wtorek, 28 lipca 2015

Od Indivii (CD. Toma):

– A powinieneś! To świetna zabawa! – zawołałam radośnie, gdy zagrodziłam mu drogę.
– Nazywasz to „zabawą”? – naskoczył na mnie. Najwyraźniej był obrzydzony moją postawą. Szkoda…
– Oczywiście. Można się przy tym odstresować, Tobie by się to przydało – Mówiąc to, w mig znalazłam się za nim i położyłam swoje łapy na jego ramionach. – Jesteś taki spięty – mruknęłam do niego przeciągając samogłoski. Ten strzepnął z siebie moje łapy, wyraźnie zdegustowany i niezadowolony z moich czynów.
– Nie dotykaj mnie – powiedział twardo i obrócił się do mnie przodem. Moja zdziwiona i lekko zaskoczona (chociaż to chyba to samo) mina zmieniła się w pełen politowania uśmiech.
– Nie jesteś wcale zabawny – stwierdziłam patrząc na niego ze współczuciem – Jak ty sobie radzisz w życiu, co? Jesteś wegetarianinem? – zapytałam, chociaż brzmiało to bardziej retorycznie.
– Nie jestem – rzekł dalej wyzywająco patrząc w moje ślepia.
– A więc zabijasz. I to z zimną krwią, tak sądzę… – zaczęłam typowym dla siebie, kpiącym tonem, obchodząc go z każdej strony. Musiałam wyglądać jak sęp, który tylko czeka, aż jej ofiara się podda i padnie trupem.
– Ale ja, w przeciwieństwie do Ciebie, nie czerpię z tego przyjemności – powiedział, podążając za mną wzrokiem, jednak nie ruszając się choćby o milimetr.
– Och, daj spokój! Jesteś wilkiem! Krwiożerczą bestią, która zabija bez mrugnięcia! Zwierzęta się nas boją! Jesteś mięsożernym potworem! – zawołałam przewracając oczami, stając ponownie przed nim i zastanawiając się, jak daleko sięga jego przekonanie o miłości i dobroci.
– Przestań. Ja poluję, by jeść, a nie – by czerpać z tego chorą satysfakcję – oznajmił dobitnie i po raz kolejny mnie wyminął. Obróciłam się za nim i westchnęłam z rezygnacją. Zacmokałam kilka razy z politowaniem. Bawiła mnie jego postawa. Jakby chciał zgrywać aniołka, a gdy ktoś podsunie mu pod nos żywą ofiarę, on tylko pokiwa łbem i w akcie obrony, podniesie go góry dwie łapy i powie: „O nie, nie. Jestem stworzeniem Pańskim, tak samo jak ten jeleń. To mój pobratymiec, jak mógłbym spaść tak nisko i go zabić?”. Biedny facet.
– Zabijanie jest zakorzenione w Twojej naturze, pogódź się z tym! Zawsze tak było i zawsze tak będzie! – zawołałam za nim ze złośliwym uśmieszkiem na pysku. Zauważyłam, że na moje słowa lekko drgnął i obrócił łeb w moją stronę. Moje rozbawienie nie schodziło z mojej twarzy, jednak pomyślałam: „Czyżbym przemówiła mu do rozsądku?”.


Tom? Nazywam się INDIVIA. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz