niedziela, 24 maja 2015

Od Behemota (CD Blue, Johna)

Zmrużyłem podejrzanie oczy wpatrując się w naszego nowego „kolegę”. Bez wątpienia był niebezpieczny i nie starał się tego ukryć. A fakt, że wspomniał że pochodzi z samego piekła, nie można chyba zaliczyć do żartów. Ani do kłamstw. No bo jaki miałby w tym cel? Odstraszenie mnie? Nie, tu nie o to chodzi, prawda? Musiał zdawać sobie z tego sprawę, że nie speszę się po takim wyznaniu. Ale jeśli mówił prawdę to znaczyłoby, że w pewnym sensie również jest Przeklętym. Cóż, w każdym razie, nie mam zamiaru tego ciągnąć. Prychnąłem pogardliwie w jego stronę i odwróciłem się. Ruszyłem w stronę ścieżki, którą tu przybyłem. Kiedy przechodziłem koło Blue, skinąłem niezauważalnie łbem, na znak, by poszła za mną. Usłyszałem jeszcze szelest liści, czyli pewnie On również postanowił się oddalić.
Wadera podążała za mną. Gdy była już pewna, że jesteśmy w wystarczającej odległości od siebie, przyśpieszyła tępa, by znaleźć się koło mnie.
– Co o nim myślisz? – zapytała otwarcie patrząc na mnie z zainteresowaniem.
– Myślę, że jest zagrożeniem dla watahy. Jednak mówił, że nie zamierza nikogo pozbawiać życia. Nie miał powodu by kłamać, jeśli uwzględnić fakt, że jest na to za dumny – odparłem wbijając wzrok w krajobraz przede mną. Wadera jeszcze chwilę pozostała w milczeniu, po czym przeniosła swoją uwagę z mojego pyska, na swoje idące łapy.
– Powinniśmy powiedzieć o tym stadzie. To nie przelewki – rzekła przekonana swoimi własnymi słowami. Jednak ja stanowczo zaprzeczyłem ruchem łba.
– Nic nie wspominajmy. Uważam, że nie ma to sensu, ze względu na słowa basiora.
– Dlaczego tak wierzysz w to, co powiedział?! – zawołała Blue, nagle się zrywając – On przecież jest n i e b e z p i e c z n y! – krzyknęła, mocno podkreślając ostatnie słowo.
– Posłuchaj. Ja mu nie ufam, ale nie sądzę, by wszczynanie paniki było dobrym pomysłem – powiedziałem spokojnym głosem. Blue prychnęła tak samo, jak ja to zrobiłem przed chwilą do nieznajomego.
– Nie możemy się wyprzeć tego, że go widzieliśmy – odparła obrażonym głosem.
– I się nie wyprzemy. Po prostu nic nie będziemy mówili, a jak zadadzą nam na ten temat pytanie, odpowiemy zgodnie z prawda. To nie jest kłamstwo.
– Ale utajanie prawdy – mruknęła dodając. Westchnąłem, nie mając ochoty dalej ciągnąć tej konwersacji.
~~~~

Wszyscy siedzieli przy ognisku żywo rozmawiając. Ja nie uczestniczyłem w tej wymianie zdań, ponieważ nie za bardzo miałem na to ochotę. Byłem zmęczony i chętnie bym się położył, lecz przez tą głośną gwarę, nie mógłbym zasnąć, a zbytnie oddalenie się od stada byłoby niemądrym pomysłem. Tak więc nie pozostało mi nic innego jak znoszenie tych wchodzących na siebie rozmów. Położyłem się, starając choć trochę odpocząć. Moje uszy wychwyciły małe urywki zdań, z których wynikało, iż część stada ma zamiar wybrać się na polowanie. Uważam, że jest to nierozsądna inicjatywa, szczególnie teraz, gdy zrobiło się ciemno, jednak nie miałem zamiaru się wtrącać. I tak za niedługo ta wataha stanie mi się zupełnie obca.

Blue?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz