W końcu zdaję tobie sprawę z tego, jak długo tutaj siedzę.
Znajduję się na skalnej półce, tuż przy jaskini, w której wcześniej znalazłam Behemota. Teraz go tam nie ma. Zarówno tutaj, jak i nigdzie w pobliżu. Odszedł już dawno temu, zapewne do Jenny i Vervady. Jak większość wilków.
Ja natomiast postanowiłam tutaj siedzieć. Jednak dopiero teraz dociera do mnie ile spędziłam czasu w tym miejscu. Grupa zapewne już wyruszyła. Jeśli nie chcę trafić na coraz dłuższą listę „Zaginionych” lub „Poszukiwanych” muszę się pospieszyć i dogonić watahę.
W końcu, po dłuższym zastanowieniu i użeraniu się z samą sobą, udaje mi się zmusić mięśnie (dwugłowe i trzygłowe. Pamiętam twoje lekcje, Marvel), aby poruszyły kończynami. Kiedy wstaję, prostuję się i nastawiam psychicznie na bieg długodystansowy.
Ostatni raz oglądam się dookoła siebie, sprawdzając czy w pobliżu nie zawieruszył się jeden z naszych. Kiedy w końcu udaje mi się ustalić, że jestem ostatnia, mogę ruszać. Żegnając się z tym paskudnym, ubogim krajobrazem, za którym tęsknić nie będę, odwracam się i ruszam skalistą drogą.
Początkowo schodzę na dół, aby dotrzeć na szlak, którym zapewne udała się wataha. Aby się tam dostać, muszę zmusić się do lekkiej gimnastyki. Przeskakuję z głazu na mniejszy głaz i przeciskam się przez wąskie szczeliny, aby znaleźć się szybciej na miejscu. Po raz pierwszy dostrzegam zalety mojej drobnej postury i niewielkiego wzrostu. Kiedy patrzę na ścieżki i malutkie szczeliny jakimi się poruszam, wyobrażam sobie gromadę ogromnych, potężnych i dobrze zbudowanych basiorów, którzy bez skutku próbują się tędy przecisnąć. Uśmiecham się z rozbawianiem i ruszam dalej.
Po krótkiej, aczkolwiek dość niewygodnej przeprawie przez skalne zakamarki, udaje mi się dostać na ścieżkę, którą wcześniej się poruszaliśmy. Zerkam za siebie, patrząc na drogę, którą pokonaliśmy przez te ostatnie dni. Po czym bez wahania ruszam w przeciwnym kierunku. Sama, w nieznane strony.
Droga, jaką pokonuję jest zdecydowanie szersza niż wąskie, skalne zaułki, jakimi musiała tutaj dotrzeć. Dlatego też w pierwszej kolejności mam zamiar biec, zanim szlak zacznie robić się coraz węższy. Szybko jednak porzucam ten pomysł, gdy prawie nie tracę równowagi na śliskim podłożu. Owszem, może droga jaką mam przed sobą w pewnym sensie jest wygodniejsza, to nigdy nie nazwałabym jej bezpieczną. Spora część ścieżki pokryta jest mokrymi, podgniłymi liśćmi, które przez opady deszczu, zaczęły zmieniać się w śliską breję. Pod stertami tej mokrej mieszaniny liści i błota, ukrywa się sporo kamieni i ostrych głazów, na które wolałabym nie wpaść. Dlatego też, po krótkim przemyśleniu, ograniczam się do szybkiego chodu. Jestem niemalże pewna, że dzięki temu w końcu dogonię stado. Poza tym tak duża grupa wilków zapewne porusza się wolniej. A w szczególności w takich warunkach.
Po jakiś 15 minutach truchtu i jeszcze 3 minutach wolniejszego marszu, w końcu dostrzegam pierwsze wilki. Mają ciemne futra, więc z takiej odległości nie jestem w stanie ich rozpoznać. Jednak kiedy podbiegam bliżej dochodzi do mnie, że wilkiem jakiego widzę jest Eloy.
-Hej, hej, heeej.- mówię, jakby nigdy nic i ostrożnie mijam basiora.
-Blue? Co ty tutaj… czemu nie… hm, myślałem że jesteś gdzieś z przodu.- odzywa się wilk, marszcząc brwi.
-Uwierz mi, w o l a ł a b y m być. Cholernie nieprzyjemnie jest iść tędy samemu. No, ale w końcu was dogoniłam.
-To w porządku. Nie trzeba dopisywać cię do listy „Zaginionych”.- Eloy uśmiecha się słabo. Doceniam to, że próbuje zmienić tą całą sytuację w żart, chociaż wiem jakie musi to być dla niego ciężkie. W końcu na liście znajduje się już kilka wilków. W tym Azzai…
-Dzięki.- rzucam mu słaby uśmiech. Staram się nie poruszać tego tematu, więc mijam basiora i idę do następnych wilków. Po chwili odwracam się i zadaję pytanie:
-Eloy, widziałeś gdzieś Behemota?
-Sprawdź czy nie ma go z przodu.- odpowiada, a ja rzucam wilkowi krótkie „dzięki”. Idę przed siebie, mijając kilka wilków. Nasza ścieżka nie jest bardzo wąska, więc wymijanie kogoś nie jest taki uciążliwe i niebezpieczne. Pytam się jeszcze dwie pary wilków, czy widziały Behemota. Jednak każdy kiwa przecząco głową.
-Rira!- krzyczę w końcu, gdy rozpoznaję śliczną waderę. Podbiegam do niej, aby łatwiej było nam rozmawiać.
-Blue, gdzieś ty była? Myślałam, że…
-Jak większość wilków.- macham niezdarnie łapą i odwracam się na chwile do stojącego obok wadery Asher’ a.- Nie obrazisz się jeśli na chwile ją porwę?- serwuje mu uroczy, złośliwy uśmiech. Basior parska śmiechem i kręci przecząco głową.
-W porządku.
-Dzięki.- mrugam porozumiewawczo okiem i zwracam się do mojej przyjaciółki.- Słuchaj, Rira… widziałaś może Behemota?
-Niestety nie.- odpowiada krótko. Czuję się dziwnie zadając tego typu pytania, więc uważam, że powinnam je sprecyzować.
-No bo widzisz, pytałam się już kilku wilków, ale żaden go nie widział. Nigdzie go nie ma i zastanawiam się… ej! Przestań się tak szczerzyć! Mówię poważnie…- Rira parska śmiechem i kręci głową, tak że jej turkusowe włosy, zaczynają lekko falować.
-Wybacz. Nie, nie widziałam go. Ale wcześniej szedł z tylu.- mówi trochę poważniejszym głosem, ale i tak wiem, że najchętniej zaczęłaby się śmiać. Jednak wcale mi to nie przeszkadza. Rira jest bardzo optymistyczną i entuzjastyczną waderą. Dzięki temu dodaje mi sił i sprawia, że czuję się pewniejsza. Naprawdę ją lubię.
-Okey, dzięki.- mówię w końcu.- To do zobaczenia!- rzucam, kierując się w stronę, z której przyszłam.
-Nie ma sprawy. Gdzie idziesz?- pyta się.
-Chyba muszę kogoś znaleźć. Za jakiś czas przyjdę.
-Posłuchaj, on na pewni gdzieś jest, więc…- zaczyna, jednak nie daję jej skończyć.
-Ja też g d z i e ś będę.- uśmiecham się dumnie i ruszam przed siebie.
Mijam kilka par wilków, które patrzą się na mnie zdziwione. Część pyta się gdzie idę, inni rzucają z rozbawieniem, że pomyliłam kierunek, a pozostali uważają by na mnie nie wpaść. Ignoruję wszystkie trzy grupy i w końcu wydostaję się z „chmury” wilków. Jako ostatniego omijam Eloy’ a, który tylko rzuca mi pytające spojrzenie.
-No to na razie. –rzucam przez ramię.
Kiedy wilki udają się przed siebie, ja ruszam w przeciwnym kierunku. To co robię wydaje mi się strasznie głupie i niepoważne, ale czasem każdemu zdarza się robić takie rzeczy. Najwyraźniej teraz nadeszła moja kolej. Trzeba więc ją wykorzystać i nie oglądać się za siebie. Dlatego też idę samotnie, w ciszy mokrą ścieżką. Do póki nie słyszę czyjegoś głosu.
~Tutaj mieści się opowiadanie od Behemota~
W końcu dostrzegam Behemota. Szepczę, próbując zwrócić jego uwagę, ale ten najwyraźniej zajęty jest czymś innym. W końcu wychodzę z ukrycia i podchodzę bliżej wilka.
-Behemot?- pytam ściszonym głosem. Basior posyła mi wściekłe spojrzenie, które jestem w stanie zignorować.
