Gdy się obudziłem przez moment nie miałem pojęcia gdzie jestem. Później przypomniałem sobie, że w nocy dołączyłem do watahy. Dziwne uczucie: budzić się ze świadomością, że nie musisz już uciekać przed własnym gatunkiem. Obejrzałem się wokół. Corvo zakrakał zezłoszczony kiedy spróbowałem wstać. Riry nie było. To do mnie niepodobne, ale chciałem się z nią zobaczyć. Tak po prostu. Szczerze, to znam tutaj tylko ją.
Corvo dziobnął mnie w ucho.
- Au! Od kiedy jest z ciebie taki śpioch? - powiedziałem idąc truchtem w stronę lasu.
Przekleństw, które kruk wypowiadał w myślach lepiej nie tłumaczyć.
Znalazłem Rirę przy jakiejś rzece. Pochylała łeb nad wodą próbując złapać jakąś rybę, których było tu pełno. Podszedłem do niej cicho. Nie zauważyła mnie. Uśmiechnąłem się złośliwie i krzuknąłem:
- BU!
Wadera zaskoczona niemal wpadła do wody. Obejrzała się za sprawcą. Klątwa nie pozwoliła jej poznać mnie po twarzy, ale za to umiała rozpoznać Corvo.
- ASHER! - warknęła. - Zawału dostanę!
Parsknąłem śmiechem.
- Wybacz. Nie wiem co mnie napadło.
Rira? Wybacz braki pomysłów :<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz