Zirytowała mnie trochę ta nieodpowiedzialność Riry, no ale jak tu się na nią gniewać? Nie wiem dlaczego, po prostu nie umiałem się na nią zezłościć.
Po skończonym posiłku ruszyliśmy ścieżką przed siebie. Nie wiem gdzie dokładnie. Po prostu by nie siedzieć w jednym miejscu. Szliśmy spokojnie, co jakiś czas oglądając się na kruki. Rira swoim zwyczajem nawijała o wszystkim co jej do głowy przyszło. Nagle na drodze zauważyłem ślad niedźwiedzia. Corvo zakrakał ostrzegawczo, ale zignorowałem go. Niedźwiedzie nie atakują wilków...przeważnie.
Nagle usłyszałem z tyłu kroki. Zatrzymaliśmy się i obejrzeliśmy za siebie. Przybiegły do nas dwa obce wilki: basior i wadera. Przygotowałem na atak (tak na wszelki wypadek), jednak nie drgnąłem.
- Cześć - przywitała się przyjacielsko wadera. - Tutejsi?
- Nie - odparła Rira niemniej przyjaźnie niż obca. Chyba się dogadają...
- Czyli jesteście tylko przejazdem? - spytał basior. - Należycie do jakiejś watahy?
- Przejazdem - odparłem natychmiast. - A przynajmniej ja.
Basior spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Nie lubisz zostawać w jednym miejscu co? - spytała retorycznie obca wadera z tajemniczym uśmiechem. - I skąd my to znamy, Eloy?
Basior uśmiechnął się.
- Dobrze się składa. Nasz wataha ciągle podróżuje - powiedział basior, najwyraźniej miał na imię Eloy. - Może się przyłączycie?
- Ty, Asher, to nie głupi pomysł - odpaliła Rira niemal natychmiast, po czym nieco posmutniała. - Chociaż, nie wiem czy zagrzejemy tam miejsce...
- TY zagrzejesz tam miejsce - poprawiłem. - Nigdzie nie zostaję. Nie mogę.
Eloy zmierzył mnie wzrokiem po czym uśmiechnął się tryumfalnie.
- Klątwa? - spytał.
Jedno słowo, a tak się zjeżyłem. Corvo i inne kruki natychmiast poczły, że nie mam ochoty na kontynuację rozmowy. Na raz wystartowały z drzew i zaczęły krążyć nad nami. Eloy i obie wadery naraz spojrzeli w górę. Rira spojrzała na mnie z niemą prośbą abym nad tym zapanował. Rzeczywiście, zaraz mogło się zrobić nieprzyjemnie. Ptaki wiedziały jak bardzo staram się ukryć swój sekret. Tu nawet nie chodzi o to, że mogę nad nimi panować. Martwiła mnie obecność Kruczego Króla.
Uspokoiłem myślami kruki. Wylądowały z powrotem na drzewach, a Corvo znów usadowił się na moim grzbiecie darząc Eloya gniewnym spojrzeniem czerwonych oczu. Gdy opuściłem łeb zauważyłem, że obce wilki przypatrują mi się ze zdumieniem.
- Czy ty właśnie... - zaczęła wilczyca.
- Nieważne! To nie wasz zakichany interes - przerwałem im.
Im bardziej rosła moja frustracja tym bardziej chciałem się stamtąd wyrwać. Żeby te wilki znikły...No może oprócz Riry. Z jej obecności przynajmniej nie denerwowałem się tak łatwo. A rosnące zdenerwowanie znaczyło, że rośnie również ryzyko odwiedzin mojego starego znajomego mutanta...
- No dobrze, nie zmuszamy cię do dołączania - powiedział Eloy. - Jednak z powodu twoich...zdolności tym bardziej powinieneś poznać naszą alfę.
Eloy? Azzai? Rira? Ktoś jeszcze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz