Nie miałem ochoty spędzać ani chwili wolnego czasu podczas postoju z tą
czarną waderą, o nienaturalnie jasnych włosach i zbyt entuzjastycznym
uśmiechu. Właściwie to nie miałem ochoty na spędzanie tego czasu w
niczyim towarzystwie. No… może ewentualnie mógłbym pogadać z Luą, ale
fioletowa wadera spała jak zabita, a ja nie chciałem jej budzić.
Tak naprawdę to w tym wszystkim najgorszy nie był brak towarzysza, tylko
niechciane towarzystwo zbyt rozradowanej wadery. Miałem z nią gadać, po
tym jak Farce nagadała jej tych głupstw?! To gorsze od pogrzebania
żywcem pod stertą śniegu! Poza tym miałem ochotę wyrwać Farce język! Że
niby ja i ona? Ha! Przezabawne. Ciekawe czy uśmiechałaby się tak
tryumfalnie, gdyby to jej przyszło spędzić najbliższe minuty z ekspertką
od „nieistniejącej przyjaźni damsko-męskiej”.
Jednak chcąc, nie chcąc (w moim przypadku zdecydowanie nie chcąc)
poszedłem za Rirą. Nie, wróć! Co ja takiego mówię! Nie poszedłem za nią z
własnej woli. Właściwie to miałem wrażenie, jakbym był przez nią
porywany. Brakowało jej tylko smyczy, za którą mogłaby mnie ciągnąć.
Co gorsza, Rira zdawała się być takim typem wilka, jakich zawsze
unikałem. Nie chodziło o to, że była wesoła i optymistycznie nastawiona
do życia. Nie miałem też nic do jej przyjacielskiego nastawienia w
stosunku do każdej napotkanej istoty żywej (choć było to trochę
nierozważne). Przeszkadzało mi jedynie to, że Rira zdawała się być nie
tylko specjalistką od przyjaźni damsko-męskiej, ale i posiadała
skłonności do łączenia za sobą randomowych wilków w pary. Posiadała tak
zwany „tryb swatki”, który można było wyczuć na kilometr.
Właśnie dlatego nie chciałem znaleźć się w zasięgu jej tajemniczej broni
do swatania. Jednak dzięki tej żmii, Farce zostałem wepchnięty na jej
pole rażenia. Poza tym byłem pewien, że przez brednie tej jędzy,
niebiesko włosa od razu uaktywniła swą maszynkę.
Teraz już wiedziałem jaki Farce miała plan i od niego zaczęło mnie
mdlić. Planowała poszczuć mnie Rirą. Super. Jeszcze się za to zemszczę.
Odwdzięczę się i to z nawiązką! Popamięta mnie, hipokrytka jedna.
Znalazła się arogancka żmija, która dba tylko o siebie. Egoistyczny
gnojek, ostatnia szuja, zakłamana…
-Oh, nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę!- Rira klasnęła w łapy z
zachwycenia. Próbowałem wyłapać jej tok rozumowania, ale po sekundzie
dałem sobie spokój.
„Nawet nie masz pojęcia jak bardzo mam to głęboko…”- pomyślałem i w ostatniej chwili powstrzymałem się od wywrócenia oczami.
Nie zwracając uwagi na towarzystwo Riry, spojrzałem się w bok, kierunku
miejsca gdzie zostałem uprowadzony przez swatkę. Oczywiście, Farce
leżała niedaleko nas i przez cały czas nie spuszczała z nas wzroku.
Wiedziałem, że będzie mnie pilnować i sprawdzać czy gram uczciwie
(jak?), ale nie sądziłem, że będzie robić to bez przerwy!
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, posłałem waderze zimne spojrzenie,
mówiące: „Wiesz, że się zemszczę.” Jej tryumfalny wzrok odpowiedział:
„Nie masz szans!”
Odwróciłem wzrok od księżniczki z czarną różą, gdyż szanowałem swoje
oczy, a miałem świadomość, że dłuższe spoglądanie w stronę Farce sprawi,
że strasznie ucierpią. Dlatego musiałem znów zwrócić swoją uwagę na
moją obecną towarzyszkę, o żarówiastych włosach. Dopiero teraz doszło do
mnie, że Rira przez cały ten czas mówiła. O czym i do kogo?- nie miałem
pojęcia, ale chyba wołałem nie wiedzieć. Z resztą, równie dobrze mogła
nawijać do samej siebie. Raz podjąłem próbę (nawet nie wiecie ile mnie
to kosztowało) słuchania tego, co mówiła, ale gdy usłyszałam słowo
„słodcy” poddałem się po raz kolejny.
„Oj, zemszczę się na tej jędzy, tak, że na zawsze mnie popamięta!”-
pomyślałem, gdy przypomniałem sobie, że to nie kto inny jak Farce,
wpakowała mnie w to bagno.
Znów zerknąłem w stronę Farce, która jak do tej pory nie przestała mnie
bacznie obserwować. Z jej rozbawionego wzroku wyczytałem: „I jak tam
rozmowa?”. Zmrużyłem swe czerwone ślepia, mówiące: „A ty czego się
gapisz?”. Farce chyba odczytała to bezbłędnie, bo na chwilę odwróciła
wzrok. Nie wiedziałem, czy skierowała go z powrotem na mnie, ale
szczerze to gó.wno mnie to obchodziło. Usłyszałem jak Rira wymawia moje
imię, więc odruchowo odwróciłem się w jej stronę.
-Możesz powtórzyć?- spytałem najmilej jak potrafiłem. Rira uśmiechnęła
się z rozbawieniem, ale wolałem nie pytać co ją tak bawiło.
-Pytałam się jak trafiłeś na nasze stado. A tak w ogóle to podoba ci się tutaj? O! Chcesz z nami zostać?!
Po raz trzeci powstrzymałem się od wywrócenia oczami.
-Przypadkiem. Natknęliśmy się z Farce na siebie, a ona zaprowadziła mnie do watahy, gdy dowiedziała się, że jestem przeklęty.
-Ach! To wspaniale! Czyli tak się poznaliście?!- Owszem, ale od tamtego
momentu przeklinam los, za to że z ponad dwudziestu wilków, musiałem
natrafić akurat na wiedźmę.
-No, właściwie to tak. Ale zgaduję, że ty jesteś w tej watasze już jakiś
czas, mam rację?- starałem się zmienić temat. Uznałem bowiem, że
rozmowa z Rirą może nie być taka zła, jeśli tematem przewodnim nie
będzie przyjaźń damsko-męska. Poza tym wadera wydawała się zadowolona z
faktu, że ma kolejnego towarzysza.
-Acha! Jestem tu już trochę długo. Wiesz, kiedyś ta wataha nie była taka
duża. Ale podczas podróży przez góry dołączyło do nas sporo wilków.
Farce też!- dodała, jakby miało mnie to chociaż odrobinę obchodzić.-
Wiesz, ona jest z nami krócej niż mogłoby się wydawać.
Super. Próbowałem zmienić temat, a ta i tak jakoś połączyła fakty w tak dziwny sposób, że dotarła do Farce.
„Ech… czyli będę musiał przebrnąć przez ten temat. Chociaż, zaraz! Może w
ten sposób dowiem się czegoś o tej wiedźmie i będę mógł wykorzystać to
przeciwko niej? Tak! To nie jest kiepski pomysł.”
-Cóż, rozumiem. Skoro my już się znamy, to jak dobrze znasz Farce?-
wypowiadanie jej imienia na głos, bolało bardziej niż nacieranie świeżej
rany solą. Czarna wadera rozpromieniła się, jakby przez cały czas
czekała na to pytanie, a ja powoli zacząłem żałować, że żyję.
-Oh, naprawdę chcesz wiedzieć?! Widzisz, natknęliśmy się na nią podczas
wędrówki. Szukała swojej dawnej watahy. Miała wtedy zaledwie 7 miesięcy.
Oh, była wtedy taka słodka!- Rira odpłynęła w swój świat fantazji, ale
ja wolałem ją tam zostawić. Najlepiej na zawsze. Byłem bardzo
zawiedziony, gdy wróciła. Co gorsza, z okropnym pytaniem.
-Dla dobra naszej znajomości- uśmiechnęła się po raz kolejny.- Jak dobrze t y ją znasz, Blade?
Nagle naszła mnie ogromna ochota, by skręcić jej kark, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili.
Znałem Farce zaledwie kilka godzin, a już miałem jej dość. Właściwie to z
wzajemnością. Ta arogancka gówniara szczerze mnie nienawidziła, a ja
uwielbiałem ją denerwować. Byliśmy wrogami, inaczej nie dało się tego
nazwać. Ale co mogłem odpowiedzieć Rirze?
-Trochę. Przyjaźnimy się.- było to chyba największe kłamstwo w moim życiu.
-Jak kuzynostwo? Jak rodzeństwo?
-Z pewnością nie znam jej tak dobrze, jakbyś sobie życzyła.- odparłem,
dając waderze do zrozumienia, że między mną a Farce niczego nie było, a
już z pewnością nie było to pozytywne uczycie. Ale mogłem sobie strzępić
język, bo tacy jak ona zawsze będą patrzyli na wszystko inaczej,
wyobrażając sobie o kilkanaście scen za dużo.
-Jassssssneee, rozumiem! Nie będę się mieszać w cudze sprawy, nie martw
się!- szczerze w to wątpiłem, ale nie mogłem jej tego powiedzieć, gdyż
przez kolejny pojedynek musiałem udawać miłego. Albo przynajmniej mniej
wrednego.
Nastała między nami cisza, która była dla mnie błogosławieństwem. Chyba
właśnie tego mi brakowało. Nie mówię, że jestem odludkiem , gdyż nigdy
nie gardziłem towarzystwem. Tylko, że istnieje ogromna różnica, między
towarzystwem, a t o w a r z y s t w e m. Naprawdę wolałem, by ta wadera
przestała mówić swoje, a najlepiej niech przestanie wypowiadać imię tej
wiedźmy. Zerknąłem na Rirę. Wiedziałem, że o czymś myślała i
wiedziałem, że ona wie, że ja wiem. Zgadywałem, że chciała bym się o to
zapytał. Tak, to by się zgadzało. Zrozumienie jej toku myślenia było
całkiem proste, chociaż bardzo różnił się od mojego. Po raz nie wiem już
który powstrzymałem się od wywrócenia oczami i spytałem, wiedząc, że
będzie to kosztować mnie życie.
-Możesz chyba powiedzieć, o czym myślisz?
-Nie, nie mogę.- przyznała się natychmiast, wyraźnie zadowolona, że
została zachęcona do rozmowy i zadałem jej pytanie, na które czekała.-
Bo to dopiero byłoby mieszanie się w nieswoje sprawy. Na razie
wystarczy.
Uniosłem brwi ze zdziwienia.
-No dobrze.- zaczęła po chwili, a mojej uwadze nie umknęło to, że
powstrzymuje się od uśmiechu.- Więc co tak n a p r a w d ę dzieję się
między tobą, a moją podopieczną? Farce?
Wypuściłem powoli powietrze, po raz drugi powstrzymując się od skręcenia
Rirze karku, i po raz już nie wiem który od wywrócenia oczami. Nie wiem
po raz który przekląłem los, za to że trafiłem na towarzystwo Riry-
swatki i specjalistki od przyjaźni damsko-męskiej, do usług!
-Jeżeli nie odpowiadasz na moje pytanie, żeby przekonać mnie, że nic to wiedz, że ci się nie udało.
-Nie dlatego nie odpowiadam.- powiedziałem w końcu, gdy udało mi się
opanować.- Nie powiedziałbym, że nic. Tyle tylko, że nie wiem co to
jest.
No właśnie. To oczywiste, że gdy myślę o Farce, od razu mam ochotę
skręcić jej kark, poćwiartować i zakopać głęboko pod ziemią. Ewentualnie
powiesić na najbliższej gałęzi. Ale z drugiej strony… z kim bym się
wtedy mógł sprzeczać? No właśnie, mam jej szczerze dość, a zawsze gdy ją
widzę zaczynam żałować, że żyję. Problem polega jednak na tym, że ta
wadera jednocześnie mnie ciekawi i odpycha: jest taflą wody, w której
widzę siebie, i drzwiami do tej części świata, do którego nie należę i
nie mam zamiaru należeć.
Szkoda tylko, że zauważyłem, jak Farce się wszystkiemu przysłuchuje,
zanim odpowiedziałem na pytanie Riry. Po raz trzeci chciałem im obydwóm
skręcić kark, lub popełnić samobójstwo. Nie… myślę, że samobójstwo to
przesada. Zamordowanie tamtej dwójki w zupełności wystarczy. Usłyszałem
jak Rira znów zaczęła o czymś mówić, ale byłem zbyt pochłonięty
rozmyślaniem, czy jej żarówiaste włosy świecą w ciemności, by cokolwiek
usłyszeć. Z resztą nie chciałem nic słyszeć, dlatego postanowiłem
skorzystać ze starej sztuczki.
-O, chyba ktoś mnie woła. Muszę już iść.
-Oh, doprawdy? Nic nie słyszę. Kto to taki?- wadera zaczęła się
rozglądać dookoła. No tak, miałem jeden problem. Znalem w tej watasze
imiona czterech wilków. Jednym była Rira, więc to odpadało. Drugim
Farce, ale wołałem by swatka nie wyobrażała sobie zbyt wiele. Ponieważ
Lua spała, to została tylko jedna osoba.
-Chyba… to był Asher.- wadera przestała się rozglądać, a jej uśmiech
zbladł. Czyżby znała tego wilka? Z resztą, to nie było ważne. Istotne
było to, że mi uwierzyła i puściła mnie wolno. Odszedłem jak
najszybciej, w obawie że wadera zmieni zdanie i będzie chciała dalej
drążyć temat. Gdy się oddalałem, natknąłem się na Farce, która
przyglądała mi się z niedowierzaniem i udawanym współczuciem. Było
oczywiste, że wszystko słyszała, ale myślę, że jeśli była chociaż
odrobinę inteligentna, domyśliła się, że wszystko co mówiłem było
kłamstwem.
„Jesteś martwa.”- posłałem jej zimne spojrzenie, żądne mordu.
Farce? Rira, wybacz mi że tak potwornie cię opisałem XD