-Kim jesteś?- odpowiada spokojnym głosem. Przez chwile czuję się zmieszana. Co to znaczy „kim jesteś”?! Ktoś go walnął w głowę, czy co? Chcę już rzucić jakąś błyskotliwą odpowiedź, ale dopiero teraz dostrzegam drugiego wilka, który stoi trochę dalej od nas. Przez długi czas wpatrywał się groźnie w Behemota, a teraz jego wzrok powędrował w moją stronę. Poświęcam zaledwie chwilę, aby przyjrzeć się nieznanemu basiorowi.
Wilk jest ogromny. A może po prostu jest troszkę wyższy, a to ja jestem mała? W każdym bądź razie jest dobrze zbudowany, co oznacza, że dobrze wie czym jest siła i jak jej używać. Koleją rzeczą jaka rzuca mi się w oczy jest kapelusz na głowie, oraz bordowa chusta na szyi. A także zestaw ostrych jak brzytwa noży i przeróżnych ostrzy.
Mrużę oczy, dokonując szybkiej analizy. Sądząc po posturze, basior jest nie tylko silny, ale i całkiem nieźle wysportowany. Zgaduję, że nie męczyłby go dłuższy bieg. Na przykład za ofiarą…
Z kolei noże, jakie widzę na pewno nie służą do ścinania kolorowych kwiatków. Raczej głów zwierząt, jeśli miałabym zgadywać.
Zdaję sobie sprawę z tego, że przyglądam się wilkowi odrobinę za długo. A jeszcze dłużej zwlekam z odpowiedzią na pytanie Behemota.
A więc on twierdzi, że nasz nowy „przyjaciel” jest niebezpieczny, hm…? Co więcej, na tyle groźny, że woli abym nie pokazywała, że się znamy z Behemot’ em. Mam udawać, że nie znam tego wilka. Że nigdy nie wdziałam tego… Przeklętego! To jest to!
- Mam odpowiadać na takie pytanie pierwszym lepszym wilkom? Ha!- parskam tam pogardliwie, że nawet „Pan Niebezpieczny” zdaje się zmieszany.- Za kogo ty mnie masz, co?- zwracam się do Behemota.
Skoro oczekiwał, że będę zachowywać się jakbym go nie znała, musi liczyć się z takim traktowaniem. To właśnie jest część dawnej mnie. Tak wyglądała Blue, zanim dołączyła do Watahy Przeklętych. Tak się odzywałam to wszystkich i wszystkiego, kiedy żyłam w przekonaniu, że cały świat jest moim wrogiem.
To dość zabawne, przez chwilę udawać dawną siebie. Ale skoro tego wymaga sytuacja, jestem w stanie to zrobić. Może być całkiem ciekawie.
-Jesteś jedną z n i c h?- po raz pierwszy słyszę głos nieznajomego. „Pan groźny” taksuje mnie wzrokiem ostrzejszym od jego noży. Swoją postawą przypomina mi trochę zabójcę, albo jakiegoś żołnierza.
Kątem oka widzę, że Behemot chce coś powiedzieć, ale go uprzedzam. Normalnie bym tego nie zrobiła, ale skoro mam być Blue z przeszłości, to zapowiada się całkiem ciekawe przedstawienie.
-Cóż, to zależy kim są „oni”.- odpowiadam, ukrywając zadowolenie.
-Przeklęci.- Pan Żołnierz Groźny wycedza to słowo przez zęby, jakby właśnie odkrył w jaką gramy grę. Albo też, po prostu, nienawidzi tych istot. Nienawidzi Przeklętych. Skoro tak, postaram się udawać zwykłego wilka.
-Yhy, jasne.- mówię sarkastycznie.- Myślisz, że taka drobna wadera mogłaby być Przeklętą?- jest to pytanie retoryczne, które najwyraźniej satysfakcjonuje Pana Żołnierza. Jednak, aby utwierdzić go w jego zakłamanym przekonaniu, dodaję na koniec.- Wprost nienawidzę tych istot. Zdaje im się, że mogą mieć wszystko bo są silniejsze. Gardzę takimi wilkami.- serwuję Panu Płatnemu Zabójcy pełne nienawiści spojrzenie. Na jego twarzy pojawia się zdziwienie, które szybko znika.
Teraz już wiem, że wilk mi uwierzył.
Zerkam na Behemota. Widzę, jak obserwuje mnie kątem oka. Pozwalam sobie na ledwo widoczny, przebiegły uśmiech. Widzę jak Behemot, niemal niezauważalnie skinął głową. Tak abym ja to dostrzegła i tak, aby ten ruch umknął uwadze Groźnemu Zabójcy.
Jestem ciekawa jaka będzie ich reakcja.
Behemot? John?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz