sobota, 7 lutego 2015

Od Azzai : Dziwny ptak

Nagle Eloy wstał i biegał w koło by zgasić ogień.Był niezły widok.Na szczęście Jenna słysząc krzyki jakby ktoś kogoś torturował przybiegła i wylała wodę z miski.Ogień opanowany a ja nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.Ale ten śmiech długo nie potrwał bo mocno zabolała mnie łapa. Jenna poszła po maść na oparzenia i posmarowała mu ogon.Z puszystego,długiego ogona powstało coś z wyglądu dużego patyka,naprawdę.
-Fajny ogon!Bez urazy.-powiedziałam ze szczyptą śmiechu
-Ta,ta...jasne...-burknął Eloy
-No cóż,mam już 2 pacjentów.
-Na pewno nie mnie...-warknął po czym poszedł
-Ach,Ci faceci,za takie głupoty się obrażają.-zaśmiała się Jenna
-Heh...A nie można tego przyśpieszyć?
-Ale czego?
-No bo nie mogę już dłużej wytrzymać w jednej pozycji!
-No dobra spróbuj wstać,lub nie idę po Sohę,poczekaj.
I poszła.Nagle zza skały wyszedł koliber.Dziwne,przecież w górach nie ma żadnych takich kolorowych ptaków,a Paluku umie się tylko przeobrazić w tukana.Gdy próbowałam wstać,by zbadać to zjawisko ten koliber wyleciał.Ach szkoda,a był taki piękny.Po chwili przyszła Jenna z Sohą.
-No to co ruszamy!-powiedział Soha
-Ale,czekaj,czekaj,czekaj,jak ja mam wstać?
-No normalnie wstań,ale na razie nie dotykaj podłoża łapą.
-Heh,łatwo powiedzieć,trudno zrobić...
Jenna i Soha stali koło mnie.No dobrze,najpierw jedna łapa,druga,podciągnij się i zdecydowanym ruchem WSTAŃ!Jest udało się.Szybko oparłam się o Sohę.
-JEST,UDAŁO MI SIĘ!
-Gratuluje!
-No tak,ale trochę ciężka.
-Nie wydziwiaj Soha.-warknęła Jenna
-Ile ty w ogóle ważysz?
-A po co Ci to,kobiet się nie pyta o wagę i o wzrost.
-Dobra Azz.
-To co,gotowa na pierwszy krok?
Czułam się przez chwile jak nowo narodzony szczeniak.No,ale cóż trzeba postawić pierwszy krok.Łatwo poszło.Jeden krok,drugi krok i...upadłam.Tak upadłam.Trochę zabolało,ale cóż trzeba żyć dalej.Znów wstałam i poszłam w kierunku Jenny,która była dość daleko,na moje możliwości.Ze strony wyjścia zauważyłam Eloy'a. Chyba sobie popływał,bo był cały mokry a ogon nie był już błyszczący od maści.Gdy zerknęłam na niego on szybko uciekł.Ok to było dziwne.Jak wszyscy poszli spać,koliber znów przyleciał,ale teraz bliżej.Jednak,gdy poruszyłam łapą,znowu poleciał.Ale ja,zamiast leżeć dalej to poszłam za nim.Było dość trudno.Po paru metrach,zatrzymałam się.Byłam zmęczona.Poddałam się.Ptak to zauważył,więc podleciał do mnie i stuknął swoim dziobem w moją chorą łapę.Poczułam dziwne ciepło.Zauważyłam,że mogę chodzić,normalnie chodzić.Niestety szczęście nie trwało długo,bo usłyszałam czyjeś kroki.Oceniłam szybko całą sytuację.To coś było wilkiem,100 metrów ode mnie na północny-wschód.Szybko pobiegłam do jaskini i symulowałam sen.Usłyszałam jak ten ktoś gasi ogień.

Kto będzie tym wilkiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz