poniedziałek, 6 lipca 2015

Od Banna: Jak tu dotarłem

Jest południe. Od czasu mojej ucieczki z watahy minęło około dwóch tygodni. Wkroczyłem do lasu
-Hej, a może tu jest jakaś wataha? - metaliczny, growlowy głos odezwał się w mojej głowie. To znowu ten głupi demon przerywa mi moje rozmyślania.
- Zamknij się. - powiedziałem sam do siebie. Inne stworzenia mogłyby uznać mnie za wariata, w końcu nikt inny go nie słyszy. To tylko głos w mojej głowie. Miecz, który miałem przywiązany do tułowia był gorący od słońca. Nareszcie cień! Przez tydzień błąkałem się po pustkowiach. Wskoczyłem do małej sadzawki i obmyłem się z brudu.
- No już czyścioszku. Wyłaź i idź szukać innych wilków
- Jezu, a co ty mnie tak popędzasz? Nie mam najmniejszego zamiaru szukać innych. Znowu przejmiesz moje ciało i zaczniesz opowiadać niestworzone rzeczy na mój temat - prychnąłem i otrzepałem się z wody. Następnie poszedłem szukać jakiegoś pożywienia.
- A jak się okaże, że tu jednak  jest jakaś wataha, to co zrobisz?
- Nic - wzruszyłem ramionami. - Pójdę gdzie indziej.
- A jak Cię zaatakują?
- Potrafię się bronić. A teraz się zamknij, muszę się skupić - przyłożyłem nos do ziemi i zacząłem węszyć. Poszedłem za zapachem. Był bardzo mocny. Wychyliłem głowę zza krzaków. Miałem nadzieję, że to będzie jakiś jeleń, ale niestety myliłem się. To był wilk w jakby kowbojskim kapeluszu. Czuć było od niego wroga aurę. Chyba mnie zauważył.

John?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz