piątek, 7 sierpnia 2015

Od Farce (CD. Blade'a): Dziwne skojarzenia...?

Na początku nie dotarły do mnie słowa basiora, skupiona na tej dziwnej roślinie, którą stworzył Blade… Właściwie z niewiadomego powodu. Co on chciał zrobić? Już słyszę jego komentarz: „Miałem taki kaprys”. Jasne. On może jest dupkiem, narcyzem i strasznym złośliwcem, ale bez przesady! Nie jest masochistą, prawda? Przynajmniej na takiego nie wygląda. Więc dlaczego, jak on to określa, „dla własnego kaprysu” ma sobie gryźć łapę? Może złapał w końcu haczyk? Zrozumiał swój błąd jakoby zranił niewinną i miłą waderę i chciał mnie pocieszyć? Nie, to niemożliwe. Jest nastawiony zbyt lekceważąco do wszystkich…
– … Że rozpłynął się w norce, zanim k t o ś zdążył go złapać. – Usłyszałam w oddali głos wilka, przypominając sobie, że ciągle siedzi on niedaleko mnie i porusza paszczą, wydając z siebie pojedyncze słowa, które potem układają się w zdanie.
– C-Co mówiłeś? – wyjąkałam, wybudzona z moich myśli i spoglądając na Blade'a sztucznie ożywionym wzrokiem udając, że to, co powiedział, interesowało mnie chociaż w małym procencie.
– Mówię, że Cię oszukałem, księżniczko – zakpił, a mi wydawało się, że włożył w to więcej złośliwości, niż w ten skrawek jego wcześniejszej wypowiedzi, którą udało mi się uchwycić w ostatnim momencie.
– Hmm? – mruknęłam w jego stronę, dalej nie rozumiejąc, o co mu chodzi, lecz dalej będąc lekko poddenerwowana tym wrzuceniem do wody, a dodatkowo podsycała to jego kpina w głosie. Basior przewrócił bezradnie oczami, jakby mówił do miesięcznego szczeniaka.
– Naprawdę jesteś pusta – prychnął pogardliwie. Mogło mi się zdawać, ale czy on robił to celowo…? – Nie udało Ci się złapać tego ostatniego zająca nie tylko ze względu na Twoje nikłe umiejętności – „Są lepsze od Twoich!” – Ale też dlatego, że to była moja sztuczka, złotko. – Wyszczerzył się złośliwie – Lecz ty to oczywiście wiesz, nieprawdaż? – zapytał tonem przesiąkniętym wężowym jadem, który tak do niego pasował i wstał, chcąc patrzeć na mnie z góry – Jesteś przecież TAKA MĄDRA! – zawołał. „Zamknij się...” – A mogłaś mnie pokonać, ale cóż. Nie udało się. – „Przestań.” – Jestem za dobry dla Ciebie. – „Zamknij się.” – Co jest? Nie możesz znieść tego, że jesteś na ostatnim miejscu?
– Zamknij się w końcu! – warknęłam, nie mogąc już tego znieść i podrywając się z miejsca – Yhg! Mam dość! – krzyknęłam, odwracając się przodem do basiora i wysuwając wyzywająco łeb do przodu. Znowu mam omamy, ale on uśmiechnął się z tą chol.erną satysfakcją! Sprowokował mnie! – Rzucasz takimi tekstami, jakby mnie nie było w pobliżu! Jesteś pieprzonym arogantem! – warknęłam ostro.
– Ja jestem arogantem? – Przyłożył sobie łapę do piersi w geście niewinności – A kto tu ma drugi charakterek, który właśnie mi pokazał? – zapytał złośliwie, patrząc na mnie takim wzrokiem, jakby mówił: „Udało mi się.”
– Yhg…! – Wypuściłam powietrze z donośnym przy tym dźwiękiem w akcie zirytowania – Dobra! Dopiąłeś swego! – Niemal plunęłam na niego tymi słowami – Jestem zakłamana, fałszywa i zepsuta! Przyznaję to! Zadowolony?! – krzyknęłam.
– Oj, nawet nie wiesz, jak bardzo – syknął w moją stronę niczym ten obślizgły gad. Prychnęłam pogardliwie i cofnęłam się o dwa kroki.
– I co teraz zrobisz, co? Pobiegniesz do watahy i wszystko im wypaplasz?
– Nie. Zachowam to dla siebie, księżniczko. Tym bardziej, że jesteś tak pewna siebie i uważasz, że z łatwością mnie pokonasz – powiedział spoglądając na mnie podle.
– Bo tak będzie! – zawołałam szybko podrywając się z miejsca.
– Ciekawe, że rano tego nie zrobiłaś…
– Bo oszukiwałeś! – wypomniałam mu – Gdybyś tego nie zrobił, byłabym górą!
– Wmawiaj sobie – prychnął arogancko.
– To prawda! A zresztą! – Machnęłam na niego łapą, dochodząc do wniosku, iż: – I tak nie przyjmiesz do siebie faktu, że ktoś może być lepszy od Ciebie.
– Chyba jest na odwrót – przypomniał mi, na co zarobił uderzenie mojego wściekłego spojrzenia. Ale zaraz potem wyprostowałam się dumnie.
– Powiedziałeś, że nikomu tego nie zdradzisz, więc trzymam Cię za słowo – powiedziałam odwracając się w stronę miejsca, gdzie znajdowała się nasza wataha.
– Czyżbyś myślała, że mógłbym skłamać? – Było to raczej pytanie retoryczne i wypowiedział je wymijając moją osobę i pierwszy zmierzając do stada, lecz i tak na nie odpowiedziałam:
– Nie dziw się… – mruknęłam pod nosem i opuściłam podejrzliwie łeb.
Mój wzrok od razu powędrował na tą Czarną Różę, która była wytworem tego basiora. Mam ją tutaj tak zostawić? Głupia, oczywiście, że tak! Przecież chyba nie weźmiesz nic, co wyszło spod jego łapy, prawda?! Chociaż z drugiej strony powiedział, że jest moja. Moja, to moja. Mam porzucić MOJĄ rzecz? Poza tym, gdybym ją miała przy sobie, mogłabym wypominać temu arogantowi jego „chwilową słabość”, która objawiła się pod postacią tego PODARUNKU. No bo, z której strony by nie spojrzeć, to prezent. Haha!
Hardo podeszłam do 'magicznej' rośliny i wzięłam jej łodygę w pysk, ucinając ją gdzieś tak mniej, więcej w połowie. Wzięłam ją w lewą łapę i wsunęłam sobie we włosy, koło przedziałku, dzięki czemu naprawdę dobrze się trzymała. Musiałam przyznać, że ta róża miała naprawdę delikatne płatki, a jej woń była intensywna. No cóż, ale w końcu to tylko brudne czary wykonane przez podłego węża. Sam ten fakt blokuje mój zachwyt.
Dumnie wypięłam pierś, podbiegłam do basiora i z wysoko uniesioną głową, tym razem to ja go wyprzedziłam, tym samym idąc pierwsza.
– No proszę, proszę – zakpił Blade, widząc moją nową ozdobę – Komuś się spodobała moja magia?
– Powiedziałeś, że jest moja, no to jest moja. Poza tym, ona podkreśla moją urodę – zachwalałam się, nie zwalniając tępa i nawet na sekundę nie opuszczając łba.
– Gdybyś jeszcze ją miała – mruknął złośliwie. Skomentowałam tą uwagę tylko pogardliwym prychnięciem i jeszcze szybszym przebieraniem łap, by jak najszybciej dołączyć się do watahy.
Gdy w końcu do naszych uszu dotarły szumy rozmów, byłam pewna, że jesteśmy na miejscu. No, a przynajmniej nie widziałam, że wkrótce mammy je zmienić.
– Farce! – Dobiegł mnie wysoki głos jakiejś wadery. Gdy rozejrzałam się dookoła, okazało się, że to niebiesko-czarna wilczyca, która właśnie do mnie gna.
– Rira! – zawołałam wesoło na jej widok.
– Ja ty wyrosłaś! – rozpromieniła się, kiedy była już wystarczająco blisko naszej dwójki – Dawno Cię nie widziałam! O, a to kto? – spytała z zainteresowaniem, gdy jej wzrok powędrował na nieznanego jej basiora.
– To Blade. Jest tu nowy – uśmiechnęłam się do niej wskazując łapą na wilka, lecz tak naprawdę wypowiedzenie jego imienia na głos, wywołało u mnie duże obrzydzenie.
– Och, ciekawie się składa! – zaśmiała się sugestywnie patrząc na naszą dwójkę. Podniosłam lekko jedną brew z udawanym rozbawieniem.
– O co Ci chodzi? – dopytałam się.
– No wiesz… – rzekła tajemniczo, spoglądając to na mnie, to na tego drugiego – Blade i Farce. W skrócie BF, czyli Best Friends! A podobno nie istnieje takie pojęcie jak „przyjaźń damsko-męska”! – zawołała śmiejąc się prawie na cały głos, czym przykłuła uwagę innych wilków. Słysząc jej słowa, o mało nie zakrztusiłam się własną śliną, którą na moje nieszczęście właśnie przełykałam. Z wielkim trudem przyszło mi wymuszenie uśmiechu na moim pysku i „przyjacielskie” poklepanie go po barku.
– T-To świetnie… – wydukałam pozornie szczęśliwa.
– Prawda? No, ja muszę uciekać do Blue! – zawołała, powoli zaczynając się już oddalać. Gdy w końcu się odwróciła, jak oparzona odskoczyłam od basiora i wytarłam swoją łapę, którą go dotykałam, o moją klatkę piersiową.
– Yhg – udało mi się jedynie warknąć, w końcu uwalniając nagromadzony w sobie niesmak.

Blade?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz