poniedziałek, 23 marca 2015

Od Ashera (CD Riry): Szczyt odwagi, bądź głupoty

Zamurowało mnie.
- Ja…wybacz, muszę się przewietrzyć – bez namysłu wybiegłem na zewnątrz.
Minąłem po drodze Blue i Marvela. Wadera próbowała spytać o co chodzi, ale nie słuchałem. Biegłem przed siebie. Wiem, jak to idiotycznie brzmi. To był…odruch, impuls. Instynkt podpowiadał mi, że muszę się na chwilę odizolować od reszty. W końcu usiadłem na brzegu jakiegoś jeziorka, pod rozłożystą wierzbą. Gałęzie odcinały ode mnie świat. Wszystko wokół ucichło, kiedy przekroczyłęm granicę liściastej bariery. Krople coraz gęściej padającego deszczu nie przebijały się do mojego małego azylu. Położyłem się tuż nad wodą. Wydychając z nozdrzy powietrze burzyłem spokojną toń.Tak…cisza i spokój. Idealne miejsce do przemyśleń.
I już po pierwszym namyśle palnąłem się łapą w czoło.
Jestem idiotą! Co Rira pomyślała, kiedy tak sobie wybyłem? Na pewno myśli, że się na nią zezłościłem, że już nie będziemy przyjaciółmi…Ale ja tego nie chcę! Przez ten durny wybryk zdecydowanie pokpiłem całą sprawę. Będę musiał teraz to wszystko wyjaśnić.
Nagle coś walnęło mnie w bok głowy. Obejrzałem się rozeźlonyw prawo. Mój wzrok napotkał czarny dziób Corvo. Kruk znowu mnie dziobnął, tym razem w lżej. Już miałem się na niego wydrzeć kiedy zauważyłem, że ptak stoi tylko na jednej łapce, drugą oszczędzając. Przypomniałem sobie, kto w rzeczywistości pogonił kota armi kanibalów i dał nam szansę na ucieczkę.
- Tęskniłem, stary – uśmiechnąłem się i pogładziłem kruka delikatnie po głowie. Czerwonooki wypiął dumnie pierś.
Na gałęziach wierzby oczywiście usadowiło się więcej kruków. Wyglądały na całe i zdrowe, ale idąć drogą logiki to prawdopodobnie nie są te same ptazyska, które walczyły z dzikusami. Po raz pierwszy zastanowiłem się, ile pobratymców Corvo musiało tam zginąć. Przez całe życie nawet się nie zastanawiałem, jak wiele zawdzięczam skupisku pozornie durnych ptaków.
Położyłem łeb na łapach. Wróciłem myślami do Riry. Nigdy w życiu nie byłęm zakochany, a tym bardziej nikt nigdy nie zakochał się we mnie…tak przynajmniej mi się wydaje. Klątwa skazała mnie na życie w samotności. Wszystkie normalne wilki boją się mojej drugiej postaci, reszta też nie może czuć się bezpiecznie. Przypomniałem sobie jak w obronie siebie i Riry przybrałem postać Króla Kruków. Nie zrobiłem tego oczywiście umyślnie, jeszcze nie umiem nad tym panować. Ale wadera się mnie nie wystraszyła. Wręcz przeciwnie.
To dodało mi nadziei. Rira zawsze była i będzie moją przyjaciółką. Nie podejrzewałem, że czuje do mnie coś więcej. Ani, że ja mógłbym, czuć coś więcej.
Wtedy już byłem pewny tego, co muszę zrobić. Muszę wrócić do Riry, przede wszystkim przeprosić za swoje zachowanie i powiedzieć prosto z mostu, że odwzajemniam jej uczucia. Taka szansa już się nie powtórzy.
Tak bardzo pogrążyłem się w zamyśleniu, że nie zauważyłem kiedy Corvo odleciał. Obejrzałem się za krukiem, ale ptak rozpłynął się w powietrzu. Już miałem wrócić do reszty i wcielić swój plan w życie, kiedy nagle zobaczyłem, że ktoś rozchylił zasłonę gałęzi wierzbowych. To była Rira. Wadera otrzepała się z wody. Obok niej wylądował Corvo, cały przemoczony.
- Rira? Co ty tutaj robisz? – spytałem zaskoczony.
- Corvo mnie tu przyprowadził…znaczy się, chyba Corvo. Nie jestem pewna – odpowiedziała wadera obracając głowę w kierunku mojego głosu.
- Tak, to Corvo – odpowiedziałem spokojnym tonem rzucając krukowi wściekłe spojrzenie. – Lepiej wróćmy do reszty watahy…Auć! – Corvo dziabnął mnie w łapę i popatrzył na mnie sarkastycznie błagalnym wzrokiem jakby mówił „To po cholerę ją tu przyprowadzałem?!” – Albo chodź, usiądź. I tak muszę z tobą pogadać.
Podprowadziłęm tymczasowo ślepą waderę nad brzeg i tam usiedliśmy. Rira była równie spięta co ja.
- Więc…O czym takim chciałeś pogadać? – rzuciła.
- Ja…Chcę cię przeprosić za moje zachowanie – powiedziałem. – Zachowałem się jak ostatni dupek.
- Nie przesadzaj…
- Wcale nie przesadzam. I…Pamiętasz, jak ci wyjaśniałęm, jak się nazywa to takie dziwne uczucie, które czuje się przy jednej, jedynej osobie na świecie? – zapytałem uśmiechając się, choć Rira nie mogła tego zobaczyć. Może usłyszała poparawę nastroju w głosie, na co bardzo liczyłem.
- Chodzi ci o…zauroczenie? – odpowiedziała niepewnie.
- Bo widzisz, ja chyba też się zauroczyłem – słowa przeszły mi przez gardło o wiele łatwiej niż bym się spodziewał. – W tobie.

Rira? Szczerość za szczerość XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz