piątek, 6 lutego 2015

Od Vervady ( CD. Jenny i Azzai ) : Jabłko

- Dobranoc -powiedziałam wychodząc z jaskini.Obejrzałam się jeszcze na zasypiającą już Jennę i uśmiechnęłam się.Moja przyjaciółka sprawiła mi naprawdę wielką niespodziankę.Dzięki niej moja klątwa nie jest już aż tak uciążliwa.Ze smutkiem zaczęłam przypominać sobie moje dotychczasowe życie przed dołączeniem do watahy.Przez klątwę nie mogłam znaleźć sobie żadnych znajomych nie mówiąc już o przyjaciołach czy partnerze.Na tę myśl roześmiałam się.W głowie ujrzałam swoje wspomnienia kiedy to każdy napotkany przeze mnie basior uciekał z przerażeniem na mój widok podczas uaktywniania się klątwy.Ze smutkiem zauważyłam ,że reakcja każdego z nich była taka sama...
Otrząsnęłam się z zamyślenia układając się do snu.Długo nie mogłam zasnąć,W końcu jednak powieki stały się ciężkie ,a ja z zadowoleniem pozwoliłam im opaść.

- Wstawaj Ver -obudził mnie jakiś głos.Podniosłam głowę i otworzyłam oczy szeroko przy tym ziewając.
- Stało się coś ?
- Nie -odparła z uśmiechem wadera -Ale potrzebuję twojej pomocy.
Potaknęłam i wstałam przeciągając się.
- Widzę ,że mamy dzisiaj wyjątkowo ładną pogodę -zauważyłam.
- Tak...Prosiłabym cię ,abyś pomogła mi sporządzić mały wywar z mięty -odparła -Wiesz ,dla Azzai.
- A masz już składniki ? Czy moim zadaniem jest ich poszukać ? -spytałam.
Wadera jednak zaprzeczyła.
- Nie.Chcę żebyś mi pomogła go zrobić.
- Czyżby była tam potrzebna odrobina magii ?
- Nie ,nie...Zwyczajnie potrzebuję pomocy w sporządzeniu wywaru.
- No dobrze.Bierzmy się więc do pracy.

- Co to za pogawędki ? -spytałam przez zaciśnięte , na martwym króliczym ciele , zęby.
- A nic ,gadamy sobie.Wiesz co szukałem cię ,chodź -powiedział Jason.
Podałam królika Azzai i ruszyłam za Jason 'em. Przez chwilę szliśmy w ciszy. Jedynym źródłem dźwięku były ,szeleszczące pod naszymi łapami ,liście.
- A ,więc ? -spytałam - Chcesz mi coś ważnego powiedzieć ,czy...-nie dokończyłam ,gdyż coś wyskoczyło zza krzaków i uderzyło mnie w głowę.Momentalnie upadłam na ziemię.
- Vervada ! Nic ci nie jest ? -spytał Jason lekko przestraszony.
- Nie...Ała...Co to było ? -wstałam rozmasowując sobie głowę.
- Wygląda to na...jabłko.
- Jabłko ? -spytałam zdziwiona i podeszłam do Jason 'a.
Rzeczywiście...To było jabłko.
- A więc...zaatakowało mnie jabłko ?To chyba jakiś żart ! -krzyknęłam niedowierzając.
Chwilę później w moją stronę poleciał drugi owoc.Uchyliłam się przed nim.Kolejne jabłko przeleciało mi nad głową i upadło przed Jason 'em.Zdenerwowana spojrzałam w stronę , z której nadleciały owoce.Szybko udałam się tam...i ku mojemu zdziwieniu...moim oczom ukazał się Paluku w towarzystwie całej sterty jabłek.
- Co ty robisz !? -wydarłam się masując sobie głowę - O mało mnie nie zabiłeś !
Basior wyglądał na rozbawionego całą tą sytuacją.
- Z czego się śmiejesz !To aż takie zabawne ?! Cieszy cię cudza krzywda !?Już jak ja cię dorwę...
Paluku zaczął tarzać się ze śmiechu.Niespodziewanie Jason zrobił to samo.
- Phi ! Mężczyźni ! Ci to dopiero cieszą się z cudzej krzywdy ! -krzyknęłam i odwróciłam się.

Paluku ?  Jason ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz