sobota, 21 marca 2015

Od Eloy'a (CD.Silvany i Hiro)

- Mamy dwie wiadomości -dobrą i złą...
- Dobra jest taka -powiedziała Ver - ,że wiemy już gdzie jest reszta watahy.
- A ta zła ?-spytała Blue.
- Nie możemy dostać się do nich -zaczęła wyjasniać Jenna - Jak sami widzicie przed nami rozpościerają się góry i przełęcze...oni poszli jedną z nich.Zima nadchodzi...więc nie będzie my mogli tamtędy przejść.To będzie niewykonalne.
- A więc...będziemy musieli przeczekać tutaj całą zimę ? -niemal krzyknąłem z oburzenia.
- Tak -usłyszałem -Albo pójdziemy .ale wtedy będziemy musieli poruszać się powoli ,ostrożnie i robić dłuższe postoje.
- Jeśli mamy już iść i się pospieszyć -zaczął Hiro -to powinniśmy wyruszyć już teraz ,albo jutro.Do zimy pozostał jeszcze tydzień lub dwa ,aż na dobre spadną śniegi...
- Jeszcze pomyślimy -powiedziała Gamma spoglądając na Vervadę.
,, Wzruszyłem ramionami ''.Mi tam obojętnie czy ruszymy teraz czy później.Chciałem tylko odpocząć.Kości bolały mnie niemiłosiernie ,byłem strasznie zmęczony.
Kiedy już wszyscy rozchodziliśmy się w swoje strony Jenna poleciła mi i Hiro zostać.Na polanie byliśmy już tylko we trójke.
- Nie będzę dociekała o co poszło -zaczęła -ale muszę was opatrzyć.A więc po kolei...hmm...Hiro -pójdziesz teraz ze mną.I poszli.Ja czekałem około godzinę ,aż w końcu wadera zawołała mnie.Opatrszyła moje rany ,nakazała nie nadwyrężać ciała i dużo odpoczywać ,bo skoro czeka nas trudna wędrówka to musze być przecież w pełni sił.Potem odszedłem i zapadłem w sen.

Obudziłem się następnego ranka.Było dość późno.Dowiedziałem się ,że wyruszamy dopiero za 3 dni ,a nasza trasa będzie polegała na ominięciu gór ,co oznacvza ,że będziemy szli bezpieczniejszą trasą ,jednak będzie ona dłuższa.
Spacerowałwem sobie powoli.W końcu przyśpieszyłem ,a później biegłem szaleńczo.Nagle wypadłaem z krzaków i o mało nie zderzyłem się z jakąś waderą.
- Ah !-usłyszałem.
Przystanąłem ,zatrzymując się natychmiastowo.Przede mną stała jakaś biała wadera.Nawet łądna wadera.
- Cześć ? -powiedziała trochę jakby oniesmielona.
- Yyyy...cześć-odparłem.
- Jestem Silvana -powiedziała z entuzjazmem.
- Eloy.
- To ja już może pójdę -powiedziała po chwili wadera.
Zatrzymałem ją.Coć mi tu nie pasowało...
- Dlaczego uciekasz tak szybko ?
- Hmm....nie jestem odpowiednim towarzystwem...
- A to niby dlaczego ?
- No....jak ci powiem to i tak mnie zostawisz ,więc...
Zmarszczyłem brwi ,lecz po chwili uśmiechnąłem się.Byłem już pewny przyczyny zachowania wilczycy.Ona pewnie tez była przeklęta.
- Przeklęta ? -spytałem.
- Skąd wiesz ?! -prawie krzyknęła.
- Ja też -odparłem krótko i pociągnąłem mnie za łapę.
- Dokąd idziemy ?
- Do watahy.
Zaprowadziłem Silvanę do Jenny i Ver -w końcu to one teraz tutaj rządziły.
- To jest Silvana -przedstawiłem im waderę -I tak jak my jest przeklęta.
Wadery poleciły mi zostawić ich same z Sil.Posłusznie odszedłem.Niedługo potem wilczyca wróciła do mnie wesoła.
-Powiedziały ,że na razie mogę z wami zostać.
- Fajnie -stwierdziłem.

Sil ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz