Tak więc już w zasadzie wszyscy jesteśmy w miarę zebrani. Trzeba jeszcze tylko załatwić parę spraw organizacyjnych i znaleźć Sohę oraz Jason'a. To znaczy...o ile nadal żyją. Nie ma sensu cofać się całą watahą taki kawał. Może lepiej byłoby wysłać małą grupkę która zorientowałaby się w sytuacji i, ewentualnie, sprowadziła nasze zguby.
Jeszcze przez chwilę zastanawiałam się jak to wszystko zorganizować. Tak, omówię to jutro z Jenną i Vervadą. Obie otrzymają w miarę szczegółowe instrukcje. Słabo znam znaczną część tych wilków.
- ...i właśnie poprzez wzgląd na powyższe argumenty sądzę iż...- przerwałam jej uniesieniem łapy.
- Azzai...-wzdycham- Ja na prawdę nie zamierzam się mieszać w sprawy polowań do puki wilki wracają z nich żywe i ze zdobyczą- wadera spróbuje mi przerwać, uciszam ją gestem i kontynuuję dosadnym, nieznoszącym sprzeciwu głosem- Ja rozumiem, że nie zawsze jest na co polować, ale wtedy zawsze możesz poprosić o pomoc kogoś kto, choć nie zalicza się do łowców, ma o tym jakieś pojęcie. Pozostawiam ci w temacie polowań wolną łapę- ziewam- Masz jeszcze coś do powiedzenia?
Azzai? Wybacz, że takie krótkie, ale nie znam twojej listy żądań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz