czwartek, 30 lipca 2015

Od Hioshiru: Czy to ty?

Myślałam,że lecę w tych przestworzach wiecznie...Na szczęście wiatr,na którym szybowałam powoli opadał z sił.Nadszedł czas by zniżyć lot i odpocząć,idąc.Gdy wyleciałam z chmur zobaczyłam,że lecę nad bardzo gęstym lasem.Oczywiście można wylądować na jakiejś gałęzi lecz to by było za duże ryzyko.Złamanie skrzydła,nogi,żebra...to nie dla mnie.Nie lubię ryzyka.Spojrzałam na horyzont.Las jakby rozrastał się na długie kilometry uniemożliwiając mi wylądowanie.Postanowiłam umilić sobie czas śpiewając stare,ale piękne pieśni moich przodków.
Po godzinie nucenia doleciałam do...można by powiedzieć brzegu lasu.Wybrałam sobie na cel starą brzozę,po czym wylądowałam.Szybko rozejrzałam się po okolicy,czy nie ma zagrożenia i próbowałam się przemienić w wilka.zajęło mi to o wiele dłużej niż się tego spodziewałam,lecz udało mi się.Zeszłam,wbijając pazury w korzę i skoczyłam na ziemię.teraz czekała mnie podróż na piechotę

~~~~~~~~~~~

Po paru godzinach poczułam głód.Rozglądałam się za krzakiem jagód lub jakiś owoców.Niestety jak zauważyłam są tu pory roku.U nas była pora sucha i pora deszczowa,gdzie owoców było pod dostatkiem.a tu....pewnie jest jesień.z drzew spadają czerwonkawe liście.Niektóre jeszcze drzewa mienią się pomarańczowymi liści,a na ściółce jest ich tak wiele,że można się pod nimi ukryć.Ale również z tego co wiem,gdy jest jesień,nie ma owoców,czyli dla mnie oznacza głodówkę.Lecz nadal nie traciłam wiary w to,że gdzieś tam jest krzaczek,na którym są przepyszne jagody.Jednak szłam dalej.Nagle usłyszałam dźwięk rozmów,nie dało się usłyszeć dokładnie słów,ale było coś słyszeć.Postanowiłam to sprawdzić.Gdy próbowałam się przepchać przez grupę krzaków,nagle zahuczała sowa.Jak się wystraszyłam.Wyskoczyłam z krzaków jak najszybciej,krzycząc w niebogłosy.Pobiegłam z 50 metrów dalej i schowałam się w trawie,przykrywając się liśćmi.Jednak po paru chwilach usłyszałam kroki,nie jednej osoby,ale kilkunastu.Starałam zachowywać się najciszej jak mogłam.Niestety szli w moją stronę.Gdy już dotarli do mnie jeden pacnął mnie w głowę.Było to bardzo nie miłe.
-Hej,żyjesz jeszcze?-odparł jeden z nich,z głosu wynikało,że jest to basior.
-Tak żyje...-odparłam.Jednak,gdy ujrzałam całą watahę liczącą z 20 osób zaniepokoiłam się i się cofnęłam o jeden krok.
-Hej,nie bój się nie chcemy cię skrzywdzić,jeszcze...-odparła jakaś szara wadera z niebieskimi fragmentami sierści oraz z puszystym ogonem.Wszyscy mają tak puszyste ogony,a ja?Ogon jak u szczura...
-No właśnie jeszcze...-odpowiedziałam.Jednak oczy skierowałam na jednego z basiorów.Był inny niż wszyscy.Był kolorowy tak jak ja.Czyżby był to mój zaginiony kuzyn?Tak czy siak trzeba było to sprawdzić.
-Ej,ty....Mam pytanie.
-Ja?-odparł.
-Tak,czy ty jesteś Paluku?-i spojrzałam mu prosto w oczy.
-No tak...a co?-spytał z zdziwieniem.
-Boże nareszcie!Wreszcie cię znalazłam!!!-i uścisnęłam go najmocniej jak mogłam.Wszyscy dookoła patrzyli ze zdziwieniem i szeptali,aż pewien czarny basior z krukiem siedzącym na jego grzbiecie co co chwilę krakał się odezwał...
-Paluku,znasz ją?
-Nie...-odezwał się odciągając mnie z uścisku.
-Cóż...Na pewno mnie nie znasz,ale ja ciebie tak.Słyszałam od twojej siostry,że istniejesz, i że jestem twoją kuzynką.
-Aha...-odpowiedział trochę zaniepokojony-Czyli moja siostra żyje?!-nagle wybuchnął-Myślałam,że kiciuś...no wiesz...
-Nie trzyma się nieźle.A ty jak możesz wytrzymać tutaj?Brak tu owoców typu mango,pomarańczy a nawet...PAPAJI słyszysz?P A P A J I!
-Wiem...Ale są korzonki...
-No tak.A możemy pogadać na osobności?





Paluku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz