-Nie- Szepnęłam... Wyrwałam się od Appalosy i Paluku. Pobiegłam do niedźwiedzicy. Kuśtykałam. Bolał mnie każdy wdech, ale ja nie pozwolę. Stanęłam przed zwierzem. Widziałam tylko płomienie. To mnie przerażało. Ciepło którego pragnęłam mnie przeraziło. Wywołałam wokół mnie wielką śnieżycę która ugasiła płomienie. Wszystko w okół zamarzło. Niedźwiedzica upadła na ziemię. Poparzenia były zbyt poważne. Zaczęłam płakać. Spojrzała na niedźwiedzi wyraz twarzy. Malowało się na nim, przerażenie, ból... wiem jakie to uczucie. Oddychała płytko. Niedźwiedzica zamknęła oczy. Czułam się winna. Czułam, że tonę we własnych łzach. Brakowało mi tchu. Podeszłam do martwego niedźwiedziątka. Przyczołgałam je do jego matki. Ostatnimi siłami ona je przytuliła, i popatrzyła na mnie z wdzięcznością. Potem zapadła w wieczny sen. Łzy zaczęły spływać z moich oczu potokiem. Poczułam czyjąś łapę na moim ramieniu. Był to Paluku.
-Nie mogłaś nic więcej zrobić- W jego głosie słychać było zdziwienie, współczucie i... smutek?Odsunęłam się od niego trochę. Przecież w okół mnie panuje temperatura poniżej 30 stopni. On jednak się przysunął i otarł moje łzy. Lecz zamarł w bezruchu. Spojrzał na mnie i powiedział ledwo słyszalnie. -One s-są ciepłe Moonlight.- Potok nagle przestał płynąć. Śnieg przestał padać. A w okół mnie wyrosły lodowe kwiaty z których zaczął unosić się srebrny pył. Otrząsnęłam się. Spojrzałam za siebie. Appalosa popatrzyła na mnie z wyrzutem i zniknęła w cieniu lasu.
-Musimy ich pochować.- powiedziałam poważnie.
-J-jak?- Zapytał Paluku. O dziwo nie zmienił się jeszcze w tukana.
-Zamrozić- Powiedziałam i przystąpiłam do roboty. Usiadłam przy ciałach. Wpadłam w trans. Po trzech minutach wszystko było gotowe. Niedźwiedzie leżały w szerokiej lodowej trumnie. Oszroniłam ją jeszcze i nadałam wzoru w kształcie kwiatów.
-Wracajmy,- Powiedział Paluku.
Szliśmy chwile w milczeniu. Paluku podjął się pierwszy rozmowy.
-Czy już czujesz się lejpiej?- Zapytał.
- Tak, Kości, mają teraz przynajmniej porządny budulec. Lód podtrzymuje je i nie czuje na razie bólu. - Patrzyłam przed siebie, czy to nie dziwne, że teraz rozmawiam z nim normalnie?
-A czy lód się nie roztopi?- Zapytał. Był chyba ciekawy całej moje klątwy.
-Nie roztopi się, bo jest podobny do mojej klątwy. Nie pozwala dopuszczać do siebie ciepła. Choćby stanął, żywym ogniem, nic mu się nie stanie. Będzie teraz trochę częściej tam padać ale to tylko to.
-Achu- Powiedział i się troszkę zasmucił.
Paluku? Appalosa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz