piątek, 3 kwietnia 2015

Od Behemota (CD. Blue): Może mały postój?

– Pytałem, czy masz wystarczająco dużo sił? – powtórzyłem, ponownie wlepiając swój wzrok przed siebie. Kątem oka zauważyłem, że wadera kręci głową.
– Nie. Jest w porządku. – odpowiedziała patrząc na mnie. Westchnąłem i obróciłem łeb, by zobaczyć, jak trzymają się inni. – O co chodzi? – zagadnęła próbując zgadnąć, na czym zatrzymały się moje oczy. Bez słowa się odwróciłem się i dogoniłem Jennę. Gdy zrównałem z nią swój krok, odezwałem się:
– Nie chcę podważać Twojego autorytetu, lecz myślę, iż powinniśmy zrobić postój. – mówię oficjalnym tonem. Jednak na moje słowa wilk tylko prycha pogardliwie.
– Wytrzymają. To ty gadałeś, że musimy się tam jak najszybciej dostać – odpowiada lekceważąco i nawet nie szczyci mnie swoim spojrzeniem. Bardziej stanowczo wyrywam do przodu i zagradzam jej drogę. Wadera gwałtownie staje, co wywołuje efekt łańcuchowy.
– Nie sądzę, iż podróżowanie do granic możliwości, przyśpieszy nasze pojawienie się po drugiej stronie. Poza tym, słońce już chowa się za horyzontem. Nie uważasz, że większe ciemności spowodują jakąś niechcianą tragedię? – staram się mówić normalnym dla mnie tonem, lecz i tak wypowiadam się bardziej ostro, niż sytuacja tego wymaga. Gamma mierzy mnie nienawistnym spojrzeniem, aż w końcu się odzywa:
– A gdzie, według Ciebie, powinniśmy nocować, hę? Na tej stromej ścieżce? – dalej trzyma się w swoim przekonaniu. Mimowolnie mrużę gniewnie oczy.
– Wyprzedzę was i sprawdzę, czy w pobliżu nie znajduje się bardziej obszerne miejsce, odpowiednie na odpoczynek. Czy wyrażasz na to zgodę? – zapytałem już stawiając pierwszy krok, jakby z góry zakładając, iż dostanę pozwolenie.
– Dobrze. Rób jak uważasz. – słyszę i niemal natychmiast odwracam się i znikam w białej chmurze.

Szybko zmierzam przed siebie, by nie tracić czasu oraz ostatnich promieni słońca. Mimo, iż próbuję jak najszybciej znaleźć owe miejsce, uważam na strome zbocza góry oraz ostre krawędzie niektórych głazów. Po chwili podróży, zaczynam lekko zipać. Gdy po tak krótkim czasie zaczynam odczuwać zmęczenie, to znak, że powinienem prędko odpocząć, inaczej stracę przytomność, a miejsce, w którym się znajduję, nie jest dobrym rozwiązaniem. Moje ciało mogłoby zsunąć się i spaść w dół, a już jestem na dość dużej wysokości.
Gdy w końcu dostrzegam wgłębienie podobne do jaskini, odczuwam ulgę, lecz oczywiście nie jest ona zauważalna na moim pysku. Natychmiast zawracam i napotykam na swojej drodze zniesmaczoną Jennę. Patrzę na nią ukradkiem i powstrzymuję się żeby powiedzieć: „Czy Wielmożna Panna wreszcie zechce zarządzić odpoczynek?”. Kiwam jedynie łbem, na znak, iż takie miejsce istnieje i wracam do Blue.
– Znalazłeś? – pyta mnie niemal od razu.
– Owszem – odpowiadam najbardziej naturalnym tonem. – Niedaleko jest większe wgłębienie. Całe stado powinno się tam zmieścić – oznajmiam. Cisza znowu wkrada się na jakiś czas, lecz ustaje, kiedy wadera ponownie się odzywa:
– Dlaczego tak bardzo chciałeś postój? – zapytała, jak gdyby nie słyszała mojej wcześniejszej rozmowy z gammą.
– Z takim marnym poziomem energii, nie będziemy wstanie wędrować. – powiedziałem i od razu się zamknąłem, widząc jak para przed nami się zatrzymuje. Najwidoczniej jesteśmy już na miejscu. Zwalniamy tempa, by nie wpaść na wilki przed nami. Wszyscy po kolei wchodzą do jaskini. Ja zatrzymuję się przy krawędzi i daje przejść pozostałym. Nim Blue otworzyła pysk, by zadać mi pytanie, delta ją wyprzedziła:
– Nie wchodzisz? – spytała Vervada, pilnując, by nikt się nie przepychał.
– Nie. – pokręciłem przecząco łbem. – Wolę odpoczywać bliżej odsłoniętego nieba – odparłem. Moja odpowiedź widocznie wydała się dla delty nieco dziwna, bo zmarszczyła brwi, lecz już po chwili weszła do jaskini za ostatnim wilkiem.
Położyłem się bliżej ściany, lecz i tak chłodny wiatr muskał moje futro. Zamknąłem oczy, ale niemal od razu usłyszałem dźwięk wilka, który kładł się w niedalekiej odległości ode mnie. Otworzyłem jedno oko, by zobaczyć kto to taki. Ku mojemu, nieokazanemu zewnętrznie, zaskoczeniu była to szaro – niebieska wadera. Nic nie mówiąc, zamknąłem uchylone przed chwilą oko i poruszyłem się, poprawiając swoją pozycję, czyniąc ją bardziej wygodną…
Blue? Rozmowa w świetle księżyca? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz