Z irytacją wpatrywałam się w wodę. Duma właśnie toczyła zażartą wojnę ze zdrowym rozsądkiem. Jedno sztywne, nierozważne, dumne, a drugie miękkie, pokorne i , jak sama nazwa wskazuje, rozsądne. Z jednej strony byłam spragniona i głodna, a z drugiej bolała mnie myśl, że Soha ma rację, a ja jestem tego całkowicie świadoma. Warknęłam potrząsając gniewnie głową. Pochyliłam się nad taflą wody. Starałam się pić spokojnie, niczego nie zdradzać, ale po chwili i tak bez opamiętania żłopałam. W efekcie się zachłysnęłam. Usłyszałam ciche szemranie. Odwróciłam się. Soha coś mruczał pod nosem. Czyżby jego klątwa uniemożliwiała mu też myślenie w ciszy?
Minęłam basiora. Przez ułamek sekundy dostrzegłam na jego pysku uśmiech. Albo było to przewidzenie, albo bardzo udana imitacja. Wróciłam na swoje miejsce i pozwoliłam by przemyślenia ponownie mnie pochłonęły.
Rozważałam, jak łatwo się domyślić, co należy teraz zrobić. W obecnej sytuacji widziałam tylko jedno rozwiązanie, ale ten pomysł mi się nie podobał. Można by się rozdzielić. Oni by zostali, a ja i Soha ruszylibyśmy przodem. Wolałabym jednak uniknąć kolejnych podziałów. W sumie mogę iść sama. Wielki, napakowany basior w czerwonej zbroi za bardzo rzuca się w oczy, a ktoś musi pilnować reszty.
Decyzja podjęta. Zerknęłam ku Becie. Dalej gadał sam do siebie nie zwracając zbytniej uwag na otoczenie.
- Soha?
Odwrócił się ku mnie.
- Tak?
- Choć na słówko.
Jedną z zalet jego klątwy jest to, że się nie bulwersuje. Prosto z mostu wygłasza swoją opinie i nie kieruje się emocjami. Nie musi walczyć z dumą.
- Nie podoba mi się ten pomysł- stwierdził bez ogródek .
- Uwierz, że mi też nie, ale nie widzę lepszego rozwiązania. Jeśli ty masz lepszy pomysł to- proszę cię bardzo, podziel się nim.
Soha? Jakieś pomysły?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz