Miałam znaleźć lilię wodną. Oczywiście wiem jak takowa wygląda, ale nie przypominam sobie by w tej okolicy były jakieś jeziora. Skoro znalezienie tej roślinki zajmie mi sporo czasu, to niech chociaż nie będzie to czas stracony. Jęłam więc intensywnie myśleć.
Jesteśmy w drodze od niedawna, a już jest nas dziesięcioro. Trochę dziwne wydawało mi się, że tak długo błąkałam się sama po świecie, a dopiero kiedy podjęłam się tego przedsięwzięcia spotkałam innych takich jak ja.
Moje przemyślenia przebił tępy ból głowy będący efektem zderzenia się z pewną osobistością.
-Soha!-wydarłam się na ową osobistość- Czy ty przypadkiem nie miałeś ziółek zbierać?!-wycedziłam przez zęby.
-Ale ja już znalazłem-powiedział podnosząc z ziemi lilię wodną- Jenna wyznaczyła mi pokrzywę bo i tak nic nie poczuję, ale ubiegła mnie Moonlight.
Uniosłam wysoko brew.
-Jakoś wątpię by ta pokrzywa była jeszcze do czegoś zdatna gdy już ją doniesie.
Basior wzruszył ramionami.
-My tu gadu-gadu, a ktoś musi znaleźć trujący bluszcz.
Otworzyłam szeroko oczy, a następnie zrobiłam coś czego Soha zdecydowanie się nie spodziewał. Zdzieliłam go po pysku, wytrącając lilię. Sama ją chwyciłam.
-Zamiana-ty bierzesz bluszcz.
Ten przez chwilę patrzył na mnie nieco zdezorientowany. No, przepraszam bardzo, ale ja się tego tykać nie zamierzam, a skoro już ktoś musi to niech to będzie ktoś kogo to nie zaboli.
Bez słowa sprzeciwu odwrócił się i odszedł. Odetchnęłam z ulgą.
Kiedy Jenna zajmowała się Forestem reszta watahy zajęła się swoimi sprawami. Azzai poszła na polowanie, ale jako, że jedyny łowca był obecnie...uszkodzony....wzięła ze sobą wojowników- Eloy'a i Paluku.
Vervada gdzieś się zapodziała, podobnie jak Moonglight i Soha. Nie pozostało mi więc nic innego jak trochę się zdrzemnąć.
Kto dokończy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz