sobota, 16 maja 2015

Od Jenny(CD Sonei): DZIĘKI BOGOM

Leżę dalej, mam zamknięte oczy. Oni nadal gadają, a potem słyszę jak ktoś, chyba Asher, woła:
 - Jest!
Otwieram oczy, nie wiem czemu się wydziera. Odwracam głowę, żeby zapytać co takiego "jest" ale ich tam nie ma. Już pobiegli w lewo, do jakiś wader... Zaraz, zaraz...
 IKANA! Boże, nareszcie Ikana!!!! Zrywam się jak najprędzej, chyba kogoś trącam, ale ani ta osoba, ani ja sama nie zwracamy na to uwagi. Jest nasza Alfa i to się liczy.
 - Ikana! - wpadam na nią i duszę w morderczym uścisku.
 Biała jest tym mocno zaskoczona, ale również klepie mnie po grzbiecie. Puszczam ją w końcu, jestem zdezorientowana. Część wilków też, w końcu JA kogoś przytuliłam. Ale mniejsza.
 - No, ja też się cieszę że cię widzę, Jenna - śmieje się Alfa.
Szturcham ją w bark. Wszyscy podchodzą do Ikany, witają się, śmieją, a widoczna na ich pyskach ulga aż mnie śmieszy. No tak, wreszcie nie będą słuchać mojego biadolenia. Choć przyznam, że będzie mi tego brakowało. Razem z Ikaną przyszły jeszcze 2 wadery, jedna jest mała, zabiera ją Ver. Druga, w naszym wieku, stoi sama i nie wie co robić. Podchodzę do niej.
 - Idziesz z nami? - pytam.
 - Nie wiem. A macie miejsce?
 - Hym, jest nas dużo, ale miejsce zawsze jest. Dla każdego, kto nie boi się dziwactw.
Wadera decyduje się jednak iść ze mną.
Idziemy z powrotem do ogniska, siadamy już wszyscy. Uciszam wilki i przedstawiam Ikanie nowych: Silvanę, Stream, Appalosę, Behemota, Darkne, Christopher'a, Farce, i mówię też o Baiṅganī ale jej nie ma, gdzieś polazła. Potem ona mówi, że wadery które z nią przyszły, to Sonea, ta starsza i ta mała, Toshiko. Ikana na szczęście przyjmuje wszystkich. Potem opowiadam na zmianę z Vervadą co się działo, jak się rozdzieliliśmy. Następnie to Ikana nam wszystko opowiada. Zauważyłam już wcześniej, że nie ma z nią Jason'a i Sohy, ale teraz okazuje się, że ją tak jakby zostawili. Eh... znowu trzeba kogoś szukać.
 Opowiadanie historii zajmuje nam okropnie dużo czasu, ale nikt nie zasypia. Wszyscy są w dobrych nastojach, wyjątkowo. Przyglądam się wilkom. Siedzimy w kręgu: na środku Ikana, po jej lewej  Vervada siedzi koło Paluku, popatrują na siebie co jakiś czas, Moon siedzi obok Paluku, potem Azzai, Hiro, Asher, Rira, Blue, Behemot, Marv, Eloy, Silvana, Stream, Appalosa, Farce, Toshiko, Sonea, Darkne, Chris i ja. Jesteśmy watahą i to widać. Brakuje tylko Sohy, Jason'a i Baiṅganī. Może ona nie uważa, że jest z nami tak jak Behcio, ale nie ma bata, żeby sobie poszli. Nie puszczę ich. Mimo, że ani jednego ani drugiego za dobrze nie znam.
W końcu dajemy sobie spokój, choć pewnie za chwilę wzejdzie słońce. Kładziemy się każdy tam, gdzie chce. Odchodzę na swoje poprzednie miejsce, ale ku mojemu zaskoczeniu obok mnie kładzie się Christopher. Kiedy patrzę na niego jednym okiem, wyszczerza się i zamyka oczy. Prycham ze śmiechem i również idę spać.
Jednak ktoś nie chce, bym spała za długo. Obrywam po uchu jakieś 2 godziny po tym, jak zasnęłam. Wzdycham ciężko, warczę cicho, a potem uchylam powiekę i widzę wyszczerzoną Vervadę. Siadam szybko i pytam cicho, bo inni śpią.
 - Co się tak szczerzysz? Gadaj szybko!

Więc, Ver? Co sie takiego stało? :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz