czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Farce (CD Blade'a): Zgodnie z planem. Właśnie tak chciałam…

– A co? Stęskniłaś się, księżniczko? – zapytał basior kpiąco, chyba najbardziej, jak umiał. Stał nade mną i patrzył się na mnie z góry.
„Jak ja Ci dam tą 'księżniczką' po łbie...”
Pomimo jego słów, musiała zmusić się do wstania i promiennego uśmiechu w jego stronę
– Trochę – przyznałam z wielkim obrzydzeniem w środku, lecz naturalnie nie mogłam tego pokazać. Ta drzemka zmieniła mój sposób patrzenia na tego… Amatora kwaśnych jabłek. On może mieć jakieś podejrzenia pod moim adresem, a ja nie mogę sobie pozwolić na taką zniewagę i amatorstwo. Dlatego zamierzałam puszczać jego uwagi między uszami, by jak najmniej się denerwować. Otóż to!
– Byłeś już u naszej alfy? – zagaiłam rozmowę, gdy wskazałam łbem miejsce tymczasowego zatrzymania watahy, dając mu jasno do zrozumienia, że powinniśmy iść w tamtą stronę. Basior zrównał ze mną tępo bez słowa sprzeciwu, co było bardzo podejrzane.
– Nie, ale porozmawiałem z niektórymi… – zaczął, najwidoczniej chcąc rozwinąć temat, dlatego też skierowałam swój wzrok na jego pysk z udawanym zainteresowaniem.
– I co? Są naprawdę mili, hmm? – Uśmiechnęłam się do wilka przyjaźnie, na co zareagował lekkim napięciem mięśni pyska, by zaraz potem je rozluźnić. Czy wywołało to w nim niesmak?
– Zdaje mi się, że nie wszyscy Cię lubią – odparł złośliwie, zerkając na mnie kątem oka i czekając na moją reakcje.
– Och, to nic takiego. – Machnęłam lekko łapą – Nie wszyscy muszą być lubiani… – mruknęłam cicho i uśmiechnęłam się melancholijnie, opuszczając łeb oraz wpatrując się w swoje łapy. Oczywiście, był to fałszywy smutek, ale wiem, że wypadł naprawdę realistycznie, bo włożyłam w niego dużo moich umiejętności. Nie sprawdzałam już, jak zareagował na to wilk, nie chcąc się niepotrzebnie narażać. Jeszcze pewnie pogorszyłabym moją i tak już beznadziejną sytuację.
Zapanowała między nami cisza, która niekiedy była przerywana przez głośne cykanie koników polnych i świerszczy oraz huczeniem słów. Zauważyłam, że słońce powoli zaczęła zachodzić, przez co wyglądało naprawdę pięknie. Wielka, czerwona kula chowająca się powoli za horyzontem, otoczona przez pomarańczowo-żółte niebo, naprawdę zapiera dech w piersiach. Ostatnie promienie oświecały jedną część drzew, przez co zostawiały za sobą długie, ciemne ogony, które stopniowo robiły się coraz większe i większe. Chłodny i świeży wiatr uderzył nagle, lecz lekko mój pysk, przez co wystawiłam go do przodu, na działanie orzeźwiającej bryzy. Było mi jednak zimno, zważając na to, że obecnie mamy koniec jesieni i początek zimy. Przypuszczam, że w nocy będzie jeszcze gorzej…
Ych, ale tak. Lubię widoki zachodzącego słońca! No co? To już nie można sobie pozwolić na chwilę relaksu? Czy to aż tak dziwne…?
Zresztą, teraz jestem zbyt zajęta podziwianiem widoków. No spójrzcie tylko na to! Piękny, leśny krajobraz! Czy można czegoś więcej? Wysokie drzewa, niemal sięgające chmur, kołyszące się na wietrze. Szum liści, przypominający wielkie fale, atakujące brzeg. I małe jeziorko niedaleko nas, które właśnie wygląda jak miniaturowe morze. Przechodziliśmy tak blisko jego brzegu, że co chwila czułam zimne języki muskające moje łapy.
Szkoda tylko, że nie zauważyłam złośliwego uśmieszku na pysku Blade'a, który niespodziewanie nastąpił na mój ogon, powodując utratę równowagi przeze mnie, zachwianie się i… wpadnięcie do wody. Wszystko działo się jakby ktoś włączył zwolnione tępo. Czułam, jak uderzam grzbietem w twardą i zimną taflę wody, która zaraz cała mnie otoczy, bez szansy na ucieczkę. Lecz nim to się stało, dostrzegłam kpiący grymas basiora. Basiora, którego tak nienawidzę właśnie przez takie zachowanie.
Co on sobie myśli…? Dlaczego właśnie ja…? To, że chcę go pokonać, nie jest przecież złe. Zakładanie maski Miłej Farce też nie jest złe, prawda? Nie wyrządzam nikomu krzywdy. Właściwie, to robię dużo dobrego. Nie jestem zepsuta. Nie jestem wredna, bezczelna, kpiąca, czy lekceważąca wszystko, co mnie otacza. Duszę w sobie tą „złą” osobowość. Nie wybucham gniewem, tylko go hamuję. Nikogo nie krytykuję, tylko komplementuję. Dążę do samo-doskonałości.
Dlaczego wszyscy uważają osoby miłe i uprzejme za wzór do naśladowania i utrzymują, że każdy taki powinien być, a kiedy znajdzie się taka osoba, uważają, że jest zepsuta, sztuczna lub fałszywa? Co jest nie tak z tym światem? To On jest hipokrytą, nie ja.
Dlaczego? Dlaczego…?
– Dlaczego? – wydałam z siebie zduszony i rozpaczliwy jęk, gdy w końcu wydostałam się z tej wodnej pułapki i wywlokłam się na brzeg. Mokre futro bardzo mi ciążyło, dlatego zaraz po wkroczeniu na suchy ląd, padłam na ziemię, zmęczona walką z samą sobą i wodą. Zakaszlałam kilka razy i w końcu wydusiłam z siebie ten pojedynczy wyraz, całkiem nieświadomie.
– Dlaczego? – powtórzył wrednie basior, patrząc na mnie z góry i nawet nie pomagając mi wstać – Kaprys – oznajmił, wzruszając beztrosko ramionami.
Oto powód dlaczego go nie lubię. Nie znoszę. Nie darzę sympatią. Nienawidzę!
Wtem poczułam, jak do oczu napływają mi łzy. Wmawiałam sobie wtedy, że to nie z powodu moich prawdziwych uczuć, że to tylko tania gra aktorska. Po prostu próbuję go nabrać, tak jak wszystkich innych. Przekonać go, że tak naprawdę jestem wrażliwa, miła i przyjacielska. Że nie jestem zapatrzoną w siebie egoistką i tanią lafiryndą, dla której liczy się tylko jej osoba i nie widzi nic więcej niż tylko czubek własnego nosa.
Gniew, radość, smutek, strach… To tylko emocje, które można w dowolny sposób kontrolować, jeśli tylko się tego nauczy.
Nauczyłam się.
Dokonałam tego.
I teraz tylko ich używam.
Tak, chciałam się rozpłakać. Chciałam, by wszystkie wątpliwości tego basiora zostały rozwiane, ale teraz jakoś… Czuję tylko dwie z nich. Smutek i strach. I to bynajmniej one nie zasiadły tylko na mojej masce, lecz na całym ciele.
Moje kości przeszywa chłód, czuję narastającą gulę w gardle, która nie chce zniknąć, nie wiem jak bardzo bym się starała i ile razy przełykała ślinę. Moje oczy i futro pod policzkami są mokre od słonej wody, która rzewnie wylewa się spod moich powiek, choćbym zaciskała je z całej siły, tak, że kiedy je znowu poniosę, widzę plamki przed oczami.
Czuję się… Odsłonięta. Upokorzona. A po chwili wstyd również dołącza do gamy obecnie aktywnych emocji.
Nie mogąc już tego znieść, podrywam się gwałtownie ze swojego miejsca i biegnę przed siebie, jak najdalej od Niego. Jak najdalej od jakichkolwiek wilków. Oni nie mogą tego zrobić.
Nie mogą zobaczyć, mojej nagiej twarzy…

 Blade? Cóż, miało być zabawnie, a wyszło… Jakoś tak przytłaczająco. Chyba pisanie w nocy nie jest dobrym pomysłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz