niedziela, 3 maja 2015

Od Azzai: Wreszcie przejrzałam na oczy.

Gdy Christopher zaproponował mi,żebym ja wskoczyła na jego grzbiet,oniemiałam.Oczywiście jak to ja odmawiałam,lecz po paru namowach,złamałam się.Wgramoliłam się na jego grzbiet i położyłam się.Poczułam piękny zapach,jakby on spryskał się jakimiś perfumami,po prostu zapach niesamowity,taki męski.Powoli czułam się senna.Chciałam nawet się zdrzemnąć na nim,jednak jego pióra uniemożliwiały mi to.Zbierało mi się na kichnięcie.Coraz bardziej,i bardziej i stało się...kichnęłam.
-Apssiiik!
Ześlizgnęłam się z jego pleców i upadłam.Na twarzy Chrisa pojawiał się uśmiech.
-No,no...bolało?-zapytał się Chris.
-Nie...Nic mi nie jest.Tylko twoje pióra...
-Ach,no tak,sorry.-po czym zwiesił głowę.
-E tam,taki upadek to dla mnie drobiazg,jak widzisz.
-Może i tak.
Po tym małym wypadku znów weszłam na grzbiet.Jednak teraz Christopher obniżył swoje skrzydła,bym znowu nie kichnęła.Po paru minutach potarliśmy do jaskini.Szybko położyłam się i zasnęłam.Niestety obudziło mnie grzmoty nadchodzącej burzy.Otworzyłam oczy.Chris wyglądał jakby w ogóle nie spał.
-Nie śpisz?-zapytał się.
-Nie,jakbym mogła przegapić taki spektakl świateł.-odparłam.Z innej beczki,po prostu uwielbiałam burzę,one jakby dawały mi moc.
-Spektakl,czego?To tylko deszcz i błyskawice.
-Wiesz...Może normalny wilk nic by w tym nie widział,jednak ja jako wirtuoz opowiadań i legend one są dla bardzo ważne.Po drugie,dzięki nich czerpie moc.
-Moc?A,no tak przecież ta klątwa.
-Przejdziemy się?-zaproponowałam
-Co?!Przecież pada,i w ogóle...
-No dobra to ty sobię tu leż a ja sobię pójdę.
-Nie obrażaj się tu na mnie.-po czym uśmiechnął się.
-Nie obrażam,tylko chce się przejść,ale jeśli ty nie chcesz to ja pójdę sama.A i Chris...
-Tak?
-Y...Nie już nic.-powiedziałam.Chciałam mu zaproponować,zeby poszedł spać,jednak wyszłabym na taką nadopiekuńczą waderę,którą nie chce być.
Poszłam przed siebie.Próbowałam znaleść szlak,po którym dojdziemy do watahy,lecz uniemożliwiło mi to pogoda.Za parę dni powinien spaść śnieg,więc trzeba się śpieszyć.Niestety przypomniałam sobie burzę,którą wywołałam.Nagle trzasnął koło mnie piorun.Odskoczyłam szybko i schowałam się za drzewem.Z tej błyskawicy pojawił się feniks.Całe jego ciało płonęło.Nie wiedziałam nawet,że to istnieje.Podeszłam bliżej.Feniks chciał mi coś pokazać.Zerwał mały patyczek i położył na ziemi,po czym położył na czubku liść.Całość wyglądała jak strzałka.Pokazywała na północ.Skojarzyłam fakty.Ta strzała pokazywała kierunek,gdzie powinna być wataha.
-Dziękuje.-odparłam
Nagle ptak zamienił się w proch a wiatr poniósł prochy na północ.Jak najszybciej pobiegłam do swoich.Gdy już znalazłam grotę,burza ustała a słońce rozświetliło niebo.
-Ludzie!Wstajemy,wiem gdzie trzeba iść!
-Azzai,zaraz...-odpowiedział zaspany Chris.
-Nie zaraz,tylko już!
Podbiegłam do niego i pchałam z całej siły.Po 10 minutach wreszcie spał.Niestety Darkne,dalej spała.Postanowiłam ją podnieść i położyć na grzbiet Christophera.Szybko wróciłam w to samo miejsce,lecz nie było już strzałki.Krążyłam nerwowo,próbując przypomnieć sobie jak ona leżała.
-Czemu tak chodzisz?-zapytała Darkne
-Muszę sobie coś przypomnieć.-odparłam
Wreszcie przypomniałam sobie i poszłam.Za mną podążyła reszta,a raczej tylko Chris bo Darkne leżała na nim.I tak szliśmy parę dobrych godzin.Zauważyłam,że Darkne i Christopher nieźle się dogadują.Uśmiechnęłam się w duchu.Taka szczęśliwa jeszcze nie byłam.Jednak nie trwało to długo,ponieważ zgubiłam trop.Chociaż wreszcie dotarliśmy do miejsca mojego wypadku nie mogłam znaleźć ani łap i wszystkiego co można znaleźć po wilku.Popatrzyłam się na Chrisa.Nagle opamiętałam się.CHRIS MIAŁ SKRZYDŁA!
-Jezu,Chris,ale jestem głupia!
-Co?!
-Masz skrzydła,możesz latać!
-No tak,a co?
-Poszukaj z nieba mojej watahy.
-No dobrze,spróbuje.
I odleciał,a ja i Darkne zostałyśmy same.Na początku milczałyśmy całą drogę,a ja znów pomyślałam o całej mojej sytuacji.Gdy spadłam nikt mi nie pomógł,tylko słyszałam głośne rozmowy.Tylko raz usłyszałam swoje imię.Wtedy zrozumiałam,że nikt o mnie nie pomyśli.Co z tego,że jestem dowódcą polowań,skoro nikt nie chce mnie słuchać.Poczułam się samotna.Gdy zobaczyłam Blue i Rirę posmutniałam.One są przyjaciółkami a ja?Pałętam się po tym świecie bez celu,ciągle wchodząc w tarapaty.Nawet Eloy...Jeśli on nie jest pewny swoich uczuć,to...Co ja w nim widziałam.Oczarował mnie tym swoim uśmieszkiem.Byłam głupia.Jednak Hiro,był ze mną przez cały czas,do czasu gdy mnie opuścił.Lecz nagle coś mnie zdziwiło,jak Hiro się tu dostał jak był zwykłym wilkiem.Przecież,żeby się tu dostać trzeba być przeklętym.Może on mnie opuścił bo był już przeklęty,ale mi nie powiedział.Ale znów coś do niego poczułam.Ogień Eloy'a już dawno zgasł,a dokładnie gdy odparł,że nie jest pewny swych uczuć.Jednak iskierka Hiro,co jak dla mnie była już dawno zgaszona,nadał dawała światło a rozpaliła się gdy opamiętałam się.Przecież on bił się o mnie.A Eloy tylko by się obronić.To wszystko było na pokaz.To był tylko fałsz.Nagle znalazłam jakiś ślad pazurów.Po dłuższej analizie stwierdziłam,że to były pazury Ver.
-Jesteśmy na dobrej drodze,Darkne.
-O czym tak myślałaś,Azzai?
Nagle uświadomiłam sobie,że ona czyta w myślach i już wie o wszystkim.Zaczerwieniłam się.
-Nie martw się-odparła-Nikomu nie powiem,przysięgam.
-Mam nadzieje,a teraz chodź już wiem gdzie poszli.
Pobiegłyśmy.Miałam przeczucie,że jesteśmy coraz bliżej.Co chwila był ten sam znak.Po chwili znaleźliśmy się na polanie.Już nad nami latał Chris by wylądować.Po wylądowaniu odparł,że wataha jest już bardzo blisko i dzieli nas tylko kilometr.Po tej informacji pobiegliśmy jeszcze szybciej.Nie zważaliśmy na tutejsze stada jeleni tylko naszym celem było znalezienie watahy.Po 20 minutach znaleźliśmy kogoś niespodziewanego.Ten niespodziewany typ to był Eloy.
-Azzai!-krzyknął i biegł w moim kierunku,jakby jeszcze coś do mnie czuł.Po chwili gdy już był przy mnie silnie mnie przytulił.Odsunęłam go od siebie.Popatrzył się na mnie zdziwiony całą tą reakcją.
-Jakbyś coś do mnie jeszcze czuł,co?-odparłam.
Chris i Darkne odsunęli się by nam nie przeszkadzać.
-Martwiłem się o ciebie,Azz.
-Skąd mam być pewna,że sie martwiłeś,jak nie jesteś PEWNY SWOICH UCZUĆ!
-Uwierz mi,proszę.
-Za późno...Nasz Silvane...O nią zabiegaj,bo na mnie już nie licz.
-Ale Azzai!
Odeszłam w stronę,gdzie miałam iść.Nawet się nie obejrzałam w jego stronę.Powoli polana zmieniała się w las.W oddali zobaczyłam swoją watahę.
-To ona!
Szybko pobiegłam w stronę watahy nie zważając na to,że swoją grupę opuściłam.Biegłąm coraz szybciej i szybciej,aż zderzyłam się z Sil.
-Co do!
-Przepraszam!-krzyknęłam
Nareszcie znalazłam się w watasze jednak nikt się mną nie zainteresował,bo po co interesować się taką czarną waderą jak ja.Jednak zobaczyłam,że każdy stał nad kimś.Postanowiłam tam podejść."Miło cie poznać"usłyszałam dziecięcy głos.Czyżby jakiś szczeniak.
-Mi również.-odpowiedziałam tak z tyłu.Na początku nikt nic nie mówił,lecz nagle Ver się obróciła,po czym wszyscy patrzyli się w moją stronę.Każdy miał dziwny wyraz twarzy.Po chwili Ver opamiętała się i skoczyła na mnie.Z każdej strony pojawiały się pytania typu:Jak przeżyłaś?Nic sobię nie złamałaś?Jak nas znalazłaś?Poczułam się ważna.Jednak musiałam znaleźć Hiro,by mu coś powiedzieć.
-Widzieliście Hiro?-zapytałam całą watahę.
-Pewnie tam.-Mówiąc to Blue,pokazała mi łapą stronę.
-A i jeszcze jedno mam parę nowych wilków,którzy chcą tu dołączyć.O tam są.-po czym pobiegłam.
Rozgłądałam się za każdym krzakiem,by go znaleźć.Na szczęście znalazłam go.Stał przy drzewie.Wyglądał na smutnego.Ten płomyczek nagle buchnął czystym ogniem na sam mój widok.Na mojej twarzy rodził się szczery uśmiech.Pobiegłam w jego stronę i powaliłam.Gdy już leżał na plecach,mocno go przytuliłam.Nagle znikąd zaczął padać śnieg.
-Azzai,ty żyjesz!-po czym odwzajemnił się również przytuleniem.
-Tak,żyję i chce ci coś powiedzieć...
Wstałam od niego i pomogłam mu wstać.
-Co chcesz powiedzieć,Azz?-zapytał się z zaciekawieniem.
-No bo coś sobię uświadomiłam...
-I?
-No bo kocham cie...

Hiro?Długo na to czekałeś,co? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz