poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Jenny CD Vervady: A tymczasem u mniejszości

No cóż. Nie jesteśmy zbyt powalającą liczbą wilków jak na 50 przeciwników ale mamy klątwy, co czyni nas myślę potężniejszymi. Dlatego też mierzę spokojnie wzrokiem przeciwników, uśmiechając przy tym złośliwie. Wielu z nich doznało moich "pieszczot" a jeszcze więcej nie przeżyło więc... Rozmyślam co oni mogą teraz sobie o nas myśleć, gdy podchodzi do mnie Ver. A jednak zdecydowała przyjść. Staję koło mnie i wbija wzrok w przywódcę wrogiej watahy.W tym samym momencie on zaczyna się śmiać. A raczej rechotać. Jego śmiech jest tak głupi, że mógłby za niego dostać nagrodę. Zerkam ze skrzywioną głową na Ikanę, która stoi koło Sohy, a ten z kolei stoi obok mnie. Bo tak jakby nie patrzeć, odruchowo ustawiliśmy się według hierarhji. Alfa jednak jest niewzruszona, chociaż wydaje mi się że jest tak samo zażenowana zachowaniem przywódcy. W końcu wilk kończy wydawać te okropne dla uszu dźwięki.
 - A więc... Co teraz? Nas jest więcej, Ikano. Co zamierzasz? Dalej negocjować? Aż tak bardzo zależy ci na tych dwóch wilkach? Niesamowite! - wypytuje Jefe, jak go nazwali tamci.
Wywracam oczami.
- Owszem, zamierzam negocjować, ale może przejdźmy gdzieś, gdzie będziemy sami - odpowiada Ikana. Wilk jednak uśmiecha się kpiąco.
- Uważasz, że jestem idiotą? Myślisz, że poszedłbym z tobą sam na sam? Gdy masz moce? O, nie nie, Ikano. Zabieram mojego doradcę. Ty również możesz. - Wilk odchodzi gdzieś, gdzie mają rozmawiać. Ikana daje znać Sohy, że to on z nią pójdzie. Beta kiwa głową i on również odchodzą.
Robi się niezręcznie. Oczy tamtych są skierowane na nas. Unoszę jedną brew do góry w rozbawieniu, widząc jak te wilki próbują nas otoczyć.
 - Pffffffffft, serio? - odzywam się, robiąc krok do przodu. - Myślicie, że dacie radę nas pokonać?! Ja piernicze, ale wy głupi jesteście. Póki nasi przywódcy nie wrócą, niech nikt z was nie próbuje się zbliżać do naszej watahy. Inaczej będzie miał do czynienia ze mną. - Kończę uroczym warknięciem.
- Chyba nie myślałaś, że sie nie dołączę? - słyszę szept Ver przy uchu, a potem ona również zwraca sie do tłumu. - Moja koleżanka ma dużo mocy, sami się przekonaliście. Ja również nie dam wam podejść do watahy, póki nie wrócą przywódcy. I myślę, ze reszta wilków stojących za mną również to powie. Więc nie radzę. A teraz wróćcie do swoich zajęć, jeśli chcecie zostać przy życiu. - Kończy Delta i mruga do mnie. Czekamy chwilę aż te wilki w końcu rezygnują i oddalają sie. Zostają tylko nieliczni, z 10 może mniej. Przypuszczalnie strażnicy albo coś w tym stylu.
- Wow, to zabrzmiało wyniośle, co? I groźnie - śmieję sie do Ver. Ona odpowiada mi tym samym.
- No, tworzymy spoko zespół, co? - mówi.
- No, popatrz. Razem leczyłyśmy, razem walczymy, razem odstraszamy złe duchy! - Robię śmieszny ruch ręką, podkreślając słowo "duchy". Rzucam okiem na wilki które zostały. Jeden z nich intensywnie wpatruje się  we mnie i Ver, ale nie jestem pewna o którą z nas konkretnie mu chodzi. A może jest na nas wściekły dlatego, że wygłosiłyśmy te... em, przemowy. Może to i śmieszne ale podziałało.
~~Przydałam się, co?~~ słyszę głos dawno nie odzywającej się Jane.
~~No, nie powiem, przydałaś się.
~~ A widzisz. No, to co się mówi?
~~ Chyba śnisz!
~~Ech, maniery, maniery na litość!
~~ Tiaaaaa, idź już sobie.
~~Żadnej zabawy z tobą nie ma...
I znika. Zerkam jeszcze raz na tego wilka. Przekrzywił głowę i dalej się gapi. Wywracam oczami po czym Ver zerka na mnie pytająco. Mówię jej szeptem, ze ten wilk się na nas gapi. Ona tam patrzy i również nie jest z tego zadowolona, toteż na wszelki wypadek stwarzam z innymi barierę od strony tych wilków, przez którą mogą przejść tylko nasi. Dopóki nie wróci Ikana.
<Ikana?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz