piątek, 20 marca 2015

Od Blue (C.D. Riry): „Niebieska”. Czy tak mam na imię…?

Ktoś przewrócił mnie na ziemię. Podnoszę się jak najszybciej i atakuję przeciwnika. Nigdy tego nie robiłam, nigdy przedtem nie chciałam zabijać ani ranić (chociaż nie brakowało powodów, ani okazji do jednego i drugiego). Ale zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda?
Tak właśnie sobie to tłumaczę, kiedy wgryzam się w szyję wilka.
Nie jest to przyjemne uczucie. Ani trochę. Mam wrażenie, że nie chcę tego robić już nigdy więcej, ale też wiem, że będę musiała. Jednak nie to było w tym najgorsze. Nie przeszkadzało mi tak bardzo to, że pozbawiłam kogoś życia. Nie…
Wnerwiające było to, że pozbawienie kogoś życia, nie zrobiło na mnie tak ogromnego wrażenia.
Słyszę swoje imię. Ktoś woła mnie z oddali. Rozpoznaję głos Riry, ale nie mogę znaleźć jej w tłumie. Jestem na siebie zła. Ha! Co tam zła! Jestem poważnie wkurzona! Zabrałam ją ze sobą w tak niebezpieczne miejsce, a teraz nie mogę jej znaleźć.
Odwracam się w stronę, z której jeszcze przed chwilą dobiegał głos wadery.
-Asher…! Blue…!- słyszę po chwili. Głos należy do Riry, ale dobiega z zupełnie innej strony. Cho**ra! I co teraz?
Przez chwilę mam wrażenie, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle. Że ten głos, tak naprawdę rozbrzmiewa tylko i wyłącznie w mojej głowie.
-Blue…! Asher…!- i znów to wołanie. Ale jest ono tak niewyraźne, że nie potrafię go zlokalizować. Wiem, że powinnam zająć się teraz walką, dlatego staram się myśleć tylko o tym, aby nie dać się zabić. Za nic w świecie.
Czuję czyjeś kły na mojej łopatce. Warknęłam. Jakiś wilk przewraca mnie na ziemię. Wygląda jak jakiś obłąkany psychopata. Przerażające.
-Cho**rny gnojek.- warczę i rzucam się na przeciwnika. Czuję na policzku krew. Dużo krwi. Jednak, na moje szczęście, nie jest moja. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Macie czasem takie uczucie, że jesteście skupieni na jednej rzeczy i zapominacie o całym świecie? Ponoć tak mają zakochani, ale to nie jest dobry przykład.
Albo, macie w głowie tysiące myśli, a zarazem nie myślicie o niczym? Nie potraficie sobie przypomnieć nawet własnego imienia?
Tak się właśnie czuję. Zapewne również zapomniałabym jak się nazywam. Gdyby nie te wołania.
-Blue…! Asher…!- tak- myślę- tak właśnie mam na imię. Jedno z tych imion jest moje. Asher to imię męskie, dlatego mogę je od razu skreślić. A więc „blue”. To znaczy niebieski. Albo niebieska. Tak, dokładnie- ono do mnie pasuje. „Blue”- tak właśnie na mnie wołają. Tak samo woła mnie ta wilczyca…. Rira. A teraz ja muszę zawołać ją, aby ona wiedziała, że słyszę. Że odpowiadam. Że nic mi nie jest. Chcę też wiedzieć czy ona jest cała i zdrowa. Chociaż określenie „zdrowa” nie jest właściwe. Nie kiedy w ogół leje się krew.
-Rira!- krzyczę. Po chwili słyszę odpowiedź. Ktoś woła „niebieska”. Ktoś woła „blue”. Ale ten głos nie należy do wadery. Słyszę wołanie basiora. W jednej chwili rozpoznaję głos. Rozmawiałam kiedyś z tym wilkiem. Podczas nocnej warty. Nie pamiętam tylko kiedy to było… ale to nie jest ważne. Nie teraz.
Biegnę w stronę głosu Asher’ a.
Odwracam się i staram się znaleźć czarnego wilka. Mam jednak jeden, dość poważny problem: większość kanibali ma ciemną sierść. Znalezienie jednego wilka nie będzie łatwe. Mam cichą nadzieję, że Asher jest w postaci Króla Kruków. Wtedy łatwiej będzie mi go zlokalizować. Nawet jeśli odbiegam od zmysłów i tracę kontakt z rzeczywistością. Jednak Kruczego Króla nie da się tak po prostu „nie zauważyć”.
-Asher, gdzie jesteś….- myślę. Nie wiem tylko, czy mówiłam do siebie, czy wypowiedziałam te słowa na głos. A może tak naprawdę krzyknęłam?
~Odwróć się.- słyszę głos w głowie. Cholercia- myślę- teraz to naprawdę tracę zmysły. Niech to wszystko szlag trafi.
Kręcę głową, z nadzieją, że dzięki temu wszystko wróci do normy. Wiem, że wyglądam dziwnie.
~Jest w porządku. Nie wariujesz.- słyszę odpowiedź. Teraz jestem już prawie pewna, że coś się we mnie zwaliło. Słyszeć głos w głowie raz: nie jest tak źle. Ale słyszeć go raz kolejny: to już paranoja. Jeśli usłyszę go po raz trzeci, to nie wiem co sobie zrobię…
Ale, poniekąd na moje szczęście, nie usłyszałam później głosu. Chociaż teraz trochę żałuję, bo był naprawdę ładny. Ale cóż… mówi się trudno, prawda?
Po chwili znów słyszę wołanie. Na szczęście nie w mojej głowie. Teraz wiem, że ktoś krzyczy moje imię. Ktoś krzyczy „niebieska”. To jest głos Asher’ a.
-Blue! Uważaj!- słyszę. Robię unik zanim kanibal odgryzie mi ucho, albo kawałek szyi. Chcę się odwrócić, aby zaatakować przeciwnika, ale ktoś mnie wyręcza. Jakiś biały wilk. Co prawda nie zaatakował fizycznie kanibala, ale sprawił, że tamten padł trupem. A przynajmniej mam takie wrażenie, że to jego sprawka.
-Dobrze, że nic Ci nie jest.- mówię Asher’ owi. Brzmi to trochę śmiesznie, skoro to j a mogłam przed chwilą s t r a c i ć ż y c i e .
-I wzajemnie.
-A to… kto?- kiwam na białego basiora, który zabił jednego z kanibali. W odpowiedzi Asher „wzrusza ramionami” i wywraca oczami.
-Nie ma pojęcia. Nie należy do watahy, jeśli chciałabyś wiedzieć.
-Ej! Dołączyłam n i e d a w n o , ale potrafię r o z p o z n a ć naszą watahę. Litości!- parskam.
~Jego byś nie znalazła, gdyby nie moja pomoc.- słyszę głos w głowie. Odwracam się w stronę nowego, białego wilka. Dopiero teraz dostrzegam, że ma oczy w dwóch kolorach: żółty i niebieski.
-Cho**ra! Hej ty to… przez cały czas to T Y gadałeś w m o j e j g ł o w i e!?- w odpowiedzi basior przewraca różnokolorowymi oczami.
-Blue… ja też tego nie rozumiem, ale to nie jest ani miejsce, ani czas na taka rozmowę.- w jednej chwili uświadamiam sobie gdzie się znajduję. Rira! Przecież miałam jej szukać.
-Asher! Słuchaj, mniejsza z tym na razie.- rzucam białemu wilkowi przepraszające spojrzenie, aby nie zrozumiał mnie źle. Ale zaraz znów patrzę na Asher’ a. -Gdzie jest Rira! Nigdzie nie mogę jej znaleźć. Wołała mnie… i ciebie też. Słyszałeś? Wiesz co się z nią stało?!

Asher? Przepraszam, że tak długo nie pisałam dokończenia, ale czekałam na powrót mojej weny…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz