Jestem problemem.Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości , luksus mówienia ,,może tylko mi się wydaje'' został mi odebrany w chwili gdy założyłem ten przeklęty pancerz.Gdy już coś wiem jest to pewne , odarty ze złudzeń, niezdolny do życia-kłopot.
Ikana niepotrzebnie mnie uratowała tam nad jeziorem ,choć może uratowała nie jest odpowiednim słowem ,raczej zebrała resztki które ze mnie zostały.Lepiej by było gdybym się tam wykrwawił i zdechł ,pewnie i tak nikt by po mnie nie płakał.Nie chodzi o to ,że nie chcę już żyć kocham życie i nie tak śpieszno mi się z nim rozstawać.
Pamiętam ,że kiedyś chciałem zobaczyć ocean ,wejść na najwyższy szczyt i sprawdzić czy chmury naprawdę są tak zimne jak mówią- stare niezbyt dobre czasy.
Co to za życie?Trudno to nawet nazwać życiem.Ostatnio nie wiem już nawet czy jest mi zimno czy gorąco wszystko ,wygląda tak samo, nie czuje jak świeci na mnie słońce a śpiew ptaków jest dla mnie tylko dźwiękiem (przeważnie piskliwym pitoleniem) i tylko ta ciemna pustka.Zupełny brak bagażu-emocji jestem lekki tak jak by mnie nie było...
W czasie tych rozważań zdążyłem rozgnieść parę kamieni nawet nie zdając sobie z tego sprawy.Jedyne do czego się nadaje to niszczenie.Od już dość dawna zdaję sobie sprawę z tego ,że właśnie do tego służy ta klątwa.Jedna samobójcza misja ,jedno zwycięstwo a potem śmierć od odniesionych ran lub w wyniku zagłodzenia się na śmierć (bo po co jeść gdy nie jest się głodnym?).Dlaczego więc wciąż żyje?
~Bo walczysz.~usłyszałem cichy bezcielesny głos w głowie.Starałem się go zignorować ,przeniosłem uwagę na coś innego.
Jeden z rozłupanych głazów po rozłupaniu ukazał lśniące wnętrze.Podniosłem go by przyjrzeć się dokładniej.
~Twojej dziewczynie by się spodobał.~usłyszałem znów tamten głos
A tak, zapomniał bym czasem słyszę w głowie głosy które czynią moją egzystencje jeszcze bardziej nieznośną.
Rzuciłem kamień na ziemię dużo mocniej niż zamierzałem odrobiny świetlistych kryształków rozsypały się po szarej skale.Zacisnąłem zęby czując coś w rodzaju zażenowania.Schyliłem się i pozbierałem gwiezdne okruchy.
-Dupa tam-powiedziałem zadowolony z gniewnego brzmienia mojego głosu
Zaraz po powrocie z tego zmieniającego życie spaceru zabrałem się za szorowanie zbroi.Po godzinie była już tak czysta ,że można by było się w niej przejrzeć.Już miałem ją odłożyć kiedy zauważyłem na powierzchni ciemną kropkę.Z łatwością ją zatarłem, w powietrzu rozszedł się metaliczny zapach krwi.
uniosłem łapę do nosa i tak jak się spodziewałem została na niej czerwona smuga.Wytarłem nos w trawę.Akolitka ma już i tak za dużo na głowie.
Zebrałem kryształy które wcześniej zostawiłem koło wielkiego głazu i zacisnąłem je w łapie.Ładne (przynajmniej takie powinny być bo mi tam nie wyglądają) ale całkowicie zbędne ,zupełnie jak ja no może z wyjątkiem tego pierwszego.
~Paskudny w środku i na zewnątrz~odezwał się głos kolejny raz
-Dzięki za podsumowanie-wysyczałem wpatrując się w pustą polane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz