- Ups?-roześmiałem się.
Wadera wypluła z pyska ciecz, odrzuciła grzywkę po czym spojrzała na mnie z ewidentnie udanym rozeźleniem. Wyszczerzyłem się. Zbliżyłem do brzegu i ochlapałem wystającą z wody głowę. Ta schowała się pod powierzchnię czego efektem było jeszcze głośniejsze uderzanie zębów o zęby.
- No dobra- powiedziałem kiedy udało mi się już uspokoić-Wyłaź bo całkiem się przeziębisz.
Lekko naburmuszona wilczyca wyszła na suchy ląd i otrzepała się z wody. Jak na złość zawiał zimny wiatr. Zaczęła się trząść. Ja lepszy nie byłem- Afrykańczycy bynajmniej nie przywykli do chłodu.
Ruszyliśmy obok siebie w stronę naszego ,,obozowiska". Chciałbym żeby teraz napatoczył się Eloy. Mógłby rozpalić ognisko. Było mi głupio, że tak ją załatwiłem.
Usiedliśmy pod drzewem. Parę metrów dalej siedzieli Asher i Marvel. Pierwszy coś mówił, ale odpowiedzi drugiego nie słyszałem. Najwyraźniej w ogóle jej nie było. Spojrzałem na Stream, cała się trzęsła, ale wyglądała na szczęśliwą. Widocznie poczuła na sobie moje spojrzenie bo odwróciła się ku mnie i uśmiechnęła. Nie mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, czy nawet pomyśleć, że nie jest ładna. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Widząc, że nadal niemiłosiernie się telepie zbliżyłem się deczko i przytuliłem ją. Odsunęła się odruchowo. Spojrzała na mnie z tym razem rzeczywistym oskarżeniem. Wybuchnąłem śmiechem.
- Mi też jest zimno- powiedziałem uśmiechając się.
Wadera lekko się skrzywiła. Nie podejmowałem kolejnej próby ogrzania się. Trzęśliśmy się więc razem. Pień był gruby i wilgotny. Jeszcze przed chwilą było słonecznie, ale teraz zaczynało padać. Skrzywiłem się żegnając z nadzieją na wysuszenie przemoczonego futra.
Ku mojej uciesze chwilę później zjawiła się nasza nieoceniona delta i rzuciła jakieś zaklęcie rozniecając ogień. Wreszcie zrobiło mi się ciepło, choć szczerze powiedziawszy wolałbym się trochu potulić.
Stream? Chyba cię nie zawstydziłem swoją bezpośredniością?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz