wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Farce (CD Blade'a): Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone!

Yhg! Denerwował mnie! Och, jak on mnie denerwował! Kiedy się przybliżył, pierwszym moim odruchem, byłoby uderzenie go z całej siły w ten jego pysk, by przestał już żartować! Tak, miałam ochotę go tak załatwić, ale mimo to, nie zrobiłam tego. Zapewne znacie to uczucie, kiedy coś was tak totalnie zaskoczy, prawda?
Wyobraźmy sobie taką sytuację: Zrobiliście się głodni, więc bez zastanowienia idziecie na jakieś większe polowanie. Zauważacie zwierzynę i zaczynacie przygotowywać się do skoku. Nagle – Bum! Wyskakujecie! Biegniecie za swoim posiłkiem, aż w końcu drogę zagradza wam wielki, ale to wieki niedźwiedź lub inna bestia. Załóżmy, że nie jesteście na tyle silni (bez przesady, co nie?) by go pokonać samemu. Wokół żadnego innego wilka, który by wam pomógł.
Przez te kilka sekund właśnie tak się czułam. I to było idealne porównanie. Oczy jak spodki, kończyny przygwożdżone do ziemi, żołądek wam się zaciska na supeł, struny głosowe odmawiają posłuszeństwa, a w głowie pustka. Dosłownie. Kto w takiej sytuacji myślałby logicznie. Na szczęście bestia, z którą ja miałam do czynienia odsunęła się ode mnie i zaniosła się kpiącym śmiechem. W jednej chwili odzyskałam utracone czucie w łapach i swoją pewność siebie. Zyskałam też coś nowego – wściekłość na tego, kto mnie tak zaskoczył.
Idiota! Jak mógł?! Zniosłabym wszystko – bezpośrednie obrażanie, wytykanie wad, naśmiewanie się, ale takie podłe sztuczki mógł wykonać tylko ten gad. On nie gra czysto.
Hej! W takim razie dlaczego by nie trzymać się jego zasad? Wyłożył karty na stół. Teraz wiem, z czym mam do czynienia. Moje, czyste zagrania, są bezsilne w stosunku to tego Padalca. Od teraz, zmieniam taktykę! Właśnie! Czas na mój ruch!
Wtem, wpadł mi do głowy pewien pomysł. Uśmiechnęłam się dumnie, patrząc na niego złowieszczo. Na moje szczęście byliśmy już niedaleko od watahy, więc nie musiałam przemierzać nie wiadomo jakiej odległości.
– Uh, więc pojedynek, oficjalnie czas zacząć! – mruknęłam, patrząc się na niego kpiąco, z nutą wyższości. Nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłam przed siebie, w stronę stada.
„Gdzie jest nasza zguba?” zapytałam się w myślach samą siebie.
– Kogo szukasz? – Odezwał się Ventus, również rozglądając się wokół siebie, tak samo, jak w tamtym momencie robiłam to ja.
– Och, Farce! – Uśmiechnęła się czarna wadera, gdy natrafiła na mnie wzrokiem. Natychmiast zmaterializowała się przy mnie – I nawet jest Blade! – zawołała, widząc idącego za mną basiora.
– Gdzie wyście byli? I dlaczego on jest taki brudny? – zadała te dwa, krótkie i zarazem proste pytania. Mogłoby się wydawać – nieszkodliwe. Ale ja zamierzałam je obrócić przeciwko mojemu wrogowi. Taka mała zemsta.
– Bo my właśnie…! On próbował…! – zaczęłam z entuzjazmem, jakbym chciała jej wszystko opowiedzieć na jednym wydechu, lecz wtedy nagle zamilkłam, „przypominając sobie”, że nie powinnam tego mówić. Położyłam uszy po sobie, schowałam łeb między ramiona i zakłopotałam się fałszywie przed dwoma wilkami – Ach, chyba nie wypada o tym wspominać… – zarumieniłam się delikatnie. Nawet potrafiłam wywołać na pysku sztuczny rumieniec! Jestem mistrzem w aktorstwie! – T-To raczej n a s z e prywatne sprawy… – powiedziałam cicho i lekko piskliwie, kładąc prawie niezauważalny nacisk na trzecie słowo. Rira, jakby porażona piorunem, nagle się ożywiła (nie to, żeby wcześniej nie była) i wytrzeszczyła na nas (Fuj!) oczy. Nagle oczy niepokojąco jej rozbłysły, a na pysk wcisnął się szeroki uśmiech. Jestem pewna, że gdybym jeszcze to ciągnęła, z nosa wystrzeliłby niekontrolowany strumień krwi z jej czarnego nosa.
– A-Ale jestem pewna, że Blade Ci wszystko opowie! – zawołałam szybko w jej stronę. Następnie popatrzyłam się na lekko zdezorientowanego basiora – Ze szczegółami. Prawda, skarbie? – zapytałam uroczo, najsłodszym głosem na jaki było mnie stać. Niebiesko włosa niemal rzuciła się na tego gada.
– Opowiadaj! Opowiadaj! „Skarbie”? Aw, to takie słodkie! – powtarzała ciągle, skupiając całą swoją uwagę na Padalcu. Posłałam tej dwójce zwycięskie spojrzenie i oddaliłam się. Oczywiście, niezbyt daleko, bym mogła stwierdzić czy basior nadal gra miłego, czy też pękł. Postanowiłam położyć się może gdzieś na uboczu, wymawiając się lekkim zmęczeniem, bo przecież: „Nie chcę opóźniać stada”.Usiadłam gdzieś pod jakimś losowym drzewem, dotykając prawym bokiem grubego pnia, a następnie ostrożnie położyłam się na zimnej ziemi. Mam nadzieję, że nie zostawi ona żadnych plam na moim futerku na brzuchu. Ono było tam wyjątkowo jasne, dlatego mogło być to bardzo dobrze widać, nawet w nocy.
Mimo, że gwar rozmów był dość głośny, przebijały się przez niego głośne piski podekscytowanej Farce, która najwidoczniej dalej nie wypuściła Blade'a ze swojej pułapki, aż jej wszystkiego nie wyśpiewa. Mam nadzieję, że nie uwierzy w gadanie Węża, że „to są prywatne sprawy” ani tym podobne. Chociaż nie. Na pewno nie da się na coś takiego nabrać. Mimo, że jest raczej lubiana w stadzie, charakter ma dosyć wścibski, co akurat teraz działało na moją korzyść.
Oczywiście, hałas panujący koło mnie nie za bardzo mi przeszkadzał, bo byłam teraz pogrążona w swoich myślach i miałam inne sprawy na głowie. Ostatnio dręczyła mnie pewna myśl. Nie byłam pewna d l a c z e g o ona mnie nawiedza. Mianowicie: „Co z Ventusem?” Mam mu go pokazać? Czekaj, dlaczego w ogóle zadałam sobie to pytanie? Oczywiście, że nie! Wystarczy, że poznał moją skłonność do hipokryzmu! To mu powinno wystarczyć. Zresztą, ja nie wiem o nim kompletnie nic, poza faktem, że posiada naprawdę irytujące usposobienie, charakter i w ogóle zachowanie. Dlaczego miał być na prowadzeniu? O nie, nie mogę do tego dopuścić.
Właśnie! Co z moją wygraną? Teoretycznie, ten mały pojedynek dzisiaj rano się nie liczył, ponieważ k t o ś postanowił oszukiwać! Ale wątpię, by tak łatwo udało się temu Wężowi to wbić do jego pustej bańki. Nie zauważyłby swojej winy nawet, gdyby stanęła mu na drodze i powiedziała: „Hej! Jestem Twoją winą i chciałam Ci powiedzieć, że to rano jest nie aktualne, a Farce nie wisi Ci żadnej przysługi!”
Jak się tak zastanowić, to dzisiaj nie zrobiłam niczego, co by mnie zwolniło z tego obowiązku. To była jednorazowa wpadka i się już nie powtórzy! Nie może się powtórzyć! Dlatego teraz, podczas tej konkurencji, na pewno nie przegram…
„ – Mało się odzywasz”, powiedziałam nagle w myślach do Ventusa, nadal obserwując mimikę pyska Blade'a i starając się coś wyczytać z jego ruchu ust. Nie mogę pozwolić, żeby jego złośliwości przemknęły mi koło nosa.
– A co mam się odzywać? Czuję się, jakbym tylko oglądał niezłą komedię-romantyczną – odprał, patrząc na mnie z ukosa.
„ – Jaki film?!”, krzyknęłam w głowie, wytrzeszczając nagle oczy, oczywiście dalej gapiąc się na Gada. Kiedy rozmawiałam z Ventusem, z zewnątrz wyglądało to tak, jakbym prowadziła jakiś naprawdę zawzięty monolog w swojej głowie, nie urywając przy tym emocji. To było naprawdę zabawne, również ze względu na to, że naprawdę mogłam się tym wymówić.
– Ech, nieważne. Po prostu, rób to co robisz… – odparł, wyginając kocio swój grzbiet i porządnie się przeciągając…

Blade?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz