piątek, 3 lipca 2015

Od Luy (CD Riry):

 Rira się śmiała, ale ja w tej sytuacji niczego zabawnego, poza jej zupełnym brakiem pojęcia, nie widziałam. Westchnęłam. Czyli mam ją tak zupełnie od zera...? Wtedy naglę mnie olśniło.
- Dobra, to idź już po te zające.
Wadera, zapominając zapewne o całym świecie, pomknęła w stronę zarośli. Dałam jej parę sekund po czym sama wystartowałam. Kiedy posiłek pojawił się już polu widzenia Riry wyskoczyłam do przodu i zgarnęłam wszystkie chwytając je za uszy.
- Ej! Przecież mówiłaś...
Podrzuciłam zające do góry.
- Że masz po nie pójść.
Spadł tylko jeden, ponownie trafiając do mojego pyska. Obie spojrzałyśmy w górę, pozostałe grzecznie wisiały na gałęzi. Wadera spojrzała na mnie, prawie żałośnie.
- Lua, ja głodna jestem.
Wzruszyłam ramionami i wybiegłam na polanę. Rira pobiegła za mną usiłując odebrać ,,należną" sobie zdobycz. Gdy znalazłam się po środku zatrzymałam się. Gdy mnie dogoniła z miejsca zaczęło się polowanie. Kiedy Rira usiłowała dorwać zająca skacząc ku mnie lub zwyczajnie robiąc pokraczne ruchy, które od biedy można by nazwać atakiem. W końcu chwyciła zwierze i zaczęło się przeciąganie go. Kiedy doszłam do wniosku, że skóra zająca już dłużej nie wytrzyma puściłam. Rira upadła na ziemię i już miała spałaszować zwierzątko gdy skoczyłam ku niej udając, że chcę jej odebrać łup. Zamieniłyśmy się rolami. Szczerze powiedziawszy nie podchodziłam do tego zbyt poważnie. Gdybym chciała po prostu powaliłabym ją i wyrwała zwierzątko z pyska. W końcu się zatrzymałam, ukłoniłam i wytworzyłam iluzję kapelusza nieco większego od tego Koleżki. Wzięłam go w pysk i rzuciłam gdzieś w gałęzie. Powolnym krokiem wmaszerowałam w zarośla i wymaszerowałam z nich z pozostałymi dwoma zającami w pysku.
 Rira była chyba zbyt przejęta jedzeniem by zwrócić na mnie uwagę do puki nie rzuciłam jej obiektów pod łapy. Wtedy dopiero podniosła na mnie wzrok.
- O co chodziło?
- Kiedy usiłowałaś dorwać zająca w pewnym sensie mnie atakowałaś, choć do tego jeszcze daleko- mruknęłam- Kiedy ja ,,próbowałam" ci go odebrać wykonywałaś marne, ale zawsze jakieś, uniki.
Po chwili chyba zrozumiała bo wyczułam znaczną dawkę szczęścia i entuzjazmu, a na jej pysku wykwitł szeroki uśmiech, który po chwili znikł gdy coś wpadło jej do głowy.
- Ale to chyba jeszcze nie znaczy, że umiem walczyć.
- Bynajmniej.
- Więc, co dalej?
- Będziemy ćwiczyć- usłyszałam jej westchnienie- Walka to głównie praktyka, nie teoria. Zresztą, żyłam w przekonaniu, że każdy szczeniak rodzi się z jakimkolwiek o tym pojęciu i nabywa nieco umiejętności tłukąc się z innymi. No chyba, że w ciągu ostatnich czterdziestu lat coś się zmieniło- wzruszyłam barkami.
- Jak to ma wyglądać? Ile potrwa?
Skrzywiłam się.
- Niczego konkretnego się wciągu paru dni nie nauczysz, ale powiedzmy, że ,,zaliczysz" jak po mojej sierści spłynie krew.
Widząc jej rozszerzone źrenice dodałam:
- Byłam święcie przekonana, że walczy się by okaleczać i zabijać, ale coś się mogło zmienić.
Wadera znowu zaczęła się rozglądać.
- Nie będziesz mi już dawała forów?
O mało nie padłam na ziemię. Nie powstrzymałam śmiechu i przez chwilę nie byłam w stanie wydobyć z siebie słowa.
- Będę, będę...-wydusiłam gdy udało mi się nad sobą zapanować- Postaram się zniżyć do poziomu...-uśmiechnęłam się-...przeciętnego wilka.

No to teraz moja droga, Riro jesteś zdana na siebie. Powiedziałam ci już kiedy zaliczysz więc pozostało ci codziennie ćwiczyć z Luą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz