czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Sonei: Kto wiatr sieje?

Wiatr to ciekawy żywioł natury. Dla wielu z nas jest on bardzo oczywisty, a zbyt mało agresywny i najczęściej ginie, przyćmiony przez potęgę i brutalność swego starszego brata- ognia. Jednak ja zawsze fascynowałam się wiatrem, zefirami, czy też najgroźniejszymi huraganami.
Gdy zbiera się na burzę, najczęściej najpierw czujemy podmuch wiatru na pysku. Mówimy wtedy, że wiatr zawiał. No właśnie. Wiemy i czujemy, gdy wiatr się do nas zbliża i gdy jesteśmy już uwięzieni w jego objęciach. Potrafimy stwierdzić skąd przybiegł, a niektórzy są w stanie w miarę precyzyjnie określić jego dalszy kierunek. Ciężko jest powiedzieć, gdzie wiatr ma koniec. Najczęściej po prostu straci na silę i znika. Ale to nie koniec wiatru, a jego początek zawsze mnie ciekawił. Gdy wiatr do nas dochodzi, czujemy, że przybywa i zaczyna nas otaczać. Ale skąd przybywa? Jak powstał? I co ważniejsze, z jakiego powodu? Co sprawia, że wiatr… żyje? Żyje i szepcze nam do uszu, jakby chciał nas uspokoić przed huraganem, który ma zamiar sam wywołać.
Tego dnia wiatr zawiał w miarę gwałtownie, bez żadnego ostrzeżenia. Poruszył trawą, sierścią, sprawił, że z gałęzi drzew spadły resztki gnijących liści. Nie był to bardzo silny podmuch. Daleko było mu do huraganu, jakie spotykałam w górach, ale nie był również łagodnym zefirkiem. Nie wiedziałam, czy symbolizuje burzę i przez chwilę obawiałam się, że ten żywioł ma zamiar popsuć nam plany i utrudnić wędrówkę.
„Ciii… ciiii.”- szeptał mi ucha, słysząc moje myśli i starając się mnie uspokoić. Tak, wiatr zawsze do nas mówi, choć nie każdy go słucha. Składa tysiące obietnic i obiecanek. Przysięga na wszystko, że nie zrobi zamieszania i będzie spokojny. „Ciii… ciii”- szepcze do nas zaraz za razem. „Nie Mart się, będzie dobrze. Ciii… Wszystko jest w porządku. Ciii… ciiii”- tak właśnie nam obiecuje.
Ale tylko głupi by mu uwierzył.
-A szepcz sobie dalej, oszuście.- mruknęłam, jakby miało to cokolwiek zmienić.
Wiatr jeszcze przez chwilę wisiał nad nami, szepcząc mi do ucha. Testując i sprawdzając, czy może teraz go posłucham. Dopiero, gdy dostrzegł, że nie dam za wygraną, opuścił nas i pognał daleko przed siebie. Nikt mu tutaj nie wierzył i nie dał się skusić na jego kłamstwa, dlatego pofrunął dalej, szukając bardziej łatwowiernych istot. Tak, wiatr to doprawdy ciekawy żywioł.
Przekręciłam głowę, starając się znaleźć jakieś spokojne miejsce, gdzie mogłabym odpocząć podczas postoju. Z początku starałam się znaleźć Blue, ale doszłam do wniosku, że nie ma to głębszego sensu. Siostra poświęciła naprawdę wiele czasu, by opowiedzieć mi wszystko co wie. Ja z resztą też. Chyba powinnyśmy dać sobie trochę czasu, by oswoić się ze sobą i ze świadomością, że istniejemy dla siebie, jako rodzeństwo. Tak… chyba wołałam zostać sama. Albo przynajmniej poznać jakieś nowe wilki.
Przez chwilę leżałam w cieniu, obserwując osoby dookoła. Przeskakiwałam z pyska na pysk, zastanawiając się, czy już znam tego wilka, czy nie. Niektórych pamiętałam i to całkiem dobrze, innych znałam tylko z widzenia, a co do reszty… to miałam wrażenie, że widzę ich po raz pierwszy w życiu. Nie miałam pojęcia, czy to dlatego, że ta wataha jest tak duża, czy może faktycznie ciągle dołącza co nas ktoś nowy? A z resztą! To nie miało takiego znaczenia. Prędzej, czy później ich imiona jakoś wejdą mi do głowy, czy sobie tego życzę, czy nie. Musiałam tylko czekać…
Nagle znów poczułam wiatr, który wiejąc zaczął szarpać moim krótkim futrem. Czy to przez to, że go wcześniej nie słuchałam? Że starałam się go ignorować, lub przepędzić? Być może… chociaż i tym razem nie dałam się skusić na jego szepty.
„Ciiii… ciii”- wiatr znów zaczął swoją śpiewkę.
-Oh, spadaj. –mruknęłam do niego, jakby to miało być zupełnie normalne. Nie było, a ja zdawałam sobie z tego sprawę. Ale jeśli chcecie zobaczyć i porozmawiać ze zdrowo myślącym wilkiem, to lepiej przerzućcie się na inne opowiadanie.
Nagle usłyszałam czyjś głos. To znaczy, w okolicy przez cały czas słyszałam mnóstwo przeróżnych głosów, ale ten jakimś cudem wyróżniał się spośród reszty. Chyba dlatego, że był po prostu najbliżej.
Podniosłam głowę, która do tej pory leżała na moich łapach i zaczęłam nasłuchiwać. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że owy wilki opowiada jakąś historię. Usłyszałam jakaś wzmiankę o smokach.
„Ach! Smoki! Czy on je kiedyś widział?!”- pomyślałam z zaciekawieniem, ale i lekkim ukłuciem zazdrości. Widziałam już na świecie przeróżne zwierzęta i potwory. Oczywiście… to inne wilki nazywały je potworami. Ja zawsze miałam do nich „smykałkę”, jak to mówił mój kolega Harrin. Przyjaciele ze starej watahy uwielbiali opowiadać przeróżne historie, jak to rzekomo widz lei mnie, rozmawiającą z Mantikorą, czy też ścigającą się z Harpiami. Lub jak przyłapali mnie na zabawie w berka lub chowanego z młodą Chimerą. Większość tych opowieści była częściowo zmyślana i kolorowana, tak by dostarczyły zabawy innym wilkom. Ale miały w sobie ziarnko prawdy…
W każdym bądź razie, jeszcze nigdy nie widziałam prawdziwego smoka. Słyszałam o nich wiele przeróżnych opowieści, ale tylko tyle. Dlatego też podeszłam z zaciekawieniem w stronę głosu.
Zauważyłam sporego, brązowego wilka, o ciemnych skrzydłach, który leżał na trawie. Obok niego leżała jakaś młoda, czarna wilczyca (może jeszcze szczeniak), której samiec najwyraźniej opowiadał historię o smokach. Zaciekawiona podeszłam bliżej, by móc lepiej słyszeć. Oba wilki dostrzegły mnie jednocześnie, ale ja nic sobie z tego nie robiłam.
-Nie przeszkadzaj sobie.- zwróciłam się do skrzydlatego.- Opowiadaj dalej, na mnie w ogóle nie zwracaj uwagi.- położyłam się pod drzewem, układając pysk na przednich łapach. Owinęłam się puszystym ogonem, zwijając się w „kłębek”. Zamknęłam oczy, chociaż nie miałam zamiaru spać. Po prostu wsłuchiwałam się w opowieść o skrzydlatych bestiach, które zawsze chciałam spotkać. Nieznajomy chyba uznał, że może dalej kontynuować swoją historię, a ja przysłuchiwałam się z zaciekawieniem.

 Chris? Darkne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz