- Nie wiem dokładnie - odparłem. - Po części domyśliłem się po twoim
zachowaniu. Ale jak się przy mnie bawiły czułem zimno. Nie takie jak
wiatr. Bardziej jakbym zamoczył łapę w rzece. No i to strasznie
łaskocze.
- Masz łaskotki? - Blue uśmiechnęła się lekko.
- Do tej pory sam o tym nie wiedziałem - odwzajemniłem uśmiech.
Nagle usłyszeliśmy krakanie. Z boku na nieco jaśniejszym już nocnym
niebie mignął ciemniejszy kształt. Corvo znowu zakrakał i wylądował obok
mojej łapy.
- Co, śpiochu? - powiedziałem. - Upierałeś się, że będziesz ze mną siedzieć na warcie.
Ptak zakrakał parę razy z wyraźnym oburzeniem. Blue przyglądała mu się ciekawie.
- Rozumiesz go? - spytała niepotrzebnie po czym dodała: - Co mówi?
- Wolałbym tego nie tłumaczyć...
- Dlaczego?
- Powiedzmy, że kruki to lepsi znawcy łaciny kuchennej niż jakikolwiek wilk.
Wadera znowu się zaśmiała. Corvo napuszył się przeskakując wzrokiem czerwonych oczu od niej do mnie.
- No już się nie bocz, Corvo - powiedziałem przewracając oczami. - Następnym razem po prostu nie przysypiaj.
Kruk nie wyglądał na udobruchanego. Podleciał do najbliższego drzewa i
usiadł najwyżej jak się dało rozpychając przy okazji parę innych ptaków.
Pokręciłem łbem z niedowierzaniem.
- Gorzej niż w starym małżeństwie... - mruknąłem.
Na wschodzie zaczęło wstawać słońce. Blue przeciągnęła się i powoli wstała.
- No nareszcie! - powiedziała zadowolona.
Było mi szkoda, że musimy już wracać. Miło czasem tak szczerze pogadać
(i miejscami pomilczeć). Po chwili jednak skarciłem się w duchu. Blue
pewnie jest zmęczona nocną wartą, a ja, egoista, myślę tylko o sobie. Ja
męczę się wolniej, ale inni potrzebują odpoczynku - przypomniałem sobie
w myślach.
- Czyli powinniśmy się zbierać - stwierdziłem, niepotrzebnie zresztą.
<Blue? Wybacz długość, wraca mój wenus brakus >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz