niedziela, 8 lutego 2015

od Ikany(CD. Blue)

-Tak, możemy-odparłam.
Wyszłam z jaskini. Nie śpieszyło nam się nigdzie więc chyba można odpuścić sobie nocne wędrówki.

 Przechadzałam się po okolicy bez konkretnego celu. Nie wiedziałam cóż z sobą począć. Byłam zdenerwowana, najpewniej tym, że nie mam nic do roboty, a jak nie mam zajęcia to jestem bardziej nerwowa niż wtedy gdy je mam. Ostatnio ciągle się gdzieś śpieszyłam, ciągle coś  mi przeszkadzało, a teraz nie mam konkretnego celu.
 Na drodze  którą pójdziemy nie znajdziemy tyle zwierzyny co tutaj lub w zagórskiej kotlinie, ale głodu nie powinniśmy cierpieć. Jeśli sytuacja nie zmieniła się od mojej ostatniej wizyty to moglibyśmy zatrzymywać się w co poniektórych miejscach na trochę dłużej.
 Rozejrzałam się. Dopiero teraz zorientowałam się jak bardzo oddaliłam się od jaskiń. Nim zawróciłam moją uwagę zwróciły dwie ciemne plamy na zachodzie-wilki. Słońce chyliło się ku zachodowi, a wilki stały nieruchomo. Zamrugałam, ale obie plamy nie poruszały się. Ten bezruch sprawiał, że zaczynałam mieć wątpliwości, czy rzeczywiście są to żywe istoty, ale po chwili poruszył się i zniknęły za pagórkiem.

 W tych stronach zdarzają się tak zwani bandyci. Zdaje się, że kilku napadło Rirę i Asher'a.
Poprosiłam więc obu strażników by dziś zamiast sterczeć oboje całą noc zmieniali się. Tak będzie lepiej, a przynajmniej tak sądzę. Z braku obowiązków zajrzałam do Sohy. Czyścił zbroję.
-Cześć-przywitałam się.
-Jadłem-mruknął nawet na mnie nie patrząc.
Na chwilę zapadła głęboka cisza.
-A spałeś kiedy?-spytałam.
Cisza.
-Kiedy?-powtórzyłam z naciskiem.
Basior westchnął.
-Dwa dni temu.
Głośno wypuściłam powietrze i wyszłam z jaskini. Poszłam do swojej i wzięłam syropek od Jenny.
-Niee-jęknął Soha odrzucając głowę do tyłu-Zlituj się.
-Jak się zmęczę padnę, a ty nie. Nie każe ci tego brać, to tylko na wszelki wypadek.
-Twoja wola-wzruszył ramionami i podniósł zbroję by lepiej się jej przyjrzeć.
Jego głos jak zwykle był bezbarwny, wyprany z jakichkolwiek uczuć. Kiedy protestował słyszałam jedynie słowa, zero gniewu, irytacji, buntu. Tylko ,,nie", ,,nie" puste, prawie pozbawione swojego znaczenia.
 Westchnęłam z rezygnacją. Basior spojrzał na mnie pytająco. Pokręciłam głową jakbym mówiła ,,Nic,nic" i wyszłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz