sobota, 31 stycznia 2015

Od Blue :

Jestem nowa w Watasze Przeklętych. Wiem, że wszystkie historie tak się zaczynają, ale nic na to nie poradzę. Powinnam jeszcze dodać, że poznałam dużo wilków, zaprzyjaźniłam się z nimi i czuję się tu jak w domu. Tak to powinno wyglądać, prawda? Tylko, że… jeśli jest się mną to nie wszystko jest takie proste.
Jestem tutaj dopiero kilka dni. Gdyby nie mój charakter zapewne oswoiłabym się z tym miejscem szybciej. Problem w tym, że ciężko jest poznawać nowe tereny samemu. A szczególnie kiedy tereny są naprawdę rozległe. Jednak ja dalej nie mam odwagi podejść do jakiegoś obcego wilka, co gorsza kilku wilków, i poprosić o oprowadzenie mnie po watasze. Trochę to głupie, nie sądzicie? Ale już nauczyłam się z tym żyć. Co prawa, czasem taki osamotnienie daje mi się we znaki, ale co innego mogę zrobić? Przez moją przeszłość jestem uprzedzona do innych wilków. Nie ufam im, bo zakładam że nie wyniknie z tego nic dobrego. Nienawidzę samej siebie za takie zachowanie.

Westchnęłam głośno i rozejrzałam się dookoła. Już zdążyłam przyzwyczaić się do ciemności, więc bez przeszkód potrafiłam dostrzec najmniejsze zwierzęta. Nawet z takiej odległości.
Siedziałam bowiem na niewielkiej skalnej półce. Było ciemno, a światło jakie powinien dawać mi księżyc, co jakiś czas zasłaniały chmury. Szkoda bo dzisiaj była ostatnia kwarta. Czas, kiedy duchy prawie w ogóle się nie pojawiają. Czyli chwila, kiedy mam w sobie najwięcej energii. Powinnam się cieszyć, ale w tym momencie jestem skupiona na swoim obowiązku.
Zajmuję stanowisko Nocnego Strażnika. Dlatego też o tej porze, kiedy reszta (bądź większość) watahy śpi, ja powinnam czuwać. Co prawa nie trwa to całą noc, i nie czuwam tak co dziennie (każdy ma też swoje życie), ale teraz nie jestem w stanie spać spokojnie w jaskini. Potrzebowałam być przez jakiś czas sama. Potrzebowałam chwilę odpocząć od istot, które tak często widuję. Ta noc jest odpowiednia.
Nie mam pojęcia, czy w Watasze Przeklętych są jeszcze jacyś Nocni Strażnicy. Osobiście uważam, że powinni być, bo tereny watahy są ogromne, w porównaniu do moich wcześniejszych stad. Gdyby tylko jedna osoba miała pilnować sfory byłaby to mało skuteczne.

Znów westchnęłam, tym razem krócej, i zamknęłam oczy. Poczułam jak zimny wiatr owiewa mi twarz. Jak odgarnia mi włosy z oczu. Jak świszczy w uszach. Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było. Powoli zaczynałam mieć wątpliwości co do tego, czy ktoś jeszcze (z wyjątkiem mnie) nie śpi. Z nudów zaczęłam nucić pod nosem. Wiem, że śpiewałam cicho, ale kiedy wszystko wokół ciebie śpi, masz wrażenie, że ogromnie hałasujesz. Tak też się wtedy czułam, dlatego postanowiłam rozglądać się jeszcze dokładniej. Nie za bardzo lubię jak ktoś słucha, kiedy śpiewam . Poza tym gorzej by było gdybym faktycznie śpiewała głośno i przez przypadek kogoś bym obudziła. Jeszcze tylko tego brakowało.
Usłyszałam za sobą trzask gałęzi. „Przecież dopiero co się rozglądałam”- pomyślałam. W tej chwili przestałam nucić i spojrzałam za siebie. Ujrzałam czarnego wilka. Nie mam pojęcia, czy jego futro faktycznie jest takie ciemne. W nocy wszystko wydaje się mroczniejsze. Moja sierść też wygląda na głęboko czarną. „Tylko biały pozostaje czysty”
Wilk podszedł bliżej. Nie mam pojęcia, czy kiedyś już go widziałam. Wątpię. Nie ma też pojęcia jak ma na imię. Jak już wcześniej wspomniałam, nie potrafię się zaprzyjaźniać i ufać wilkom. Nie kiedy jestem w stadzie zaledwie kilka dni.
-Nie wiedziałem, że są tu jeszcze jacyś Nocni Strażnicy.- odezwał się basior, kiedy usiadł obok.
-To ja powinnam zadać to pytanie.- odparłam cicho. Wilk zaśmiał się serdecznie. Dziwne. Przecież nie chciałam nikogo rozśmieszyć. Nigdy nie miałam poczucia humoru. Powiedziałam tylko to co wiedziałam.
-A ty jesteś pewnie tą nową waderą, co?- spytała się mnie nieznajomy. Westchnęłam. Nie miałam specjalnej ochoty na zabawę w przedstawianie się, ale nie chciałam by ktoś to zauważył. Odpowiedziałam więc:
-Tak. Mam na imię Blue.
-Miło mi. Jestem Asher.
Asher… to imię coś mi mówiło. Może przez przypadek usłyszałam jak ktoś go wołał i zapadło mi w pamięci. Oprócz tego słyszałam też imiona Eloy, Yuuki i chyba jeszcze Forest. Ale co mi po imionach, skoro i tak nie kojarzę ich właścicieli?
-To ty śpiewałaś?- spytał mnie czarny basior. Zdrętwiałam. Jeszcze tylko tego brakowało. Westchnęłam długo. Zaczęłam się szybko rozglądać dookoła. Asher musiał zauważyć moją niechęć i zdenerwowanie, bo odparł szybo:
-A! Jeśli nie chcesz to nie musisz odpowiadać! Po prostu usłyszałem ciekawą piosenkę i chciałem się zapytać.
Poczułam wyrzuty sumienia więc szybo odpowiedziałam, że to ja śpiewałam. Dodałam też że nie za bardzo lubię mówić o tym innym wilkom. Asher skinął głową i nie ciągnął dalej tematu. Był wyrozumiały.
„Może go nawet polubię”- pomyślałam. „Może nie tylko jego. Może potrzebuję tylko czasu, by zaufać tym wilkom. A co jeśli za jakiś miesiąc, lub dwa nie będę czuła się tu samotna? Będę miała wielu przyjaciół?”. Starałam sobie wyobrazić takie życie. Jak wyglądałaby Blue, otoczona wianuszkiem przyjaciół. Samotna wilczyca, która tak po prostu rozmawia z wilkami. O wszystkim i o niczym… „Nie. To niemożliwe”- parsknęłam ironicznie. W myślach skarciłam samą siebie. „Skąd u mnie taki pomysł?!”
Znów parsknęłam, tym razem zbyt głośno, bo Asher się na mnie spojrzał. Obrzucił mnie pytającym spojrzeniem. Szybko pokręciłam głową, dając znać że wszystko w porządku.
-Co się stało?- spytał ostrożnie.
-Cóż… wyobraziłam sobie siebie, która ma przyjaciół w tej watasze. I to wydało mi się śmieszne i nierealne.- spojrzałam na basiora, czekając na jego reakcje.
-Niby czemu? Czekaj czy to… to ma jakiś związek z twoją przeszłością?
„ No tak… przecież w tej watasze każdy nosi jakieś brzemię. Wszyscy mamy jakieś blizny, niektóre bardziej, inne mniej widoczne.”- Nie wiem czemu, ale nagle poczułam, że chcę komuś opowiedzieć o tym co mnie spotkało. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Wcześniej nie czułam takiej potrzeby. Może zbyt długo to w sobie dusiłam.
-Wiesz… na dalekiej północy istnieją dwa stada. Wataha Białych Wilków i Wataha Czarnych Wilków. Obie sfory od dawna ze sobą walczą. Ja urodziłam się w białym stadzie.- zaczęłam opowiadać bez uprzedzenia. Asher słuchał w skupieniu.- Ponieważ urodziłam się brązowa, inne wilki mnie unikały. Miały przede mną sekrety, nigdy mi nie ufały. Nawet nie znałam imion innych wilków! Nigdy nie widziałam się z Alpha’mi naszego stada!
-I stąd ta twoja nieufność?- spytał się mnie, robiąc wielkie oczy.- wybacz, ale trochę ciężko w to uwierzyć. W całą tą historie o Białym Stadzie.
-Wiem.- przyznałam.- Ale to jeszcze nie koniec historii. Gdy miałam około roku, mój ojciec oskarżył moją matkę o zdradę. Nawet nie wiesz od jakich osób ją wyzywał.- spojrzałam rozbawiona, na basiora a on parsknął rozbawiony.
-Jestem w stanie sobie to wyobrazić.
-Nigdy więcej go już nie widziałam.- spoważniałam.- A matka się ode mnie odwróciła. Już nigdy się do mnie nie odezwała. A około miesiąca później uciekłam. Postanowiłam dołączyć do Watahy Czarnych Wilków.
-Do tego wrogiego stada?
-Do tego samego. Wiesz… na początku nie było tak źle. Traktowali mnie lepiej niż moja prawdziwa rodzina. Trochę to głupie, prawda?- nie czekając na odpowiedź, kontynuowałam.- Ale do czasu. Słońce, zasłoniły chmury.
-Czarne, jak noc chmury.- sprostował Asher, zwracając uwagę na kolor sierści mojej drugiej rodziny. Trochę to dziwne, skoro on też miał czarną sierść.
-Dokładnie. Pewnego dnia, postanowili rzucić na mnie klątwę. Udało im się. Jednak wiedziałam, że zostałam przez nich zdradzona. Chcieli mnie wykorzystać, więc uciekłam. Długo żyłam samotnie, w odosobnieniu. Niedawno trafiłam na tę watahę i zostałam przyjęta. Koniec.
Nastąpiła cisza. Żadne z nas się nie odzywało. Przez jakiś czas, oczywiście. Chciałam coś dopowiedzieć, ale nie wiedziałam co. W końcu odezwał się Asher:
-Stop. Ale czegoś tu nie rozumiem. Tak po prostu rzucili na ciebie klątwę? To głupie.
-Cóż… to nie do końca tak było. Alpha Czarnych Wilków, spytał się mnie dlaczego dołączyłam do ich stada. Powiedziałem, że po to aby białe wilki cierpiały. Po raz pierwszy poczułam wtedy wielką wściekłość, wiesz? Ale to jeszcze nie koniec. Powiedziałam, że chcę widzieć ”cierpiące dusze mojej dawnej rodziny”. Dostałam to, o co prosiłam. DOSŁOWNIE.
-Widziałaś jak twoja rodzina cierpi?
-Nie. Od tej pory widzę duchy. One czerpią ode mnie energię, aby były widoczne. Najgorzej jest w Święto Zmarłych. Wtedy zabierają mi najwięcej życia. Jestem wtedy bardzo słaba. Za pierwszym razem zemdlałam.- Asher westchnął:
-Klątwy nie zawsze są przyjemne. Ale wiesz… każda z nich ma swoje dobre strony. Nawet w najgorszej klątwie, można dostrzec dar.
-Wiem. Odkryłam to, kiedy żyłam sama w lesie. Nie wszystkie duchy są złe. To tylko takie bajki. Tylko nieliczne dusze cię straszą, nawiedzają, albo krzyczą i nie dają żyć. Ale większość z nich nic nie robi. Spokojnie stoi, albo wędruje po świecie. Z niektórymi da się rozmawiać. Wiesz… kiedyś bawiłam się z duchami szczeniąt. Były całkiem urocze i czerpały ode mnie najmniej energii.
-A teraz?- spytał się zaciekawiony.- dostrzegasz gdzieś duchy?
-W jedną noc w roku duchy się nie ukazują. No PRAWIE. W ostatnią kwartę księżyca, czyli dzisiaj. Ale czasem spotkam gdzieś samotną duszę.
-Mam jeszcze jedno pytanie.- zaczął Asher.- Czy tylko ty widzisz duchy?
-A co?- odparłam rozbawiona.- Ty też chciałbyś je ujrzeć?
-Cóż… wydaje się to dość ciekawe.- odparł zawstydzony. Zaśmiałam się krótko.
-Tylko ja je widzę, bo tylko ode mnie mogą one czerpać energię. Ale mogę sprawić, aby ktoś też je widział…
-JAK?!
Spojrzałam na mojego „nowego przyjaciel”.
-To dość osobiste. Kiedyś sprawiłam, że jedna osoba zaczęła widzieć duchy. To był mój jedyny przyjaciel. Ale wiesz... zrobiłam to niechcący. Żadne z nas nie wiedziało co się dzieje. A on oszalał.
-Nie rozumiem. Ten widok był aż tak straszny? Ale przecież… ty jesteś normalna.
-Bo się do tego przyzwyczaiłam. Ujrzał cierpiące dusze i oszalał. To był ostatni raz, kiedy go widziałam. Więcej Ci nie powiem. Jeszcze nie teraz. To dość… smutna historia.
-Dobrze, dobrze. Nie naciskam. Ale nadal mi nie powiedziałaś, co zrobiłaś, że on widział duchy.
-O tym powiem kiedy indziej.- odparłam chłodno, ale spokojnie. Dałam tym samym do zrozumienia, że nie mam ochoty ciągnąć tematu dalej.
-A ty Asher?- zaczęłam.- Jak trafiłeś do Watahy Przeklętych? Jeśli to zbyt osobiste, to przepraszam, że pytam, ale… jaka jest twoja klątwa?
Spojrzałam w złote oczy basiora. Dostrzegłam w nich wahanie, przez co zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam, że spytałam o jego przeszłość. Chciałam go przeprosić, ale w tej chwili Asher odpowiedział:


Asher ?  Co powiedziałeś ?

1 komentarz: