegli. Ja zostałam. Oczy zaszły mi mgłą, stałam jak wryta a nad moją głową pojawiły się chmury burzowe. Tarcie powietrza, ujemnej i dodatniej temperatury powoduję elektryzowanie powietrza oraz powstawanie kominu atmosferycznemu oraz huraganu. Czyli zaraz wysadzi jaskinie tak? Ha… ha… ha…
Jaskinia zaczęła się trząść, łapy jakby przymarzły mi do ziemi. Nie mogłam się ruszyć. Nagle do jaskini wbiegły dwie sylwetki.
-Moonlight, choć! Zaraz się to zawali!- Usłyszałam głos Appalosy. Ech.. nie wytrzymam za długo z tą klątwą… nie dam rady. Ona mnie wykańcza… Muszę nauczyć się z nią żyć…
-Moonli- Paluku… on też tu jest?.- Chodźmy, zaraz się zawali.- Nie ruszę się z tond… nie potrafię.
-Przepraszam…- Powiedziałam- Appalosa wypchnęła mnie bez wahania z jaskini. Uciekliśmy.
-Dziękuje Appalosa- Powiedziałam.
-Nie ma za co… a, i mów mi Appa.- Powiedziała, lekko kiwając głową.
-A ty mów mi Moonli.- Zaśmiałam się. Temperatura wokół mnie była równa 0 stopni.
-Emmm… dziewczyny mamy… towarzystwo.- Powiedział Paluku. Obejrzałyśmy się za siebie. Wiatr zaczął wiać, mocniej, i słychać było grzmoty, co chwila niebo przecinały błyskawice. Otoczyli nas… Oni… było ich… dwudziestu… dwudziestu pięciu? Co chwila ich przybywało. Naglę wokół nas powstał krąg z ognia. Ogień mienił się czerwienią… rubinową czerwienią. Spojrzałam na Appalosę.

Appalosa? Paluku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz