- Kiedyś się nauczysz, mi też nie wyszło od razu. - Stwierdziłam tonem eksperta.
- Chyba nie mam szans z twoim wieloletnim doświadczeniem. - Stwierdził Paluku z rozbawieniem. Udałam, że się zastawiam.
- Pewnie nie, ale zawsze możesz spróbować. - Stwierdziłam.
- I to miało mnie pocieszyć? - Roześmiał się basior.
- W sumie, czemu nie? - Ja także zaczęłam się śmiać. Po chwili jednak spoważniałam. - Nie jestem pewna, czy nadam się do tej watahy. Dość długo byłam sama, odzwyczaiłam się od życia w stadzie.
- Na pewno dasz sobie radę. Wiele wilków w watasze było w podobnej sytuacji. To miejsce jest czymś w rodzaju drugiej szansy. Można to zacząć od nowa i nie oglądać się na przeszłość.
- Na przeszłość mówisz... - Wróciłam myślami do rodzinnej watahy. Moje radosne dzieciństwo, przyjaciół i rodzinę zostawiłam za sobą. Byłam ciekawa, czy radzą sobie jakoś. Marzyłam, aby tam wrócić, jednak zdrowy rozsądek trzymał mnie od nich z daleka. Powrót to rodziny, oznaczał śmierć dla mnie.
- Ziemia do Sydney, dobrze się czujesz? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Paluku. Uśmiechnęłam się.
- Wszystko w porządku. - Powiedziałam. - Naprawdę. - Dodałam, widząc podejrzliwą minę basiora. Nie wyglądał na przekonanego, ale miał dość rozsądku, by nie pytać, o co chodzi. - Czy wataha zajmuje duży obszar? - Zmieniłam temat.
- To zależy, co przez to rozumiesz. - Roześmiał się Paluku.
- No wiesz, jaskinie, lasy, łąki. - Zaczęłam wyliczać.
- Różnie z tym bywa. - Powiedział basior, a widząc moje nierozumiejące spojrzenie, dodał: - Nasza wataha jest ciągle w ruchu. Nie zostajemy w jednym miejscu dłużej niż rok.
- Pewnie z powodu jakiejś klątwy. - Domyśliłam się. Paluku potwierdził moje słowa skinieniem głowy. - Ta wataha z pewnością nie jest normalna. - Roześmiałam się. - Chociaż z drugiej strony, my też nie jesteśmy. - Dodałam.
Paluku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz