poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Blue ( CD. Ashera ) :

Na wschodzie niebo pojaśniało. Chwilę później dostrzegłam pierwsze promienie słońca, które oświetlały nam twarze.
To już koniec.
Koniec warty. Koniec czuwania. Już nie trzeba wpatrywać się w niebo, w gwiazdy, w księżyc.
Ale był to też koniec rozmowy. Szkoda, bo naprawdę cieszę się, że spędziłam ten czas z Asher’em. Po raz pierwszy nie czułam się sama. Mam też nadzieję, że prościej będzie mi zapoznać się z pozostałymi wilkami. Nie wszyscy muszą mnie lubić.
Nie proszę o nic takiego.
Ale chciałabym móc choć raz powiedzieć, że mam tutaj kilku przyjaciół. Tyle mi wystarczy. To i tak więcej, niż miałam kiedykolwiek w życiu.
-Czyli powinniśmy się zbierać.- podsumował Asher. Przestałam rozmyślać i odwróciłam się w jego stronę, kiwając głową na znak zgody. Jakbyśmy właśnie dobili jakiegoś targu.
Wstałam, jednak ku mojemu zdziwieniu, z trudem udało mi się utrzymać równowagę. Zachwiałam się lekko, ale na szczęście nie upadłam.
-Coś Ci się stało?!- spytał się zaniepokojony wilk. Pokiwałam przecząco głową:
-To przez te duchy. Bawiąc się pobrały ode mnie całkiem sporo energii. Muszę tylko trochę odpocząć. Ale…- zamyśliłam się na chwilę.
-Ale co?
-Dziwne.- zaczęłam kręcić głową.- Nigdy wcześniej się tak nie czułam. No ale nic. Nie ważne.
I znowu cisza. Trochę to denerwujące, ale jak inaczej ma to wyglądać. Rzadko kiedy rozmawiałam z wilkami, a teraz nagle miałam spędzić na rozmowie całą noc. To jasne, że się zacinałam. To normalne, że nie zawsze potrafiłam się wysłowić lub skleić rozmowę.
Usłyszałam krakanie kruka. Odwróciłam głowę i podniosłam wzrok, w stronę drzew. To był Corvo- kruk, który latał za Asher’ em. Najwyraźniej musiał coś mówić do wilka, bo ten również zwrócił się w jego kierunku. Po czym się zaśmiał.
Nie wiem o co chodziło, ale wiedziałam, że to nie moja sprawa, więc o nic nie pytałam. Jednak widok czarnego kruka, siedzącego na drzewie, przywołał wiele wspomnień. Zwłaszcza jego czerwone oczy. Przez chwilę obserwowaliśmy kruka, który siedział na drzewie. Zaraz poderwał się do lotu i zaczął nad nim krążyć.
-Wiesz…- odezwałam się spokojnie, a czarny wilk zwrócił się w moją stronę.- kiedyś często widywałam kruki.
-Kiedyś? W sensie… w swoich dawnych watahach?
-Nie.- pokręciłam przecząco głową.- To było po tym jak zaczęłam widzieć duchy. Kiedy żyłam sama na tym świecie. Często widywałam kruki w nocy. Ich czerwone oczy obserwowały mnie oraz wędrujące dusze. Jakby je widziały…. A może właśnie widziały duchy? Może Corvo też je dostrzega? Nie mam pojęcia. Ale wiesz- złapałam oddech. Nie wiedziałam do końca jak mam to przekazać.- ten świat dzieli się na rzeczy dobre i złe. Tajemnicze i znane. Myślę, że zarówno duchy jak i kruki należą do tego „tajemniczego świata”.
Asher zrobił wielkie oczy. Ja parsknęłam i potrząsnęłam głową:
-Przepraszam. Tak jakoś mnie naszło. Chyba to zbyt ciężka rozmowa, tak przed śniadaniem.- Asher zaczął się śmiać. Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoja stronę. Nagle coś mi się przypomniało. Zdałam sobie sprawę z tego, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. Krzyknęłam więc do wilka:
-Asher!
On zwrócił się w moja stronę i podbiegł
-O co chodzi.- przez chwilę się wahałam czy powinnam to powiedzieć, ale w końcu zebrałam się na odwagę:
-Gdybyśmy jeszcze kiedy spotkali się na warcie to… mogę Ci powiedzieć jak sprawiłam, że mój dawny (i jedyny) przyjaciel zaczął widzieć duchy. I co się z nim później stało, dlaczego oszalał… ale to dość ciężka historia. I trochę osobista…
-Jesteś PEWNA, że CHCESZ mi to opowiedzieć?
-Aha. Chyba tak. Z resztą prosiłeś o to wcześniej.- uśmiechnęłam się do niego smutno.- Za długo dusiłam to w sobie.
-W takim razie chętnie wysłucham. To do następnego razu?
-Nie. Znaczy… jeszcze tylko jedna rzecz. Słuchasz?
-Jasne.
-Chodzi o to, że jestem tu nowa i nie znam dobrze terenów watahy. Nie chcę Cię męczyć, więc mam pytanie czy znasz kogoś, kto mógłby mnie oprowadzić? Przepraszam, że pytam o takie rzeczy, ale trochę się wstydzę prosić o coś takiego inne wilki.- poczułam zakłopotanie kiedy o tym mówiłam. To było głupie, ale jednak prawdziwe. Asher zamrugał kilka razy.
-Zaraz zaraz. Od ilu dni w takim razie tutaj jesteś?
-Pięć dni.- odparłam szybko. Jednak zaraz się zawahałam.- Może cztery… może tydzień. W każdym razie coś koło tego…
-I nie poznałaś jeszcze innych wilków?!
-Nie. Tak. Może…- odparłam choć były to zupełnie inne odpowiedzi.
-To trzy różne odpowiedzi. Którą wybierasz?- zaśmiał się basior.
-Tą pierwszą. Chyba. Wiem, że to głupie, że przez ten czas nie poznałam żadnych wilków… z wyjątkiem Ciebie. I nie znam wszystkich zakątków i zakamarków watahy… ale nie jestem zbyt ufna.
-Mi zaufałaś.
Na to nie miałam odpowiedzi więc tylko pokiwałam głową i wzruszyłam ramionami.
-Tak jakoś wyszło.- odpowiedziałam w końcu. Bo musiałam coś powiedzieć.-To… znasz kogoś kto mógłby mi pokazać całą watahę? Nie chcę Ciebie zbyt męczyć moim towarzystwem, więc nie proszę cię abyś to ty mnie oprowadził… ale mógłbyś chociaż powiedzieć kogo mogę o to poprosić?- spytałam się w końcu Asher’ a. Jakaś część mnie chciała, aby to on pokazał mi watahę. Ale ta druga mówiła mi, że tak nie można. On też jest zmęczony po czuwaniu w nocy. Poza tym nie wiem czy mnie lubi. Nie jestem duszą towarzystwa, więc nie chciałabym sprawiać nikomu kłopotów. Zamyślona, wpatrywałam się w czarnego wilka i latającego nad nim, na niebie kruka. Czekałam na odpowiedź.

Asher?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz