sobota, 2 maja 2015

Od Farce: Płomyk nadziei.

– Naprawdę to T Y byłaś najbardziej podziwianym szczeniakiem? Serio? Haha! – Ventus zaśmiał się kpiąco – Banda idiotów! – zawołał ścierając łapą łzę.
– Oj, zamknij się! – warknęłam idąc wąską ścieżką. Basior wisiał w powietrzu i płynął koło mnie, w ogóle nie poruszając swoimi kończynami. Na pysku miał ten swój denerwujący uśmieszek.
– Dlaczego w stosunku do mnie nie zachowujesz się tak „perfekcyjnie”? – zapytał trzepiąc teatralnie swoimi krótkimi rzęsami. Zacisnęłam powieki w akcie gniewu, lecz nie zwolniłam tępa.
– Bo bezczelnie czytasz mi w myślach! – zawołałam oburzona. Po chwili westchnęłam, i powiedziałam już spokojniej: – Poza tym, gdybym przy Tobie też musiała się tak zachowywać, To bym nie wytrzymała – rzekłam przeskakując mały kamyczek stojący mi na drodze.
– Ha! – prychnął na moją odpowiedź.
– Jesteś ode mnie kilka lat starszy, a zachowujesz się jak dziecko! – zawołałam patrząc na wilka, który beztrosko latał koło mnie.
– Jestem duchem! Widzisz? – Akurat przechodziliśmy koło małego drzewka, więc Ventus wykorzystał sytuację i machną swoją łapą, chcąc uderzyć nią zdrewniałą łodygę. Niestety, jego kończyna przeszła płynnie przez pieniek, zostawiając go nienaruszonego. – Mogę robić co tylko mi się żywnie podoba! – krzyknął lekceważąco i przeciągnął się w powietrzu.
– Zapomniałeś, że jesteś na mnie skazany? – zapytałam z lekko wyczuwalną kpiną w głosie, którą basior i tak wyłapał.
– Chyba ty jesteś zdana na mnie! – powiedział gestykulując, by sprawić, żeby jego wypowiedź była bardziej przekonująca.
– Ja ż y j ę. Ty niestety - nie. – odparłam bardziej pewna siebie, niż przed chwilą.
– Ej! – zawołał urażony Ventus, ale przerwał, słysząc cichy gwar. Oboje nadstawiliśmy uszu i wyprostowaliśmy się automatycznie.
– Wataha? – zapytałam bardziej siebie niż jego, ale on i tak nie udzielił mi odpowiedzi. Potrząsnęłam łbem, by pozbyć się tych halucynacji, lecz gdy po uspokojeniu się, dalej słyszałam jakieś głosy, pobiegłam w stronę dźwięku. Wilk pociągnięty przez niewidzialny sznur, którym jest do mnie przywiązany, musiał podążyć za mną. Schowałam się w zaroślach niedaleko rozmów i odsunęłam łapą gałęzie, zasłaniające mi widok. Moim oczom ukazało się małe stado obcych mi wilków.
– A jednak… – mruknął Ventus, wisząc nad krzewami, który w przeciwieństwie do mnie, nie musiał się obawiać, że ktoś go zobaczy.
– Może spotkali po drodze moją watahę? – szepnęłam pełna autentycznej nadziei. Zmotywowana tą myślą, wyskoczyłam z zarośli. Podeszłam żwawym truchtem do pierwszego lepszego wilka i z uśmiechem zapytałam:
– Przepraszam? – Udało mi się zwrócić uwagę owej istoty, bo odwróciła ku mnie swój pysk, na którym malowało się wyraźne zdziwienie. – Mogę zabrać Panu tylko chwilkę? – powiedziałam niewinnie.
– Co ty tutaj robisz? – zapytał z troską w głosie. Szedł w środku pochodu, więc gdy stanął, zatrzymała się połowa grupy. Zauważywszy to, kilka wilków z przodu, również się odwróciło, żeby zobaczyć co jest przyczyną nagłego postoju.
– Czy nie widział Pan jeszcze jakiejś innej watahy? Tak się składa, że się zgubiłam – powiedziałam mówiąc do lekko pochylonego łba basiora.
– Och! – usłyszałam westchnienie jakiejś wadery. Wtem, koło wilka niespodziewanie pojawiła się czarna wadera z rażącymi w oczy niebieskimi włosami. Ona również schyliła się nade mną.
– Zgubiłaś się? – zapytała bardziej z ciekawości, niżeli z troski. Odpowiedziałam na zadane pytanie skinięciem łba.
– Dajcie mi przejść! – zawołał głos, który najwyraźniej kierował się do naszej trójki. W tłumie przeciskała się kolejna wilczyca. Ton miała lekko poddenerwowany i stanowczy. Gdy inni dali jej przejść ominęła dwójkę stojącą nade mną i zmierzyła mnie wzrokiem. Po chwili przybrała pytający wyraz pyska i uniosła jedną brew do góry.
– Szczeniak? Co on tu robi? – zapytała nie mnie, lecz tą parę.
„Dlaczego nie zapytała o to mnie? Przecież to j a jestem poszkodowaną!” zawołałam w myślach.
– Przestań domagać się tej zakochanej uwagi – rzekł Ventus w odpowiedzi na moje narzekanie – Nie wyjdzie ci to na dobre.
„Bo ty oczywiście wszystko wiesz!” warknęła do niego. Mimo, że prowadziłam zaciętą rozmowę, na pysku dalej malował się fałszywy uśmiech i oczekiwanie na dalsze sytuacje…
– Mówi, że się zgubiła – odpowiedział basior. Wilczyca, która zadała prze chwilą pytanie, tym razem zwróciła się do mnie. Łaski bez!
– Ja jestem Vervada, to Asher, a to Rira – wskazała na wilki. Wadera promiennie się do mnie uśmiechnęła, a ten drugi ciągle miał nieodgadniony wyraz twarzy.
– Miło mi poznać! – zawołałam wesoło i wyszczerzyłam zęby.
– Przechodzą mnie ciarki, gdy widzę Cię taką… – mruknął Ventus.
Asher? Vervada?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz