niedziela, 22 marca 2015

Od Blue: Trzymam za was kciuki!

Jest już po bitwie. Jak się nad tym zastanowić, to jest to chyba najprzyjemniejsze zdanie, jakie wypowiedziałam od kilku godzin.
Leżę teraz na trawie, która w nocy przybrała granatowo- czarny kolor. Nie muszę już walczyć. Nie muszę ranić ani zabijać. Nie trzeba nigdzie biec, ani krzyczeć. Na reszcie mogę odpocząć. To jest najprzyjemniejsza rzecz jaką mogę zrobić. Nie potrzebuję snu, aby odzyskać energię. Lepiej odpoczywam, kiedy siedzę lub leżę w ciemności i rozmyślam. Bądź też obserwuję otoczenie.
Czuję krople wody. Podnoszę wzrok. Zaczął padać deszcz. Co prawda nie jest to wielka ulewa, więc nie ma sensu się stąd ruszać. Ale nie jest to też mżawka, więc trochę mi przeszkadza. Chcę się podnieść, ale zmęczenie bierze nade mną górę. W końcu decyduję się zostać i leżeć tu, gdzie leżę.
~Pada…- odezwał się głos w mojej głowie. Zwróciłam się w stronę Marvel' a, przypominając sobie o jego obecności.
-Ano… czemu nie śpisz?- spytałam. Biały basior w odpowiedzi wskazał na Paluku. Kiwnęłam głową, rozumiejąc o co mu chodzi. Ja też przez niego się obudziłam, ale za nic go nie winię. Z resztą nie tylko ja. Asher, który do tej pory siedział tutaj z nami, poszedł do Riry.
„Brawo! Świetna robota, stary! Trzymam za was kciuki!”- pomyślałam, kiedy zauważyłam jak rozmawiają. Od jakiegoś czasu w watasze… cóż… powiedzmy, że część wilków zaczęły łączyć różne uczucia. Trochę większe od przyjaźni. Oczywiście nieoficjalnie!
Zaśmiałam się. Może to głupie, ale tego rodzaju sytuacje czasem mnie bawią. Może to głupie (zważywszy, że jestem „odporna” na tego rodzaju uczucia) ale cóż zrobić. Taka się urodziłam i taka już żyję. Rozejrzałam się dookoła. Byłam ciekawa ile wilków też nie śpi. Jednak w pobliżu przytomny był tylko Marvel.
-Jesteś ranny?- zwróciłam się do wilka. Widziałam jak atakował kanibali, więc wolałam wykazać odrobinę zainteresowania.
~Nie tak bardzo. To drobne draśnięcia.- biały basior pokazał łapy. Zauważyłam, że grzbiet miał również poraniony. Powiedziałam mu o tym, ale on tylko wzruszył „ramionami”. Przewróciłam oczami i usiadłam obok Marvela.
-Podaj mi łapę.- powiedział. Basior wytrzeszczył oczy.
~C…co takiego?!- krzyknął w mojej głowie. Dzięki temu nie budził innych wilków. Sprytne.
-Jestem niczym chodząca bateria. Tak powiedziała Rira.- wskazałam na waderę.- Dodaję energii chorym wilkom.
~Kiedy ich dotkniesz?
-Nie mam pojęcia. Dotyk na pewno pomaga, ale nie zawsze. Ale jeśli będzie działać, to przyspieszę proces gojenia. Nie uleczę rany w całości. Nie mam takiego daru.
~Hm… całkiem przydatna umiejętność. Klątwa?
-Ano. – wilk zmarszczył brwi.
~Nie takie straszne. Nawet Ci zazdroszczę.- uśmiechnęłam się jak to usłyszałam. Mówiłam o tym już tylu wilkom, że wydaje się to nudne, kiedy kolejny raz o tym wspominam. Ale jak już zaczęliśmy ten temat…
-Wiesz, jest jeszcze druga strona medalu. Nie chcę się rozgadywać, więc będę się streszczać. Nie lubię mówić o sobie. Chodzi o to, że widzę duchy a te, żeby być widocznymi czerpią ode mnie energię. Dobre dusze są w porządku. Mogę z nimi rozmawiać. Ale zjawy mnie straszą. Koniec.
~Przeprasza…- zaczął basior. Rzuciłam mu jedno z moich nieokreślonych spojrzeń.
-Daj spokój! Niby za co…?
~No bo… a zresztą. Nie ważne.- skończył. Zaczął bawić się bransoletkami, które miał na łapie. Dopiero teraz zauważyłam, że są niebiesko-żółte. Zupełnie jak jego oczy. Poczułam dziwne mrowienie. Zazwyczaj oznacza to dwie rzeczy: raz, albo duchy pobierają ode mnie energię (i się tutaj pojawią), albo moje „leczenie” zaczyna działać. Rozejrzałam się dookoła. Nie było tutaj żadnych duchów, a więc pewnie wersja numer dwa. Puściłam łapę Marvel’ a. Nie znam się na medycynie jako takiej, więc ciężko mi powiedzieć czy bardzo pomogłam. Czy w o g ó l e pomogłam. Spojrzałam więc na wilka pytająco.
-Lepiej?

Marvel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz