Chociaż, Blade musiał przyznać, że całkiem nieźle się bawił, podczas tych małych zawodów. A największą satysfakcję nie dała mu sama wygrana, tylko widok nieznajomej, która próbowała dopaść tego czarnego zająca. Piąty szaraczek, który w ostatniej chwili uciekł do nory. Gdyby wadera była mniej skupiona na liczeniu, może zauważyłaby że nie było żadnego piątego zająca i żadnej nory. Że zwierzak, którego goniła po prostu rozpłynął się w nieistniejącej norze, która zniknęła zaraz po nim. Była to zwykła sztuczka, związana z niczym innym jak Czarną Magią. Nie wszyscy to wiedzą, ale ten rodzaj oszustw odrobinę różnił się od Iluzji. Echis stworzył zająca i dał mu własne życie, do czasu aż nie wskoczy do również stworzonej przez niego norki. Szaraczek miał zniknąć w dwóch przypadkach: pierwszy to było schowanie się w norze. A drugi, złapanie. Dlatego też Zdradnica po cichu liczył, że Farce złapie tego czarnego zająca. Tylko po to, by zobaczyć jej minę, gdy zdobycz rozpłynie się w powietrzu.
-To…- Farce odezwała się swoim słodkim głosem, od którego Blade zaczęło mdlić.-… co chcesz bym zrobiła?
-Nie wiem.- wilk wzruszył „ramionami” jakby to było coś oczywistego. Następnie odwrócił się i poszedł w swoją stronę.
-Hej! Gdzie idziesz?!- wadera podbiegła do samca, a on tylko wywrócił oczami i zaraz uśmiechnął się wrednie.
-Jak najdalej od ciebie.
Najwyraźniej nie spodobało się to młodej waderze, która już od jakiegoś czasu miała dość Blade’a. Przymrużyła oczy i posłała mu gniewne spojrzenie.
-Ach tak?! Ja ci coś zaraz powiem ty…- wadera urwała w połowie zdania i zakaszlała w „pięść”. Najwyraźniej przez chwilę zapomniała, że ma odgrywać swoja rolę, którą do tego czasu tak starannie pielęgnowała. Blade uniósł jedną „brew” ze zdziwienia, ale szybko odwrócił się od brązowej wadery. Nie rozumiał do końca czemu ona na początku udaje miłą, a potem gdy puszczają jej nerwy stara się tuszować prawdziwe emocje. Ale może się tego dowiedzieć!
-Słucham?- basior zamrugał, udając, że nie słyszał co mówiła samica. Farce najwyraźniej ucieszyła się w duchu tym, że nikt jej nie zdemaskował. A przynajmniej Blade chciał by nieznajoma tak myślała.
-Pytałam się tylko, po co były te zawody skoro nie wiesz co mam zrobić?- wymyśliła na szybko odpowiedź, bez zająknięcia. Skłamała mu w żywe oczy i to jeszcze z tym nieśmiałym słodkim głosikiem.
-Och, to proste. Teraz będziesz moją dłużniczką.- uśmiechnął się kpiącą, wyobrażając sobie, że Farce aż kipi ze złości od środka.- Zadowolona?
Nie czekając na odpowiedź nieznajomej, Echis poszedł przed siebie. Kiedy mijał waderę, zauważył że przygląda mu się z nienawiścią, ale gdy dostrzegła, że jest obserwowana szybko zmieniła się w niewinną i miłą Farce. Na twarzy basiora pojawił się przelotny grymas, gdy ta do niego dołączyła.
-Gdzie idziesz?
-Do twojego stada.- odparł obojętnie, co znaczyło, że to stado przeklętych wilków naprawdę go zaciekawiło. Mało co było w stanie przykuć uwagę takiego wilka jak Blade, ale jeśli coś go zainteresowało to bardzo rzadko sobie odpuszczał.
-Nawet nie wiesz, gdzie ono jest.- rzuciła, niby miłym głosem, który mówił „chętnie ci pomogę! Nie przejmuj się.”. Jednak Zdradnica wiedział (albo nawet miał taką nadzieję), że w rzeczywistości obca miała nadzieję, że nie trafi do watahy. Właściwie to bez problemów mógł zrozumieć jej tok myślenia, gdyż sam często stosował podobne sztuczki. Z tą różnicą, że on udawał miłego tylko wtedy, gdy czegoś potrzebował. Nie robił tego w obawie przed reakcją innych. Z resztą ci „inni” mało kiedy go obchodzili, a już przede wszystkim gdy byli czyści jak łza.
-Ale się domyślam. Pójdę w tym kierunku, z którego przyszłaś.
-Zawsze możesz poprosić mnie bym wskazała ci kierunek.- zaproponowała. Blade przez chwilę pomyślał, że może wadera w rzeczywistości jest miłą osobą i wcale się na taką nie kreuje i nie ukrywa swego prawdziwego, złego charakteru. Że to były tylko jego oczekiwania. Zaraz jednak przypomniał sobie, że Farce jest jego dłużnikiem, a gdyby spytał się jej o drogę, z łatwością zmarnował by przysługę.
„Sprytnie, księżniczko. Próbuj dalej!”
-Nawet na to nie licz! Sam znajdę drogę, nie marnując przysługi, jaką jesteś mi winna.- posłał jej przy tym kpiący uśmiech, który od wielu miesięcy był jego specjalnością. Basior zawsze uśmiechał się tylko w ten sposób. Na jego twarzy ciągle widniał grymas, nie ważne co by się działo. Była to swego rodzaju „maska”, przez którą ciężko było odgadnąć jego prawdziwe intencje.
Farce? Pospiesz się księżniczko, bo jeszcze się zgubisz ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz