Parsknąłem śmiechem, widząc jak Farce wyciera łapę o swoje futro. Było mnie nie dotykać. Niech teraz cierpi.
-A tobie co?!- fuknęła, widząc moją rozbawioną minę.
-A nie, nic.- skłamałem, nie przestając się śmiać. Zdobyłem się na najbardziej przyjazny i najmilszy uśmiech, na jaki kiedykolwiek było mnie stać i krzyknąłem przesadnie, naśladując dziewczęcy głos Farce.- Ohhhh, Riraaaaaaa!
Ale niezbyt głośno, by czarna wadera tego nie usłyszała i nie pomyślała przypadkiem, że ją wołam. Oj, wolałem by mnie nie usłyszała, bo nie potrzebowałem kolejnego wykładu na temat przyjaźni damsko-męskiej. No, a już na pewno nie między mną, a tą pustą, arogancką, egoistyczną, zapatrzoną w siebie…
-Oh, prześmieszne.- wadera, widząc jak ją naśladuję posłała mi spojrzenie pełne pogardy i nienawiści.- Długo będziesz robić z siebie jeszcze większego głupka, niż w rzeczywistości jesteś? Zakładając, oczywiście, że da się upaść jeszcze niżej.
Księżniczka wypięła się dumnie i uniosła głowę go góry. Uśmiechnęła się kpiąco, a ja poczułem się jakbym oglądał damską wersję siebie. Nie! Stop! Co mi przyszło do głowy?! Ona nie jest do mnie podobna, nawet w jednym malutkim procencie! Nie ma takiej opcji! Ta wadera nawet nie dorasta mi do pięt w przebiegłości.
-Tak długo, do póki będzie cię to denerwować, różyczko.- mrugnąłem do niej, najwyraźniej doprowadzając waderę do szału. Ciekawe czy da się mnie jeszcze bardziej nienawidzić? Nie, chyba jest to niemożliwe.
-Że przepraszam, co? Jaka znowu r ó ż y c z k o?!
Wskazałem łapą na czarną różę, którą wadera miała we włosach. Tą samą różę, którą wcześniej nie wiadomo po co jej wyczarowałem. I tą samą, którą miała zamiar nosić, by mi o tym wszystkim przypominać.
-Taką różyczką. Jest czarna jak twoje serce.- mruknąłem i w ostatnim momencie zrobiłem unik, odsuwając się z pola rażenia, dzięki czemu nie dotknął mnie cios Farce, wymierzony w moją twarz.- Oh, a było taaak blisko.
-Och, wkurzasz mnie! Mam cię dość, słyszysz!?- krzyknęła w moja stronę.
-Nie ty pierwsza i nie ostatnia!- odkrzyknąłem, ale nie podszedłem bliżej wadery.
Ona też trzymała się w bezpiecznej odległości, tak by każde z nas mogło czuć się w miarę swobodnie i bezpiecznie w swoim towarzystwie. Tak, odległość kilku metrów wystarczyła bym prawie zapomniał, że ta egoistka jest niedaleko. Niestety, prawie czasem robi wielką różnicę.
-Mogę cię o coś zapytać?- rzuciłem w końcu w jej stronę od niechcenia.
-Właśnie to zrobiłeś, debilu.- parsknęła i spojrzała się na mnie kpiąco. Najwyraźniej wytykanie czyichś błędów sprawiało jej niemałą przyjemność. Nie, poprawka. To wytykanie m o i c h błędów tak bardzo ją cieszyło. Jaaaassssssnee, niech ta jędza przez chwilę sobie myśli, że jest górą.
-Jasne, jasne. Dlaczego udajesz miłą przy innych wilkach, co?- Farce zatrzymała się na chwilę i stała w miejscu jak zahipnotyzowana. Zdawała się teraz mniej pewna siebie niż zwykle. Ale ta pauza trwała tylko chwilę, po zaraz prychnęła w moją stronę:
-Nie muszę ci na to odpowiadać!
-Oczywiście.- odparłem ze stoickim spokojem. – Nie musisz, a ja cię do niczego nie zmuszam.
Powiedziałem wszystko poważnym głosem, ale nie dlatego, że ta cała sytuacja wiele dla mnie znaczyła. Szczerze? Nie pytałem się o to, bo byłem ciekawy jej zmiany charakteru. A w życiu! Zadałem jej to pytanie bez większego powodu. To był zwykły kaprys. Ale przez ten czas spotykałem już wiele wilków i nauczyłem się kilku sztuczek, do których nie była potrzebna czarna magia. Wiedziałem też, że aby od niektórych coś wyciągnąć, powinno się mówić wszystko poważnie i nie zmuszać ich do mówienia. A ci prędzej czy później zaczną gadać.
-Na serio? Coś ci się stało? Upadłeś na głowię?
-Nie, nic.- odparłem spokojnie, ledwo powstrzymując się od uśmiechu. Nie byłem takim specjalistą w udawaniu, jak ona ale coś tam umiałem.
-No dobrze, tak bardzo chcesz wiedzieć? Proszę bardzo!- posłała mi spojrzenie, mówiące „to wszystko przez ciebie!”, ale ja sobie nic z tego nie robiłem. Zbyt wiele osób patrzyło ma mnie takim wzrokiem.
-W takim razie, zamieniam się w słuch.
-Powiedzmy, że wtedy jestem akceptowana i lubiana przez wszystkich. Nie to co ty, z takim wężowym charakterem.- prychnęła.
-Ach tak? Na pewno masz dzięki temu tak wielu przyjaciół?- zaśmiałem się, jednak w tym śmiechu nie było ani odrobiny wesołości.
-Na pewno! Co cię tak bawi, huh?
-Chcesz żyć w friendzonie? Ponoć to trudne.
-Taaak? Słyszałeś o tym, czy doświadczyłeś na własnej skórze?- byłem pod wrażeniem jej złośliwości, oraz tego jak szybko potrafiła zmienić swoją osobowość. Ale nie miałem zamiaru dawać tego po sobie poznać i jak zwykle schowałem wszystko pod maską. Pod moim złośliwym grymasem.
-Nie doświadczyłem ,ale widziałem na własne oczy, księżniczko. I muszę cię ostrzec.
-Ohhh, tak? To co takiego masz mi do powiedzenie, wężu?
-Powinnaś uważać i powstrzymać się od udawania kogoś kim nie jesteś.- zacząłem poważnie, grając swoją rolę.- Widziałem już podobne sytuacje, wiesz? Wilki wygnano ze stada, albo stracono do nich zaufanie, gdy dowiedziano się, że ciągle udają.- Teraz już nie potrafiłem powstrzymać się od kpiącego uśmiechu.- Ale najgorzej miały wadery.
-Wadery?
-Tak, dokładnie. Młode, brązowe wadery. A najgorzej jak miały na imię Farce.- pokazałem jej język, a ta tylko wywróciła oczami i parsknęła kpiąco.
Farce? Wybacz mi stan tego opka, a zwłaszcza końcówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz