Tak czy owak, postanowiłem zostawić Farce w spokoju, a sam poszedłem zapoznać się z otoczeniem. Byłem po prostu ciekawy z kim będę miał tutaj do czynienia. Nie traktowałem od razu wszystkich Przeklętych jak wrogów. Tak naprawdę to wolałbym najpierw poznać któregoś z nich osobiście, zanim zacznę ich oceniać. Oczywiście zdążyłem już zapoznać się z naszą lokalną księżniczką, ale wolałbym nie oceniać pozostałego stada tylko i wyłącznie na jej podstawie. To byłoby naprawdę nieuczciwe, a ja nie lubię z marszu wszystkich krytykować. Chociaż ta brązowa wadera trochę mnie zainteresowała… nie! Stop! To źle zabrzmiało! Nie zainteresowała tylko… przykuła moją uwagę? Nie, jeszcze gorzej! A z resztą nieważne. Kto by się przejmował takimi jak ona?
Mój wzrok znów powędrował w kierunku stada, a czerwone oczy przeskakiwały to z jednego wilka na kolejnego. Tak jak powiedziała mi Farce, stado było naprawdę liczne. Najdziwniejsze było jednak to, że nie każdy wyglądał tutaj na przeklętego. To znaczy, część tutejszych wilków niczym nie różniła się od naszych pobratymców nie dotkniętych klątwą. Chociażby biało-czarna wadera, która siedziała przy drzewie. Zdawała się być bardzo spokojna, a w jej wyglądzie nie było niczego niepokojącego, co mogłaby skojarzyć się z agresją. Żadnych blizn, czy też innych znamion. Podobnie jak u białego wilka, który siedział niedaleko owej wadery. Był też basior o dość dziwnym ubarwieniu, niespotykanym u zwykłych wilków. Obok niego stała dość podobna wadera. Czyżby byli rodzeństwem? Albo kuzynostwem? Cóż, zgadywałem, że dowiedzieli się o tym dość niedawno, gdyż w ogół nich zgromadziło się kilka zaskoczonych i ciekawskich twarzy. Ja oczywiście nie miałem najmniejszego zamiaru do nich dołączyć. Wolałem poobserwować i póki co nie wychylać się za bardzo. Jeszcze przyjdzie czas by się przedstawić.
Moją uwagę przykuł dość duży brązowy wilk. A właściwie nie on przykuł moją uwagę, tylko jego ogromne ciemne skrzydła. Kiedy podszedłem bliżej, dostrzegłem, że miały niebieskie wstawki i dziwne kropki na końcach piór. Wilk miał wysportowaną i umięśnioną sylwetkę, która nie wiedzieć czemu skojarzyła mi się ze smokami. Zapewne były to tylko moje głupie przypuszczenia i niczym nie potwierdzone domysły… chociaż! Przecież znalazłem się wśród przeklętych, więc każda klątwa była tutaj możliwa. Poza tym, nie ukrywam, basior wydał mi się równym gościem. Myślę, że mógłbym z nim pogadać, przedstawić się i (co najważniejsze) spytać się go o watahę, w której się znalazłem. Chciałem do niego podejść, jednak drogę zagrodził mi czarny jak smoła wilk. Przyglądał mi się swymi żółtymi oczami z zaciekawieniem, ale też lekkim dystansem. Widać, że był bardzo mądrym i przenikliwym wilkiem i zapewne bez większych problemów przejrzał mnie i dostrzegł moją specyficzną osobowość. Ja z resztą nie miałem zamiaru niczego ukrywać.
-Nie wiedziałem, że Ikana przyjęła kolejnego wilka.- zaczął w końcu, jednak dalej przyglądał mi się nieufnie. Najwyraźniej aż promieniowałem nieuczciwością.
-Bo nie przyjęła.- wzruszyłem ramionami, jakby nigdy nic i usiadłem na ziemi. Nieznajomy zrobił to samo, co najwyraźniej było znakiem, że zaczęliśmy rozmowę. Oczywiście słowo „rozmowa” było tylko zwykłą formalnością, gdyż w rzeczywistości przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy.
Dostrzegłem na niebie ciemny kształt jakiegoś ptaka. Chyba kruka. Przez chwilę zwierzę szybowało, zataczając nad nami kręgi. Później czarny ptak zniżył swój lot i wylądował obok ciemnego wilka. Zaskoczyło mnie to, że kruk w ogóle się nas nie obawiał. Ale nie to było najdziwniejsze. Basior zaczął z nim rozmawiać! Tak po prostu! Oczywiście nie dałem po sobie poznać jak bardzo mnie to zaskoczyło.
-Umiesz z nimi rozmawiać, co?- było to raczej zwykłe stwierdzenie faktu, niż pytanie, ale dostrzegłem, że wilk nie ma zbytniej ochoty na drążenie tego tematu.
-Owszem. A tak w ogóle to jestem Asher.
-Echis.- przedstawiłem się, używając swego drugiego imienia. Zacząłem też powoli żałować, że zdradziłem swoje prawdziwe nazwisko tej całej „Farce”, ale trudno. Co się stało to się nie odstanie.
-Echis… jak ten wąż?- wilk przymrużył oczy i uśmiechnął się, jakby mówił „teraz już rozumiem”.
-Jeden z najbardziej jadowitych.- odparłem dumnie.
-Rozumiem. Mogę zapytać jak trafiłeś na naszą watahę?- z mojego pyska na chwilę zszedł uśmiech, jednak zaraz z powrotem zagościł na nim złośliwy grymas.
-Och… och, no cóż. Spotkałem pewną waderę, która należy do waszego stada.
-Spotkałeś?
-Tak.- na moim pysku pojawił się jeszcze wredniejszy uśmiech.- Nauczyłem ją polować, bo biedna sobie z tym nie radzi. Chociaż ja na waszym miejscu już dawno spisałbym ją na straty. W każdym bądź razie wasza księżniczka pokazała mi to stado.
-Księżniczka?- basior zaśmiał się.- O kogo chodzi?
-Przedstawiła się jako Farce.- teraz Asher parsknął śmiechem. Zdawało mi się, że usłyszałem jak szepcze do siebie „mała pirania”. Starałem się udawać, że niczego nie słyszałem, ale w rzeczywistości zapamiętałem sobie tą uwagę. Czyli może jednak ona faktycznie BYŁA jedną, wielką oszustką? Ha! Zaczyna się robić ciekawie.
-Poznałeś ją dobrze?- zastanowiłem się na chwilę. Miałem podejrzenia, że Farce nie jest tym za kogo się podaje. Nie była miła, troskliwa, czy też przyjacielska. Nie była altruistką, tylko zapatrzoną w siebie egoistką.
-Bardziej niż by tego chciała.- wstałem.- Wybacz, ale chyba już pójdę.
-Niech zgadnę, czyżby do…- posłałem wilkowi kpiący uśmiech.
-Aż tak zdesperowany to jeszcze nie jestem.- z tymi słowami opuściłem nowo poznanego wilka, który przedstawił mi się jako „Asher”. Ruszyłem, mijając gromadę wilków, która była tak zajęta swymi sprawami, że nawet mnie nie zauważyli. Rozmyślałem nad tym co powiedział Asher. Mała prania, co? Wygląda na to, że ktoś oprócz mnie dostrzegł prawdziwą osobowość tej wadery. Czy to możliwe, że ona w rzeczywistości jest arogancką… żmiją?
„Ona jest żmiją, a ja Zdradnicą. Czyli oboje mamy coś z węża.”- do mojej głowy wkradła się myśl, ale szybko ją przepędziłem. Dostrzegłem jakiegoś wilka, leżącego pod drzewem. Na jej widok uśmiechnąłem się kpiąco. Jedynym sposobem, by sprawdzić moją teorię to do niej pójść, chociaż nie miałem na to najmniejszej ochoty.
Podszedłem do wilczycy, a gdy ta tylko mnie dostrzegła uśmiechnęła się przyjacielsko. Nie wiem jak bardzo był to wymuszony uśmiech, ale jej oczy patrzyły na mnie, jakby chciała zabić mnie wzrokiem.
-O… no, cześć. Cieszę się, że widzę cię po raz kolejny.- słowa najwyraźniej przeszły jej przez gardło z wielkim trudem. Uśmiechnąłem się złośliwie, nie mogąc powstrzymać się od docinki.
-A co? Stęskniłaś się, księżniczko?
Farce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz