Jak zawsze było mi nieprzyjemnie zimno, ale nigdy nie aż tak. Brakowało mi... brakowało mi czegoś, a może raczej kogoś? Następna fala zimna zalała całą mnie. A może moja klątwa mnie wykańcza. Przez to, że cały czas jestem sama, wiedza, że przynoszę, głód, że nikt się do mnie nie może zbliżyć, zabija od środka. Umierałam, powoli i bardzo boleśnie. Nie pomyślałam, że moja klątwa mnie zabije. Potrzebuje.... znów usnąć, przespać kolejne dwa wieki i obudzić się o niczym nie pamiętając, poznając od nowa, innych, i gdy znów mnie zaboli w klatce piersiowej, znowu usnę. Chciałam bym być nieśmiertelna by moja klątwa trzymała mnie ciągle przy, życiu ale i bym nic nie czuła. Ja po prostu umieram. Umieram, rozpadam się na kawałki które znikają. Powoli, bardzo powoli, boleśnie zostaje rozczłonkowywana przez małe żyletki mrozu. Znikam, rozmywam się. Poczułam zimno, przenikliwe zimno, spojrzałam na moje łapy a potem na futro. Oszroniło się. To było nadzwyczaj dziwne. Gdzieś w oddali ujrzałam wielobarwnego wilka. Sierść połyskiwała mu tęczą, zakręciło mi się w głowie. Na jego głowie ujrzałam dwa dostojne rogi. Wyglądał niezwykle, bynajmniej mi... tak się wydawało. Wyglądał na majestatycznego wilka, silnego. Uśmiechnęłam się do siebie. A może on pozwoli mi zatracić się w miłym cieple, pozwolił postać z boku tak bym nie wyssała z niego całego ciepła, ale choć troszkę go posmakowała, długo już żyłam w zimnie, za długo, za zimno... Spróbowałam ruszyć się, podejść, podbiec. Cokolwiek, niestety. Czułam się tak jakby łapy przymarzły mi do ziemi, nie czułam też ich. Nie odwracałam wzroku od wilka, być może był to basior. Potem zimno przeszło mi wyżej już pod samą szyję, teraz już nie czułam nic. W końcu oderwałam od niego wzrok i spojrzałam łapy. Na początku oślepiło mnie dziwne światło, potem spostrzegłam, że moje łapy aż pod samą szyję zakrył lód. Kryształ lodowy, twardy jak... wręcz nie zniszczalny. Wydałam z siebie krzyk. Chwile potem, zobaczyłam wilka nadbiegającego do mnie wilka. Jakimś cudem łzy popłynęły mi z oczu, od razu zamieniając się w ten dziwny kryształ. Zamknęłam oczy, Poczułam jak cała zamieniam się w jeden wielki kryształ. Czyżby moja klątwa mnie uśpiła? Nie uśpienie wygada całkowicie inaczej to ja zamieniam się w lodowy posąg, moje ciało zamienia się w lód a nie, kryształ tak jakby niezniszczalny ,,obrasta'' mnie. Co najdziwniejsze, nadal słyszałam, czuła. Ale... nie czułam się głodna czy spragniona tak jakby... lód wypełnił miejsce w, żołądku. usłyszałam głos, chyba Tego basiora. Potem odbiegł. Nie wiem gdzie, nie chciałam tego. Proszę tylko nie to. Chciałam słyszeć jego głos w nieskończoność, ciągle i cięgle. Chce słyszeć kogokolwiek, gdziekolwiek, kogokolwiek, jakkolwiek. Jego głos był miły i uspakajający, ale gdybym słyszała kogokolwiek też bym to zniosła. Zaczęłam łkać w mojej głowie, wyobraziłam siebie w małym czarnym pokoiku skuliłam się w zakamarku mojej podświadomości. Zaczęłam łkać. Czułam, że moje uczucia, zmieniają wszystko w okół mnie powoli chłonęło moją żałość, powoli obumierało albo zasypiało. bolało ich tak samo jak mnie. Zima. Nadchodzi wieczne zima...
Czy ktoś by dokończył. Emmm zależy mi na Ikanie albo tym kolorowym.
Czy ktoś by dokończył. Emmm zależy mi na Ikanie albo tym kolorowym.
To coś?Tego czegoś?Emm...To żeś mi wskazówki dała xD
OdpowiedzUsuń~Paluku