sobota, 2 maja 2015
Nowa wadera Farce
Imię: Farce (franc. Psikus). Przez Rirę zwana jest „Faruś :3” (ta minka musiała tam być), choć jakoś to znosi. Lecz przysięga, iż jakiś wilk prócz jej przybranej matki ją tak nazwie, to pożałuje, że się urodził.
Płeć: „Hej, mój pyszczek jest w 100% kobiecy! I chociaż wiem, że to tylko dla formalności, to jestem urażona. No, bo czy ktoś wątpiłby w moją płeć widząc te śliczne, niebieskie oczy, które odbijają tysiące gwiazd…?”
Wiek: 3 lata 10 miesięcy
Partner: „Partner? Ha! Nie ukrywam, że każdy do mnie ciągnie czy to samiec, czy samica, ale jak na razie nie mam zamiaru plątać się w jakieś… Relacje. Chyba, że facet będzie przystojny, wysoko położony i szlachetnie urodzony… Wtedy pomyślę.”
Rodzina: „Cóż, moja p r a w d z i w a rodzina jest gdzieś hen daleko. Nie będzie wam podawać imion, bo i tak nie zapamiętacie. Zresztą, co was to interesuje? Paszoł won!”
Stanowisko: Wojownik
Wykształcenie: „Czyż to nie oczywiste? Wojskowe!… Zapomniałabym o zielarstwie. W sumie jestem TAK GENIALNA, że znam się praktycznie na wszystkim. Zazdrościcie? I słusznie.”
Charakter: Mam opisać Farce, tak? Cóż, jest to przecież zwykła wadera. Zachowuje się niczym jej przybrana matka (prócz zajmowania posadki miejscowej swatki, oczywiście); chodzi wszędzie z bananem na pysku, jest chętna do pomocy, od czasu do czasu szczodrze doradza innym, stara się być w stosunku do wszystkich miła i wyrozumiała, bo „przecież każdy tego potrzebuje, prawda?”. Strasznie nie lubi niesprawiedliwości i wstawi się za każdym kto, według niej, postąpił rozważnie i będzie go bronić dopóty, dopóki nie osiągnie swojego celu, co jest wynikiem cechy mówiącej o niezwykłej wytrwałości w swoich postanowieniach. Lubi towarzystwo, a towarzystwo lubi ją, bowiem potrafi wczuwać się w ból innych i zawsze stara się ich zrozumieć. Również pomimo tego, iż jest wojowniczką, nie znosi kogoś ranić czy zabijać. „Nie można ranić… Nikogo! Każdy ma takie same prawo do życia jak ja czy ty!”.
Zauważyliście, że powyższa charakterystyka w ogóle nie zgadza się z jej kwaśną miną na zdjęciu czy… Tym, co zacytowałam w innych rubrykach? No właśnie.
Otóż tak się składa, że ta wadera jest swego rodzaju… Hipokrytką. (Nie wiesz co to? Wygoogluj, duh. Albo się domyśl, cokolwiek). Gdyby zedrzeć z niej tą maskę doskonałości (bo nie mówcie, że zewnętrznie nie jest ona idealna), to wypełzłaby spod niej jej prawdziwa osobowość, która… Cóż. Już tak doskonale się nie prezentuje.
Nie powiedziałabym, iż Farce zachowuje się tak przyjaźnie jakby mogłoby się wydawać. Jej podstawowym celem jest dbanie wyłącznie o siebie i nie przejmowanie się cierpieniem innych. „Bo co mi to da? Jeśli chcesz, bym Ci pomogła, wyłóż swoje karty przetargowe!”. Egoizm i aroganckość wręcz z niej kapie, wielkimi kroplami na grunt. Jako, iż uważa się za niemal boski cud – pomijając fakt, iż nie wierzy w niewidzialną istotę, żyjącą ponad czasem i która nie jest ograniczana przez jakiekolwiek zasady – chodzący po ziemi, kocha jakiekolwiek pojedynki. Cóż, nie popieram jej wpatrzenie w siebie, ale ciężko zaprzeczyć, że nie jest taka dobra, za jaką się uważa. Wiadomo, że ciężką pracą wilki się bogacą. Brązowa również ciężko harowała, by potrafić to co teraz i efektywnie wykorzystywać swoje umiejętności w każdych sytuacjach, jakie jej się tylko nawiną, aby imponować otaczającym ją wilkami.
Co jak co, ale nie powiecie chyba, że czynność wykonywana niemal automatycznie i na co dzień, nigdy nie osiągnie perfekcjonizmu, prawda? Aktorstwo Farce jest naprawdę świetne i ciężko się doszukać tam jakichkolwiek oznak fałszywości. Choć jako, iż ta wadera potrafi naprawdę bardzo porządnie się zdenerwować, jej maska może lekko pęknąć, a wtedy macie szansę na rozbicie jej całkowicie. Ale ostrzegam, gdy to się stanie, Brązowa przestanie się przed Wami zgrywać, tylko jawnie gardzić, nie zwracając na Wasze emocje najmniejszej uwagi. Nawet pozbędzie się strachu, iż możecie wydać jej osobowość, bo „kto Ci uwierzy, marny robaku?”
Jak widzicie, po tej charakterystyce można dojść do prostego wniosku, iż Farce jeszcze nigdy nie posiadała przyjaciół i zbytnio nie zna przyjemnego uczucia jakiego ta relacja ze sobą niesie. Od kiedy oddzieliła się od swojego stada (o czym przeczytacie w historii, Wy leniwi...), można by powiedzieć, iż zamknęła się w sobie. Ale kto wie? Może kiedyś się otworzy przed jakimś wilkiem?
Historia: Jeślibyśmy cofnęli się w czasie do chwil Farce’owego dzieciństwa, jako obserwatorzy, zauważylibyśmy, iż nie było ono wcale okrutne (spodziewaliście się czegoś innego, prawda? Wiem, wiem…). Och, wręcz przeciwnie! Było wypełnione miłością ze strony zarówno rodziny jak i innych członków jej, warto dodać, iż nawet dość dużego, stada. Czego mogłoby jej tam zabraknąć? Niczego! I oczywiście, jak przystało na każdego potomka, kochała swoich bliskich, w których zawsze znajdowała oparcie czy pocieszenie w trudnych chwilach. Och, jak przyjemnie było po prostu oprzeć się o bark swojej mamy czy taty i wypłakać swoje żale, omówić dręczące duszę problemy….! A potem wybiec radośnie z jaskini i począć cieszyć się życiem na jakiejś łące, polanie czy w lesie, wesoło bawiąc się z rodzicami! Lecz te czasy przeminęły bardzo szybko, niczym jeden miesiąc, jeden tydzień, jeden dzień, minuta, godzina, sekunda… A dla Farce było to jeszcze szybsze Dlaczego? Cierpliwości, zaraz wszystko opowiem…
Warto dodać, że to też w okresie jej dzieciństwa po raz pierwszy posmakowała tej słodkiej satysfakcji z bycia w centrum zainteresowania. Szczeniak uczy się dość szybko, więc łatwo mu stawiać coraz to większe kroki na ścieżce swojej edukacji. Brązowa była jedną z tej „elity”, która miała ten przywilej, lecz nadzwyczaj rozwinięty! Z tego powodu, często pod jej adresem leciało mnóstwo komplementów. I niech nikt nie wciska mi tu kitu, iż to nie jest miłe! Bo jest. Dla Farce to najmilsza rzecz na świecie.
Pewnego razu Alfa (którego wszyscy naturalnie szanowali, lecz i on miał pogodny charakter, więc respekt rósł z każdym dniem) ogłosił, iż wataha musi przenieść się na inne tereny. Zapytany o powód odparł, że zwierzyna łowna znacznie przerzedziła się w ostatnim roku, co było zauważane już nawet przez najmłodszych członków. Widoczne czy nie, zdarza się, prawda? Koniecznością w takich sytuacjach jest rozpoczęcie wędrówki. Tak też wszyscy zrobili. By znaleźć jakiś obfity w pokarm obszar, musieli przejść dość spory kawałek.
Zdarzyła się sytuacja, iż stado przemierzało gęsty las. Nic nowego, dzień jak co dzień, a szczeniaki jak to szczeniaki, ciągle się bawiły. Na próżno upominano je tysiące razy i straszono mrocznym potworem, który wynurza się z ciemnych zakamarków buszu, by zjeść nieposłuszne dzieci. Owszem, część się przestraszyła i uspokoiła, chowając się między łapami rodziców lub siadając im na grzbiecie, ale ta bardziej… „Odważna” grupka dalej hasała beztrosko. Wśród tych wilczków była również Farce, która po pewnym czasie znów zapragnęła słów pochwały. Och, ale czym można się wykazać w takim miejscu? Polowanie! No, oczywiście! Nasza bohaterka raz dwa poskarżyła się na nieistniejący ból w żołądku, spowodowany głodem i, zwróciwszy się do swoich towarzyszy zabawy, zawołała: „Teraz patrzcie!” i tyle ją było widać, gdy jej małe ciałko zanurzyło się w morzu liści. Wyskoczyła po drugiej stronie i miękko wylądowała na ziemi, od razu dostrzegając swój potencjalny cel. Zając. Ale nie taki dorosły, to było jeszcze młodziutkie stworzenie, co oczywiście było szczęściem dla Farce. Wiecie; mniejsze – wolniej biega. Jednak nadzieja matką głupich, bowiem to podłe stworzenie i tak nie dało się tak łatwo uchwycić jak Brązowa tego oczekiwała. Ale w końcu tego dokonała, po przebiegnięciu za nim sporego kawałku. Dumna z siebie i ze swoich umiejętności łowieckich, odwróciła się ochoczo, oczekując tam pysków swoich rówieśników wykrzywionych w głębokim podziwie. Niestety, zamiast tego ujrzała gąszcz krzewów i zupełnie obce tereny, których nie kojarzyła. Pognała prędko, popędzana strachem, w domniemaną stronę watahy, która, jak na złość nie, chciała wynurzyć się spośród tej zdradzieckiej gęstwiny. Na nic to się zdało, a jej niepokój wzrósł jeszcze bardziej, gdy poczuła koło siebie czyjąś obecność. I tak właśnie poznała Ventusa.
Klątwa: ,,Łańcuchy"
Zasady klątwy: Cóż, przez cały czas towarzyszy Farce duch zmarłego wilka. Byłaby to nawet „fajna” i pożyteczna klątwa, gdyby nie to, że On jest strasznie upierdliwy. Tak, nazywa się Ventus, i nie może wytrzymać chwili bez złośliwych komentarzy na temat naszej wilczycy. Opryskliwy i strasznie leniwy, mimo że praktycznie przez cały czas wisi nad ziemią i nie musi się nawet wysilać.
Ventus podobno strasznie namieszał w swoim życiu i dlatego musi pośmiertnie to „odpokutować”. W jaki sposób? To oczywiste. Został wilkiem burz, kontroluje wyładowania atmosferyczne i, przykuty do pewnego wilka, musi przy nim trwać, by „ci na górze” mieli pewność, iż nie wywinie się od postawionego przed nim zadania, i nie zwieje gdzie pieprz rośnie.
Aparycja tej przeźroczystej, lecz pozostającej lekkim, fioletowym obłoczkiem w kształcie wilka istoty jest tak naprawdę dostrzegana tylko przez jego swoisty łącznik ze światem żywych, czyli Farce, choć (gdy chce, oczywiście), może stać się „widzialny” dla innych. Lecz pomimo tego przywileju, jego głos nadal pozostaje w uwięzi, tylko w umyśle Brązowej.
Żyć z taką kulą u nogi nigdy nie jest łatwo… Szczególnie, kiedy umie czytać Ci w cholernych myślach.
Nick na howrse: MrsAnglel20
Głos:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz