- A więc...-zaczęłam - urodziłam się i wychowałam w krainie o górskim krajobrazie pokrytej niezliczoną ilością puszczy.Moja rodzina należała do jednej z tamtejszych watah ,jednakże rodzice trzymali się bardziej na uboczu...
- To znaczy ? -spytał Jason.
- Hmmm...Nie ingerowali w sprawy watahy ,nieczęsto też komunikowali się z jej członkami.Po prostu żyli z boku.Wataha zapewniała nam ochronę i rozległe tereny z dużą ilością zwierzyny.Myślę ,że nie chodziło im o samą watahę tylko o korzyści jakie mięli z przystąpienia do niej.
- Jacy byli twoi rodzice ? -kolejne pytanie.
- No cóż...z tego co pamiętam byli bardzo silnymi wilkami ,dobrze wyćwiczonymi w walce.Nie mięli sobie równych -na to wspomnienie uśmiechnęłam się lekko ,jednakże mój uśmiech szybko zbladł.
- A jakie stanowiska zajęli w watasze ?
- Byli wojownikami ,choć oboje dostali propozycje na wyższe stanowiska ,bodajże dowódcy ,a może marszałków.Nie przyjęli ich jednak.
- Nie rozumiem.Skoro twoi rodzice byli dobrymi wojownikami i dostali tak świetne propozycje to dlaczego zostali jedynie wojownikami ?-spytał Jason spoglądając na mnie w zamyśleniu.
- Zapewne chcieli mieć jak najwięcej czasu dla mnie.Na wychowanie mnie i ochronę ,a poza tym...wtedy były inne czasy.Wilki obawiały się potężnych wrogów i każdy dobry dowódca czy marszałek z doświadczeniem był na wagę złota.
- No dobrze...a co z tobą ?
- Ze mną ? No...wychowywała mnie matka.Ojciec również ,ale w mniejszym stopniu.Skoro był w watasze to i tak musiał wywiązywać się z pewnych obowiązków.Nic za darmo.Poza moją matką był jeszcze jeden wilk.Ów wilk był czarodziejem i odkąd tylko sięgam pamięcią uczył mnie magii.Lubiłam tego wilka ,choć był on kompletnym wariatem.Przekazał mi jednak wiele przydatnej wiedzy z zakresu magii.I tak upłynął mi mój pierwszy rok.
- A więc...tu kończy się twoje dzieciństwo ?
- Niekoniecznie.Moim zdaniem skończyło się jak miałam półtorej roku.W końcu w naszej krainie pojawiły się demony.Mięliśmy zamiar uciec ,ale nie mogliśmy zrobić tego sami ,gdyż nie dalibyśmy rady...Demony napadły na naszą watahę jak i inne znajdujące się bliżej ,jednakże atakowały też i mile dalej.Moi rodzice nie mogli już nic poradzić.Matka nie chciała żebym zginęła.Z bezsilnośći po prostu przekazała mnie pod opiekę duchów.Tu kończy się moje dzieciństwo ,a zaczyna klątwa.
- I duchy tak po prostu posłuchały twojej matki ?
- Chyba miały jakiś dług do spłacenia.Jednocześnie jednak ratując mnie także przeklęły.Nie miały ,chyba innego wyjścia.Musiały mnie chronić do czasu ,aż niebezpieczeństwo na dobre przeminie.
Stanęliśmy na chwilę.Wokół nas pojawiła się cisza przerywana jedynie odgłosami latających nad nami owadów.
- Zaraz ,zaraz...wspominałaś coś o demonach.Ja nigdy nie słyszałem o tym ,żeby próbowały kogoś zaatakować lub już zaatakowały.
- To było bardzo dawno temu.
Basior ,,zmarszczył brwi ''.
- A więc...kiedy dokładnie to się wydarzyło ?
Zawahałam się jednak odparłam po chwili :
- Jeśli chodzi ci o mój wiek to mam 502 lata.
Jason ?
00. Poczułam się nagle taka młoda.
OdpowiedzUsuń~Ikana
Nie dziwię się :/
OdpowiedzUsuń~ Vervada ~